oblałam(em) parę razy na łuku...

W tym miejscu zamieszczamy posty związane z egzaminami

Moderatorzy: ella, klebek

oblałam(em) parę razy na łuku...

robiąc go na kręcenie kierownicą lub inny "sposób"
16
33%
orientując się na linie plus pachołki i korygując tor jazdy
33
67%
 
Liczba głosów : 49

Re: oblałam(em) parę razy na łuku...

Postprzez Voith » środa 28 marca 2012, 17:44

Faolan napisał(a):Prawdziwym problemem na polskich drogach nie są osoby, które mają kłopoty z jeżdżeniem do tyłu między pachołkami, tylko bezmyślni kretyni uważający się za mistrzów kierownicy. A do produkcji takich kretynów walnie się przyczyniają ludzie, którzy mają nastawienie podobne do Twojego.


No tak. Osoby dostające PJ, które w ich mniemaniu czyni ich kierowcami przy braku jakichkolwiek umiejętności wykraczających poza zadania egzaminacyjne w ogóle nie stwarzają zagrożenia. Jazda w tył po łuku to zadanie - zadanie przejechania pojazdem po określonej trajektorii i zatrzymania w określonym miejscu czyli - weryfikacji panowania nad pojazdem. Nie wypowiem się na temat zasadności tego manewru na egzaminie, jednak jakiś cel można w nim znaleźć. Inna sprawa że według mnie łuk na egzaminie powinien mieć losowany kąt oraz losowe ustawienei tyczek. Właśnie po to, żeby kursant myślał co robi a nie kopiował. Pojazd również powinien występować w wersji sedan i htb -> również do losowania. Uczy się taki kursant na Yarisie, zdaje egzamin, wsiada w swoje auto i co dalej? dalej ma się uczyć? a kto go ma uczyć? przecież ma uprawnienia... i to chciałbym zauważyć że na pojazdy do 3,5 tony a coponiektóre potrafią być naprawdę duże.

Faolan napisał(a):Mitowi, że jazda po łuku wspaniale przygotowuje do manewrów na drodze hołdują osoby, które nie rozumieją natury procesu nauki.


Według mnie łuk w takiej formie, jak na egzaminie jest kiepską formą weryfikacji czegokolwiek, uważam jednak że pacjet podczas egzaminu na placu manewrowym powinien się wykazań choć podstawowym opanowaniem pojazdu.

Faolan napisał(a):Jeśli chcesz opanować manewr X, to powinieneś ćwiczyć manewr X, a nie jakiś podobny - bo nawet niewielkie różnice mogą się okazać bardzo znaczące.


Właśnie dlatego manewr ten powinien mieć kilka losowych wariantów. Poza tym place manewrowe OSK mają te łuki różne i można sobie bardziej tym wykuciem zaszkodzić niż pomóc.

Faolan napisał(a):Doskonały przykład - miejsce parkingowe pod supermarketem. Otóż ja - podobnie jak chyba większość kursantów - do jazdy *w przód* po łuku nie potrzebowałam żadnego "sposobu", tylko robiłam to na wyczucie, z doskonałym skutkiem. Teoretycznie zatem powinnam być genialnie przygotowana do zadania wjechania przodem na wyznaczone miejsce parkingowe, prawda? A gie! Na miejsce parkingowe typowo wjeżdża się po zupełnie innej trajektorii, na dodatek bez dodatkowych wyznaczników toru takich jak białe linie czy pachołki, i pomimo swego mistrzostwa na placu musiałam spędzić ze trzy godziny ćwicząc to pod sklepem, zanim zyskałam poczucie, że w miarę nieźle sobie radzę. I podkreślam, że *w miarę* - podczas gdy łuk robię idealnie.


No tak, w sumie to bardzo ważne, choć łatwiej wjechać tyłem, tylko, choroba... jak wjechać tyłem bez tyczki w drugiej lewej szybce? Pół biedy jak ćwiczysz pod sklepem bo masz na to pieniądze i czas, ale większośc tego nie zrobi bo przecież zdało prawo jazdy i ma. A potem pół godziny parkuje "na mieście" blokując ruch lub zawijając coś po drodze.

Faolan napisał(a):Dlatego instruktor, który z uporem maniaka zmusza kursanta do piłowania łuku "na wyczucie", jeśli ten sobie z tym nie radzi, jest albo bardzo głupi, albo bardzo cwany (tzn. liczy na dodatkowe godziny).


