Faolan napisał(a):Prawdziwym problemem na polskich drogach nie są osoby, które mają kłopoty z jeżdżeniem do tyłu między pachołkami, tylko bezmyślni kretyni uważający się za mistrzów kierownicy. A do produkcji takich kretynów walnie się przyczyniają ludzie, którzy mają nastawienie podobne do Twojego.
No tak. Osoby dostające PJ, które w ich mniemaniu czyni ich kierowcami przy braku jakichkolwiek umiejętności wykraczających poza zadania egzaminacyjne w ogóle nie stwarzają zagrożenia. Jazda w tył po łuku to zadanie - zadanie przejechania pojazdem po określonej trajektorii i zatrzymania w określonym miejscu czyli - weryfikacji panowania nad pojazdem. Nie wypowiem się na temat zasadności tego manewru na egzaminie, jednak jakiś cel można w nim znaleźć. Inna sprawa że według mnie łuk na egzaminie powinien mieć losowany kąt oraz losowe ustawienei tyczek. Właśnie po to, żeby kursant myślał co robi a nie kopiował. Pojazd również powinien występować w wersji sedan i htb -> również do losowania. Uczy się taki kursant na Yarisie, zdaje egzamin, wsiada w swoje auto i co dalej? dalej ma się uczyć? a kto go ma uczyć? przecież ma uprawnienia... i to chciałbym zauważyć że na pojazdy do 3,5 tony a coponiektóre potrafią być naprawdę duże.
Faolan napisał(a):Mitowi, że jazda po łuku wspaniale przygotowuje do manewrów na drodze hołdują osoby, które nie rozumieją natury procesu nauki.
Według mnie łuk w takiej formie, jak na egzaminie jest kiepską formą weryfikacji czegokolwiek, uważam jednak że pacjet podczas egzaminu na placu manewrowym powinien się wykazań choć podstawowym opanowaniem pojazdu.
Faolan napisał(a):Jeśli chcesz opanować manewr X, to powinieneś ćwiczyć manewr X, a nie jakiś podobny - bo nawet niewielkie różnice mogą się okazać bardzo znaczące.
Właśnie dlatego manewr ten powinien mieć kilka losowych wariantów. Poza tym place manewrowe OSK mają te łuki różne i można sobie bardziej tym wykuciem zaszkodzić niż pomóc.
Faolan napisał(a):Doskonały przykład - miejsce parkingowe pod supermarketem. Otóż ja - podobnie jak chyba większość kursantów - do jazdy *w przód* po łuku nie potrzebowałam żadnego "sposobu", tylko robiłam to na wyczucie, z doskonałym skutkiem. Teoretycznie zatem powinnam być genialnie przygotowana do zadania wjechania przodem na wyznaczone miejsce parkingowe, prawda? A gie! Na miejsce parkingowe typowo wjeżdża się po zupełnie innej trajektorii, na dodatek bez dodatkowych wyznaczników toru takich jak białe linie czy pachołki, i pomimo swego mistrzostwa na placu musiałam spędzić ze trzy godziny ćwicząc to pod sklepem, zanim zyskałam poczucie, że w miarę nieźle sobie radzę. I podkreślam, że *w miarę* - podczas gdy łuk robię idealnie.
No tak, w sumie to bardzo ważne, choć łatwiej wjechać tyłem, tylko, choroba... jak wjechać tyłem bez tyczki w drugiej lewej szybce? Pół biedy jak ćwiczysz pod sklepem bo masz na to pieniądze i czas, ale większośc tego nie zrobi bo przecież zdało prawo jazdy i ma. A potem pół godziny parkuje "na mieście" blokując ruch lub zawijając coś po drodze.
Faolan napisał(a):Dlatego instruktor, który z uporem maniaka zmusza kursanta do piłowania łuku "na wyczucie", jeśli ten sobie z tym nie radzi, jest albo bardzo głupi, albo bardzo cwany (tzn. liczy na dodatkowe godziny).
Czemu od razu skrajność i maniakalny upór? Może wystarczy spróbować nauczyć w mądry i przydatny sposób a nie klepać coś, z czego po egzaminie nie będzie żadnego pożytku?
Faolan napisał(a):Łuk powinno się opanować taką metodą, która - u tego konkretnego kursanta - pozwoli to załatwić możliwie jak najszybciej. Zaś zaoszczędzony w ten sposób czas należy poświęcić na ćwiczenie tych manewrów, które *rzeczywiście* mu się w życiu przydadzą (przede wszystkim parkowania).
Czyli rozumiem że według Ciebie sam łuk to największe zło procesu szkolenia kierowców i nie daje kompletnie nic?
Faolan napisał(a):Podobnie stwierdzenie (bardzo popularne zresztą - niestety!), że "u nas się uczy zdać egzamin, a nie jeździć" również świadczy o niezrozumieniu, o co chodzi na egzaminie. Otóż po pierwsze, egzamin jest zawsze sytuacją wyjątkową i trochę sztuczną, dlatego warto się przygotowywać właśnie do niego, a nie tylko do jeżdżenia.
Przepraszam bardzo, ale nauka jazdy w moim mniemaniu ma przygotować do JAZDY a nie EGZAMINU. Jeśli 30 godzin mało, trzeba ćwiczyć więcej. Instruktor podpisując dokumenty poświadcza przygotowanie kursanta do jazdy w ruchu, co weryfikuje egzaminator. To że Ty miałaś z kim i gdzie piłować parkowanie, to nie znaczy że ma tak każdy. Osoba po egzaminie powinna mieć pojęcie o tym co robi w pojeździe i w jakim celu... aaa no i przynajmniej jak auto się zachowuje jeśli jedziemy w przód lub w tył i kręcimy kierownicą.
Faolan napisał(a):A po drugie, egzamin to nie jest koniec nauki jazdy, tylko zaledwie pierwszego jej etapu - bo żaden kursant po 30 godzinach nie będzie dobrym kierowcą. Dlatego wymaganie, żeby koniecznie wszystko robił na wyczucie - jak stary wyga - jest bezsensowne i szkodliwe. I stąd się potem biorą niedouczeni piraci drogowi, którzy zdali, bo akurat im wyszło, ale prują przed siebie jak zawodowcy - np bo jak zdałeś na wyczucie, to znaczy, że "umiesz jeździć"!
Analizując w podobnym tonie - żaden kursant po 30 godzinach nie będzie dobrym kierowcą, jednak mało który rozumie, że powinien poćwiczyć więcej. Poza tym z tym wyczuciem odrobinę przesadzasz, bo nikt nie zabrania korzystania z lusterek czy szyb w pojeździe - problemem są instrukcje typu słupek tu - ćwierć obrotu w prawo, czekasz sekunde 1,4 obrotu w lewo. Jak robocik bez mózgu. Na ulicy się NIE DA nie myśleć, jeśli ktoś tego nie rozumie to powinien dać sobie spokój z jazdą. Mówisz niedouczeni piraci drogowi bo im wyszło i prują przed siebie - a Ci, którzy w sytuacji problematycznej zatrzymują się i stoją to co są? piraci nie bo się nie przemieszczają szybko? to jak nie piraci to co? tamowanie ruchu to również wykroczenie i niebezpieczeństwo. Oni wyjeżdżają na drogę w pewnym przeświadczeniu, jakim? parafrazując: bo jak zdałeś na obroty i tyczki, to znaczy, że "umiesz jeździć"!
Sorry... masz problem po 30 godzinach - ucz się następne 30, a nie idź na egzamin a po egzaminie korzystaj z rad osób które wykwalifikowane w tym temacie nie są.