Witam.
Nie potrafię sobie poradzić ze stresem i zdaniem prawa jazdy. Kurs zaczęłam w październiku, uczyłam się od podstaw i naprawdę dobrze mi idzie, instruktor przy pierwszym podejściu powiedział mi, że nie wyobraża sobie tego, że nie zdam, bo owszem zdarzają mi się jakieś pojedyncze, drobne błędy, ale że jazdę mam opanowaną i potrafię samodzielnie myśleć w ruchu. Przed opisaniem moich podejść jeszcze wtrącę, że 8 kwietnia mam operację, dlatego ciąży na mnie presja (również ze strony bliskich) , że to prawo jazdy muszę zdać już, bo później czeka mnie bardzo długa rehabilitacja i brak możliwości podejścia do egzaminu przez następne 3 miesiące. Z pierwszego podejścia szczerze mówiąc niewiele pamiętam, (oczywiście z nerwów) ręce mi się tak telepały, że ledwo otworzyłam maskę. Gdy już przystąpiłam do robienia łuku SZOK, zawaliłam, najpierw zatrzymałam się za wcześnie, momentalnie zrobiłam się blada i przy drugiej próbie zgasło mi auto, myślenie totalnie mi się wyłączyło, dodam, że gdy jestem z instruktorem na łuku robię go nieraz nawet i po dwadzieścia razy bez żadnej pomyłki. Wczoraj miałam drugi egzamin, stres wcale nie mniejszy niż za pierwszym razem, zostałam wywołana do auta "gwiazdy" WORD-u, jednak nie nastawiałam się na tego Pana źle, powtarzałam sobie w myślach, że nawet on nie może mieć 0% zdawalności. Gdy wsiadłam do auta zapytał czy znam zasady egzaminu, powiedziałam że wolę aby mi je wyjaśnił na co on odparł "To co pani tu robi? Nie zna pani zasad to jak pani chce podejść do egzaminu? Może ja już pani wpiszę negatywny?". Po tych słowach wiedziałam, że jestem skreślona i walnęłam najgorszego byka jakiego mogłam. Nie włączyłam świateł i zostałam oblana (wiem doskonale, że to moja wina ale nie rozumiem jak to się mogło stać) . Nie szukam tu pocieszenia, chcę wiedzieć czy w ogóle się do tego nadaję? Może dać sobie spokój? Jest mi wstyd jak cholera, że nie zdałam na placu i to dwa razy. Dlaczego z instruktorem zawsze o wszystkim pamiętam a na egzaminie mam pustkę i nie mam okazji nawet wyjechać z placu? Na jazdach jeździłam z różnymi osobami, które naprawdę były masakryczne, bałabym się z nimi jeździć, gdyby nie zaufanie do instruktora i jego hamulca, a jednak niektóre z tych osób mają już egzaminy za sobą i to pozytywne. Na razie napisałam wniosek o przyspieszenie egzaminu, ze względu na stan zdrowotny i zastanawiam się czy nie zrezygnować całkowicie z jakiegokolwiek terminu (na dzień dzisiejszy jestem zapisana na 18 marca).