przez Chopek » piątek 12 sierpnia 2005, 18:37
Witam!
Ja dziś miałem o 8 rano ezgamin praktyczny i teoretyczny w Radomiu.
Teoretyczny poszedł w 4 minuty (ustaliłem sobie strategie, że robie szybko, pierwsze skojarzenia, a potem powracam do początku i ew. koryguje). Zrobiłem w 4minuty test i potem sobie powróciłem posprawdzać, na szczęście nić nie zmieniłem i zostawiłem tak jak było, bo bym nie zaliczył, a korciło mnie, żeby zmienić jedno pytanko...
Miałem 2 błędy (16 pytań łatwiutkich, a 2 z którymi nie miałem do czynienia ;/).
Wszystkich osób było 15, testy zdało 6, plac zdały 2, ja i taki koleś (on zdał cały egzamin i bedzie miał prawko)... Ja losowałem zadania i wylosowałem zestaw 4, czyli prostopadłe przodem i ruszanie na wzniesieniu... Ja byłem z tego dosyć zadowolony, ale reszta grupy nie bardzo... Bali się prostopadłego strasznie.
No i zaliczyłem plac (z poprawką przy prostopadłym) i pojechałem na miasto i zrobiłem kilka błędów :/
1. Jak tylko wyjchałem z placu to zaraz miałem światła i byłem tak zestresowany i niepewny siebie, ze nie zauważyłem, że jest zielona strzałka i mi kazał jechać, a ja ups... :/
2. Wyprzedziłem rowerzyste nie zachowując 1 metra, było chyba z 0,5metra...
3. Najechałem na linie przed sygnalizatorem jak miałem czerwone, ale dlatego, że była bardzo kiepsko widoczna (starta farba), a pozatym spodziewałem się tej linie przed samym sygnalizatoem, a ona była jakieś 4-5metrów wcześniej :/
4. Uczono mnie w Pułwach u Suleja, żebym jeździł jak najbliżej prawej krawędzi, ale ja sobie chyba za bardzo wziąłem to do siebie i na wąskim odcinku jak jechała Laguna z naprzeciwka to prawie wjechałem na krawężnik, brakowało dosłownie milimetrów i mi powiedział, żebym nie jeździł po krawężnikach :P (nie najechałem na niego).
5. Zamotałem się delikatnie na dośyć specificznym rondzie i za poźno włączyłem kierunek :/
Egzaminator był fajny, był neutralnie nastawiony, tzn. nie chciał mnie udupić, ale zwracał uwagę na błędy(zachowywał sie tak jak powinien sie zachowywac moim zdaniem egzaminator). Z początku miałem wrażanie, że chce, żebym zdał, bo powiedział na błąd 3, że nic takiego itd. (czyli jakby o nim miał zapomnieć), i wogóle byłem zadowolony z tego jak mnie ezgazminował bo był naprawdę wporządku (a ja przygotowywałem się na straszne rzeczy...).
Najdziwniejsze dla mnie było to, że to ja wróciłem do ośrodka, a nie on (myślałem, że zdałem), a tu cyk zaczyna mi wymieniać błędy, gdyby było ich troche mniej (moja wina) to by mnie puścił.
Powiedział, że dobrze jeżdzę, dynamicznie i nie będę miał problemów ze zdaniem tutaj, ale dzisiaj jest to niestety wynik negatywny, bo troszke za dużo tych błędów się zrobiło :/ Nie wiedziałem co powiedzieć, bo myślałem, że zdałem skoro to ja wracałem do ośrodka, a tu niespodzianka nie miła i nie wiedziałem co powiedzieć, zdołowałem :(
Potem obdzwoniłem kogo trzeba(powiedziec, jak poszło) i poszedłem zapłacić na następny egazamin praktyczny (74zł)... Ustaliłem egazamin na 09.09.2005 (najwcześniejsza możliwa data w Radomiu)... (mojego ojca urodziny :P)
No i pojechałem do domu peksem :/ Szkoda, że nie zdałem :(
Życze powodzenia innym :)