Problem w tym, że takich okoliczności się nie bierze pod uwagę, zwłaszcza na etapie prokuratorskim. Później wyciąga się wniosek, że obrona konieczna była przekroczona bo w danej sytuacji np. wystarczyło uderzyć kogoś lżej i dobro byłoby obronione. Pytanie jak w sytuacji zagrożenia wyliczyć siłę uderzenia skoro biegłemu zajmuje to nawet kilka tygodni? Prowadzi to właśnie do takiego kuriozum, że choć przepis jest i ładnie brzmi to czasem lepiej postawić wyżej dobro napastnika i zrezygnować z obrony niż obrony dokonać i ryzykować konsekwencjami nieumyślnie przekroczonej obrony koniecznej.MarcinLDK napisał(a):Skąd przekonanie, że napastnik ma wyjść bez szwanku? Możesz użyć takich środków, które w danych okolicznościach są niezbędne do odparcia zamachu na dobro chronione prawem. Oczywiście bierze się pod uwagę emocje osoby, która się broni i możliwość rozsądnego podejmowania decyzji, ale w żaden sposób nie da się wytłumaczyć obroną konieczną pobicia jakiegokolwiek napastnika wtedy, kiedy bezpośrednie zagrożenie już ustało.
Wielu kierujących, zwłaszcza rowerem uważa sygnał dźwiękowy nie jako sygnał na drodze a jako coś agresywnego. Wg mnie zupełnie bezzasadnie.MarcinLDK napisał(a):To akurat całkiem normalne. Dlaczego miałby "się odważyć”? Przecież sygnał dźwiękowy to ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem, a nie wyzywanie na pojedynek. Dlaczego obtrąbiony rowerzysta miałby do ciebie lecieć z pięściami? Jeśli używam sygnału dźwiękowego, to nie oczekuję bójki na środku drogi, tylko działania zmierzającego do uniknięcia niebezpieczeństwa.
I tu ciekawostka - co najmniej dwa razy pies słysząc sygnał dźwiękowy zszedł z jezdni lub zrezygnował z wbiegnięcia na jezdnię. Tu poziomem intelektualnym przewyższył niejednego człowieka.