Czemu od razu skrajność i maniakalny upór? Może wystarczy spróbować nauczyć w mądry i przydatny sposób a nie klepać coś, z czego po egzaminie nie będzie żadnego pożytku?

Faolan napisał(a):Łuk powinno się opanować taką metodą, która - u tego konkretnego kursanta - pozwoli to załatwić możliwie jak najszybciej. Zaś zaoszczędzony w ten sposób czas należy poświęcić na ćwiczenie tych manewrów, które *rzeczywiście* mu się w życiu przydadzą (przede wszystkim parkowania).


Czyli rozumiem że według Ciebie sam łuk to największe zło procesu szkolenia kierowców i nie daje kompletnie nic?

Faolan napisał(a):Podobnie stwierdzenie (bardzo popularne zresztą - niestety!), że "u nas się uczy zdać egzamin, a nie jeździć" również świadczy o niezrozumieniu, o co chodzi na egzaminie. Otóż po pierwsze, egzamin jest zawsze sytuacją wyjątkową i trochę sztuczną, dlatego warto się przygotowywać właśnie do niego, a nie tylko do jeżdżenia.


Przepraszam bardzo, ale nauka jazdy w moim mniemaniu ma przygotować do JAZDY a nie EGZAMINU. Jeśli 30 godzin mało, trzeba ćwiczyć więcej. Instruktor podpisując dokumenty poświadcza przygotowanie kursanta do jazdy w ruchu, co weryfikuje egzaminator. To że Ty miałaś z kim i gdzie piłować parkowanie, to nie znaczy że ma tak każdy. Osoba po egzaminie powinna mieć pojęcie o tym co robi w pojeździe i w jakim celu... aaa no i przynajmniej jak auto się zachowuje jeśli jedziemy w przód lub w tył i kręcimy kierownicą.

Faolan napisał(a):A po drugie, egzamin to nie jest koniec nauki jazdy, tylko zaledwie pierwszego jej etapu - bo żaden kursant po 30 godzinach nie będzie dobrym kierowcą. Dlatego wymaganie, żeby koniecznie wszystko robił na wyczucie - jak stary wyga - jest bezsensowne i szkodliwe. I stąd się potem biorą niedouczeni piraci drogowi, którzy zdali, bo akurat im wyszło, ale prują przed siebie jak zawodowcy - np bo jak zdałeś na wyczucie, to znaczy, że "umiesz jeździć"!


Analizując w podobnym tonie - żaden kursant po 30 godzinach nie będzie dobrym kierowcą, jednak mało który rozumie, że powinien poćwiczyć więcej. Poza tym z tym wyczuciem odrobinę przesadzasz, bo nikt nie zabrania korzystania z lusterek czy szyb w pojeździe - problemem są instrukcje typu słupek tu - ćwierć obrotu w prawo, czekasz sekunde 1,4 obrotu w lewo. Jak robocik bez mózgu. Na ulicy się NIE DA nie myśleć, jeśli ktoś tego nie rozumie to powinien dać sobie spokój z jazdą. Mówisz niedouczeni piraci drogowi bo im wyszło i prują przed siebie - a Ci, którzy w sytuacji problematycznej zatrzymują się i stoją to co są? piraci nie bo się nie przemieszczają szybko? to jak nie piraci to co? tamowanie ruchu to również wykroczenie i niebezpieczeństwo. Oni wyjeżdżają na drogę w pewnym przeświadczeniu, jakim? parafrazując: bo jak zdałeś na obroty i tyczki, to znaczy, że "umiesz jeździć"!

Sorry... masz problem po 30 godzinach - ucz się następne 30, a nie idź na egzamin a po egzaminie korzystaj z rad osób które wykwalifikowane w tym temacie nie są.
Voith
 
Posty: 76
Dołączył(a): czwartek 22 marca 2012, 17:04
Lokalizacja: Nowa Huta

Re: oblałam(em) parę razy na łuku...

Postprzez rey63 » środa 28 marca 2012, 18:31

Ja dzisiaj zrobilem luk idealnie lecz gościu sie przyczepił,że cały czas
cofałem na lusterkach a miałem patrzec przez tylną szybe.
za drugim razem zacząłem sie oglądac i najechałem na linie i po ptokach
pokłuciłem sie z nim że jak bede cofał jakimś dostawczakiem to
niby jak mam patrzec przez tylną szybe. To mi odpowiedział że mam
sam sobie PJ wystawic. Dodam tylko ze był to wyjątkowy CHAM
Zawsze myslałem że cofanie na samych lusterkach to jest już
teraz normalne a tu d. pa.
rey63
 
Posty: 1
Dołączył(a): środa 28 marca 2012, 18:17

Re: oblałam(em) parę razy na łuku...

