Czy instruktor ratował was na kursie z daremnych sytuacji? A może interweniował tylko w sytuacjach niebezpiecznych? I czy na początku kursu przytrzymywał wam czasem sprzęgło żeby tak często niegasł.
Mój instruktor prowadzący używał tylko sprzegła gdy jego auto było bliskie rozwalenia, nigdy mi niepomagał ruszać itp Niekiedy narobiłam se takiej siary że byłam czerwona jak burak np czekał aż zaczne chamować,a gdy niewpadłam na ten genialny pomysł dopiero w ostatnim momencie chamował z piskami opon ( a za mną sznur autek :oops: ) Może to z jednej strony i db bo przynajmniej miałam świadomość co zrobiłam źle i nauczyło mnie to dużej samodzielności.
Natomiast jak jeżdże od czasu to czasu z drugim instruktorem to zawsze mi pomagał np przytrzymywał sprzęgło gdy auto było na granicy wygaśnięcia itp. Miałam np tak że po skończonej jeździe pytam go co robiłam źle a on:no ogółem było ok, tam 2razy by ci prawie zgasł". A ja se myśle:hm kiedy?? Mi się niewydaje żeby to była dobra metoda nauczania, bo nieuczy odpowiedzialności. Pewnie niektóre osóbki do końca niewiedzą na ile se mogą pozwolić ze sprzęgłem itp.