przez P-Ch » piątek 21 października 2005, 23:31
Na prośbe pewnej osoby napisze jak to było u mnie. A może ku pouczeniu innych???
Teorie miałem juz zaliczoną wcześniej. Na placu też już byłem tyle, że... oblałem :oops:
20 października godzina 14:00 wchodzimy do sali. Egzaminator (trochę sztywny) powiedizał co ma powiedzieć więc prosi pierwsza osobę z listy, alby wylosowała zestaw.
Jednym słowem to co usłyszałem mogę nazwać "WYROK"...
Prostopadłe przodem i zawracanie.
O ile zawracanie to bułka z masłem, to wjazd przodem do stanowiska w którym nie byłbym w stanie otworzyć drzwi lub przywaliłbym nimi w drzwi samochodu na sąsiednim równie ciasnym stanowsku zawsze sprawiał mi ogromne trudności.
Łuk puknąłem bezboleśnie za 1 razem. Ustawiłem się do prakowania, ruszam... myślę sobie spróbuję wjechać bez korekty, żeby mieć w razie wyjazdu jakąś podpórkę, ale niestety prawym tylnym kołem najechałem pachołek (minimalnie ale zawsze).
Próba 2. Teraz już nie chciałem ryzykowac nauczony doświadczeniem sprzed 2 minut. Wjazd z korektą wyszedł idealnie. Egzaminator dał komendę "teraz proszę wyjechać". I nagle podszedł jeszcze drugi egzaminator (typ Giertycha łowcy afer, głównego węszyciela RP). Ale do rzeczy.
Zaczynam wyjazd, trochę bez przekonania w jaki sposób muszę wykonywać ten manewr zaby się zmieścić w tych wszystkich liniach. Tylne koło wyjechało lekko poza pachołek to dałem pół w prawo, potem jeszcze odrobinkę. ładna pogoda to wystawiłem głowę przez szybę i patrze czy z lewej nie najeżdzam lini. Wtem typ weszyciela-łowcy afer wyskakuje z pytaniem "czy jestem żoną górnika?". Ja zdziwiny odpowiadam, że nic mi o tym nie wiadomo. Wtedy on mi mowi ze "zawsze zony górników patrzą przez okno, czy mąż już wraca z pracy". Lekko się usmiechnąłem (dla rozluznienia atmosfery) i tu słyszę: "PROSZĘ SIĘ ZATRZYMAĆ". Patrzę a tu... najechałem na linię. Widziałem ją w lusterku i zamiast kręcić maksymalnie w prawo, rozkojazony rozmową sądziłem, że... nie mogę najechać tej daleszej białej linii,którą widziałęm w lusterku...
No ale trudno, moja wina. Zamiast skupic się na tym co robie zagapiłem się i klapa.
Dodam jeszcze, że pan weszyciel sensacji otworzył mi drzwi, jakbym był jakąś damą i wskoczył z wielkim animuszem do auta zaraz za mną, i z uśmiechem na ustach ustawił je dla kolejnej osoby.
Jeśli ktoś wysnół wniosek, że obwiniam tego uprzejmego odźwiernego, który otworzył mi drzwi samochodu, to jest w błędzie. Tylko i wyłącznie moja wina. Słabe wyćwiczenie zasady "słupek 4 pojawi się tu, to kręcisz tyle" około miesiąca przerwy w jeździe na placu (po mieście to czasem pośmigam :D ) zrobiły swoje. Może zmeczenie dalekim wyjazdem do Poznania i cały dzień na targach też sie przyczynił? A może telefon od brata, który odebrałem wychodząc na egzamin, że miał wypadek i rozwalił firmowe auto? Może...
Ale moja nauka na przyszłość jest taka:
SKUPCIE SIĘ NA LINIACH I NA PACHOŁKACH, BO TO JEST WYZNACZNIK ZDANIA EGZAMINU.
Tam nie udowodnicie,że potraficie myśleć, bo przecież w normalnych warunkach jeśli widzę, że się nie zmieszczę to sobie skoryguję nawet i 3 razy, a manwer wykonam dobrze.
Chcecie, to skorzystajcie z moich porad, jesli nie... każdy ma swój sposób 8)
Ale z drugiej strony sa tez pozytywne aspekty mojej porazki.
Już dziś zaoferowało się kilka osób które chcą mi użyczyć swojego samochodu, abym sobie poćwiczył jazdę. O dziwo z taką propozycją wyszedł też podobno mój przyszły teść (tak mówiła moja ukochana). Coś mi się zdaje, że znowu sobie pośmigam nie do konca legalnie... tyle, że teraz na placyku :wink: Z resztą po mieście też pośmigam (tylko zeby kochani panowie z <R> nie stali za krzakiem) :wink: 8)
Powodzenia dla zdających!!!
Niestety to tylko auto sąsiada :)