Postprzez garrik » środa 28 marca 2012, 20:44

Faolan napisał(a):Dlatego instruktor, który z uporem maniaka zmusza kursanta do piłowania łuku "na wyczucie", jeśli ten sobie z tym nie radzi, jest albo bardzo głupi, albo bardzo cwany (tzn. liczy na dodatkowe godziny).

Dodałbym do listy instruktora leniwego, który jazdę po łuku uznaje za dobry moment na poczytanie gazety i takiego, który po prostu instruktorem być nie powinien, bo nie potrafi wyczuć jakiego rodzaju "sprzężenie zwrotne" zastosować w przypadku konkretnego kursanta. Jazda "na sposób" nie daje pewności siebie, co widać na placu WORDu gdy co druga osoba kończy egzamin na tym nieszczęsnym łuku - pierwsza próba nie wychodzi to na drugiej nerwowo nie wytrzymują.
garrik
 
Posty: 165
Dołączył(a): środa 14 marca 2012, 13:37

Re: oblałam(em) parę razy na łuku...

Postprzez Faolan » środa 28 marca 2012, 22:17

Voith napisał(a):No tak. Osoby dostające PJ, które w ich mniemaniu czyni ich kierowcami przy braku jakichkolwiek umiejętności wykraczających poza zadania egzaminacyjne w ogóle nie stwarzają zagrożenia.


Oczywiście, że stwarzają. Ale co z tego? Jak sam piszesz dalej "łuk w takiej formie, jak na egzaminie jest kiepską formą weryfikacji czegokolwiek" - i to, że człowiek nauczył się łuku "na sposób" nic nie mówi o innych jego umiejętnościach. I nie opowiadaj mi o "podstawowym opanowaniu pojazdu" - bo nie rozmawiamy tutaj o sytuacji, kiedy kursant nie jest w stanie jechać prosto ani zmieścić się w kopercie. W tym zakresie łuk jest oczywiście przydatny dla egzaminatora, bo dzięki temu może on liczyć, że jak wyjedzie z delikwentem na miasto, to ten będzie w stanie utrzymać się na swoim pasie, skręcić w boczną ulicę (przynajmniej w prawo :D) i nie rąbnie w nikogo przed światłami. Natomiast wszelkie "sposoby" typowo dotyczą tylko jednego elementu łuku - skrętu tyłem - który akurat w tej formie niewiele ma wspólnego z rzeczywistymi sytuacjami na drodze, więc robienie z tego wielkiego halo nie ma sensu.

Faolan napisał(a):Jeśli chcesz opanować manewr X, to powinieneś ćwiczyć manewr X, a nie jakiś podobny - bo nawet niewielkie różnice mogą się okazać bardzo znaczące.


Właśnie dlatego manewr ten powinien mieć kilka losowych wariantów.


Ale przecież właśnie warianty są. Mamy jako możliwość na egzaminie zawracanie z użyciem infrastruktury, zawracanie na trzy, parkowanie... I te konkretne manewry należy ćwiczyć, bo w ten sposób wyrabiamy sobie orientację na elementy, które potem będziemy spotykać w życiu codziennym - krawężniki, inne samochody itd. - a nie uczymy się zręcznie operować w sztucznie stworzonym "korytarzu" wyznaczonym przez linie i tyczki.

No tak, w sumie to bardzo ważne, choć łatwiej wjechać tyłem, tylko, choroba... jak wjechać tyłem bez tyczki w drugiej lewej szybce?


Doskonała uwaga - tylko że jest to właśnie argument przeciwko Tobie :) Problem polega na tym, że - podobnie jak wiele innych osób - najwyraźniej wyobrażasz sobie "wyczucie" jako jakaś magiczną moc. Czyli że jak ktoś je posiadł, to w ogóle nie widzi takich rzeczy jak tyczki, tylko jedzie naprzód cudownym instynktem wiedziony. Tymczasem wyczucie - w tym konkretnym kontekście - to umiejętność orientowania się w przestrzeni poprzez ocenę wzajemnego położenia różnych punktów kontrolnych, m.in. takich jak szybki i tyczki właśnie. Tyle tylko, że kiedy to robię "na sposób", świadomie skupiam się na konkretnych punktach, a robiąc to "na wyczucie" biorę pod uwagę więcej punktów, i działam w dużej mierze podświadomie. I na tym polega problem - bo wiele osób pokonujących łuk "na wyczucie" tak naprawdę RÓWNIEŻ uczy się orientować na tyczki, co potem skutkuje problemami, gdy tyczek niet.

Jako ilustracja kolejny przykład z mojego doświadczenia. Jadąc w przód po łuku ("na wyczucie") mam się zatrzymać się w obrębie koperty. Z tym akurat nie miałam żadnego problemu (przewróciłam pachołek tylko raz, na samym początku), a pod koniec nauki potrafiłam już stanąć tak blisko końcowej tyczki, że aż się pan instruktor dziwował, że z taką chirurgiczną precyzją się dostawiam :) A mimo to przy nauce parkowania kilkakrotnie najeżdżałam na krawężnik. Dlaczego? Bo na kopercie naturalnym punktem odniesienia była tyczka, podczas gdy na ulicy należy oceniać swoją pozycję inaczej. I co mi z tego świetnego, "chirurgicznego" wyczucia...?

Czemu od razu skrajność i maniakalny upór? Może wystarczy spróbować nauczyć w mądry i przydatny sposób a nie klepać coś, z czego po egzaminie nie będzie żadnego pożytku?


Rzecz w tym, że nie da się uczyć łuku w sposób, który naprawę przyda się po egzaminie - bo po egzaminie nie będziesz już jeździł na placu manewrowym. Pomimo wszelkich podobieństw między elementami łuku a niektórymi sytuacjami życiowymi - np. skręcaniem tyłem w boczną ulicę, aby zawrócić - o wiele lepsza metoda nauki takich manewrów to po prostu ich wykonywanie. Trening na placu manewrowym może być dobrym wstępem - ale kiedy dochodzi już do cyzelowania umiejętności, to prawda jest taka, że w tym momencie zaczynasz pogłębiasz przede wszystkim swoją umiejętność przemieszczania się po łuku egzaminacyjnym. I dlatego uważam, że nie ma się co podniecać tym, że ktoś to robi na "sposób".

Przepraszam bardzo, ale nauka jazdy w moim mniemaniu ma przygotować do JAZDY a nie EGZAMINU. Jeśli 30 godzin mało, trzeba ćwiczyć więcej. Instruktor podpisując dokumenty poświadcza przygotowanie kursanta do jazdy w ruchu, co weryfikuje egzaminator
.

Kurs ma ci zapewnić umiejętność jazdy *w stopniu wystarczającym* do bezpiecznego uczestniczenia w ruchu *I* przygotować cię do egzaminu. Ignorowanie tego drugiego elementu i udawanie, że egzamin to po prostu zwykła przejażdżka jest naiwne. A żeby było śmieszniej, właśnie nauka przemieszczania się po łuku egzaminacyjnym do tyłu to w dużej mierze przygotowanie do EGZAMINU, a nie do JAZDY - bo jest to sztucznie stworzona sytuacja, której na mieście raczej nie spotkasz.

To że Ty miałaś z kim i gdzie piłować parkowanie, to nie znaczy że ma tak każdy.


Całkowicie pominąłeś sens tego, co napisałam. Nikomu nie każę ćwiczyć samodzielnie pod supermarketem; a niech sobie to robi w eLce - ale jeśli chce sprawnie parkować, to niech się uczy parkowania, a nie łudzi się, że zdobywa tę umiejętność na łuku.

Analizując w podobnym tonie - żaden kursant po 30 godzinach nie będzie dobrym kierowcą, jednak mało który rozumie, że powinien poćwiczyć więcej
.

Owszem, to prawda - i między innymi właśnie dlatego nie rozumie, bo go faszerowano takimi argumentami jak Twoje. Dlatego uważam, że warto mocno podkreślać znaczenie dalszego treningu, zamiast demonizować "sposoby" na łuk, i robić idiotów z ludzi, którzy je stosują.

Poza tym z tym wyczuciem odrobinę przesadzasz, bo nikt nie zabrania korzystania z lusterek czy szyb w pojeździe - problemem są instrukcje typu słupek tu - ćwierć obrotu w prawo, czekasz sekunde 1,4 obrotu w lewo. Jak robocik bez mózgu. Na ulicy się NIE DA nie myśleć, jeśli ktoś tego nie rozumie to powinien dać sobie spokój z jazdą.


Dzięki, dzięki - to jest naprawdę doskonała ilustracja tego, o czym mówiłam wcześniej, czyli niezrozumienia procesów, które składają się na naukę :)

Po pierwsze, wyczucie nie ma nic wspólnego z myśleniem. Wręcz przeciwnie! Osoby, które mają jakaś umiejętność opanowaną na wyczucie często nawet nie są w stanie dokładnie wyjaśnić, jak to robią - a jak się zaczną za bardzo nad tym zastanawiać w trakcie robienia, to nierzadko zaczynają popełniać błędy. Innymi słowy, stawiasz problem, który nie istnieje.

Ale ważniejsza jest tutaj druga sprawa - to rozgraniczenie między jazdą "na sposób" i "na wyczucie", jakby to były dwie całkowicie różne rzeczy (z których jedna jest dobra, a druga z gruntu zła). Zwracam na to szczególną uwagę, bo wielokrotnie zetknęłam się z takim podejściem - a co najgorsze, jest ono również częste u instruktorów.

Tymczasem jest to bzdura - i to niezmiernie szkodliwa! Tak jak już sygnalizowałam wcześniej, osoby jadące "na sposób" robią w istocie to samo, co te jadące "na wyczucie" (tzn. orientują się w przestrzeni na podstawie położenia pewnych punktów) tyle tylko, że w mniejszym zakresie (mniej punktów) i w pełni świadomie. I jest to normalny pierwszy etap przyswajania sobie praktycznych umiejętności. Jest zupełnie normalne, że na początku rozkłada się zadanie na czynniki pierwsze, stosuje różne metody pomocnicze, i szuka takich punktów odniesienia, z których można korzystać świadomie. To ułatwia i przyspiesza naukę, pozwala uniknąć wielu błędów - i (co ważne) w żaden sposób nie przeszkadza w wyrabianiu wyczucia. I uważam za rzecz naprawdę przerażającą, że w świecie nauki jazdy coś tak normalnego traktuje się jak przejście na ciemną stronę mocy :(

Oni wyjeżdżają na drogę w pewnym przeświadczeniu, jakim? parafrazując: bo jak zdałeś na obroty i tyczki, to znaczy, że "umiesz jeździć"!


Nie. Jeśli ktoś musiał zdawać na obroty i tyczki, to znaczy, że od początku mu nie szło; a taka osoba zazwyczaj potem doskonale pamięta, że nie jest mistrzem kierownicy. Natomiast kursanci, którzy bez problemu nauczyli się "na wyczucie" mają do tego talent - i właśnie takie osoby najczęściej wierzą, że nie muszą się już wysilać.
Faolan
 
Posty: 14
Dołączył(a): wtorek 15 lutego 2011, 15:19

Re: oblałam(em) parę razy na łuku...

Postprzez Faolan » środa 28 marca 2012, 22:29

garrik napisał(a):
Faolan napisał(a):Dlatego instruktor, który z uporem maniaka zmusza kursanta do piłowania łuku "na wyczucie", jeśli ten sobie z tym nie radzi, jest albo bardzo głupi, albo bardzo cwany (tzn. liczy na dodatkowe godziny).

Dodałbym do listy instruktora leniwego, który jazdę po łuku uznaje za dobry moment na poczytanie gazety i takiego, który po prostu instruktorem być nie powinien, bo nie potrafi wyczuć jakiego rodzaju "sprzężenie zwrotne" zastosować w przypadku konkretnego kursanta. Jazda "na sposób" nie daje pewności siebie, co widać na placu WORDu gdy co druga osoba kończy egzamin na tym nieszczęsnym łuku - pierwsza próba nie wychodzi to na drugiej nerwowo nie wytrzymują.


Z tym leniwym instruktorem to masz rację - ale ostatnim zdaniem bym polemizowała. Pewność siebie daje takie podejście, które zapewnia *powtarzalność* (tzn. pozwala ci za każdym razem - czy niemal każdym razem - pojechać poprawnie). I dobry sposób - tzn. dobry dla danej osoby - taką właśnie powtarzalność gwarantuje. Ale niestety - jak sam zauważyłeś - duża część instruktorów nie potrafi dostosowywać metod nauki do potrzeb ucznia, tylko stosuje swoje ulubione (i oczywiście "jedyne właściwe")... no i takie są skutki.
Faolan
 
Posty: 14
Dołączył(a): wtorek 15 lutego 2011, 15:19

Re: oblałam(em) parę razy na łuku...

Postprzez garrik » środa 28 marca 2012, 23:40

No właśnie sęk w tym, że większość tych magicznych sposobów opiera się na mechanicznym powtarzaniu tego samego algorytmu zupełnie oderwanego od tego co się dzieje wokół samochodu. Jazda na lusterka + upewnianie się przez tylną szybę sprawia, że to JA i tylko JA kieruję samochodem a nie on mną bo koryguje tor jazdy na bieżąco więc niezależnie od tego czy na kopertę wjadę centralnie, czy tuż przy którejś linii wiem, że sobie poradzę z jazda w tył. Już nie dyskutuje nawet o sensowności tego zadania egzaminacyjnego, twierdzę po prostu, że uczenie "na sposób" częściej przynosi szkodę niż pożytek bo jak coś pójdzie nie tak to taka osoba zwykle spali się przy drugim podejściu. A fakt, że na placu treningowym "sposobem" wychodzi 99 na 100 prób, nie oznacza, że w stresie egzaminacyjnym też się uda (po zdawalności widać, że nie bardzo)

Zdawałem egzamin dwukrotnie, dwukrotnie też zdarzyło mi się zatrzymać samochód poza koperta (czułe hamulce maja te nowe yarisy ;p) więc miałem powtórki - za każdym razem nie przeszkodziło mi to wyjechać na miasto mimo, że należę do osób które są dość nerwowe. Moim zdaniem gdybym ten łuk robił na jakieś dziwne sposoby to, podobnie jak większość osób przede mną, skończyłbym egzamin po pierwszych 2 zadaniach.
garrik
 
Posty: 165
Dołączył(a): środa 14 marca 2012, 13:37

Re: oblałam(em) parę razy na łuku...

Postprzez sarenka93 » czwartek 29 marca 2012, 08:45

garrik zgadzam się zupełnie z Twoim stwierdzeniem. Sama oblałam na łuku za pierwszym razem - nie umiałam sobie tego wybaczyć bo przecież na placu w OSK śmigałam na wszystkie strony. Niestety nauczono mnie też metodą na pachołki... coś się pokręciło, inny obraz,inny widok i ciach najechałam na linię! Za drugim razem robiłam już tylko i wyłącznie na własne przeczucie i ta metoda była niezawodna ;) obserwując otoczenie, kręcąc powoli i wtedy kiedy powinnam nie miałam żadnego problemu.. wcześniej byłam nauczona do mechanicznych ruchów co wg mnie nie jest dobra rzeczą przy prowadzeniu jakiegokolwiek pojazu..
sarenka93
 
Posty: 8
Dołączył(a): piątek 30 września 2011, 12:27

Re: oblałam(em) parę razy na łuku...

Postprzez Radhezz » czwartek 29 marca 2012, 21:13

Nie miejcie pretensji do manewru/zadania egzaminacyjnego jakim jest łuk - jeśli wam się noga powinęła, bo robiliście "na tyczki", to w sumie sami wiecie że to nie zadanie jest całym złem tego świata. Bo to albo wy zrobiliście błąd (wątpię aby ktoś się przyznał), albo ktoś was źle nauczył.

Chciałbym tylko przypomnieć, że jeszcze w 2005 roku obowiązywał inny plac manewrowy, gdzie parkowało się na styk między tyczkami. Było larum, że to nieżyciowe, i plac ograniczono jedynie do tego nieszczęsnego łuku, dodatkowo poszerzając go jeszcze o 0,5 metra w stosunku do tego ze starego egzaminu. Zadanie te zostało jako podstawowe (jedno z dwóch), mające na celu ustalenie czy delikwent na tyle panuje nad pojazdem, żeby mu pozwolić na drogę publiczną wyjechać. A ludzie dalej nie dają sobie rady i psioczą - ale na logikę, to co w tym takiego trudnego?

Ja nowy łuk ostatnio robiłem chyba ze 2 lata temu - przejeżdżałem z koleżanką która akurat zdawała B obok placu manewrowego na który można sobie było "ot tak" wjechać z pachołkami i w ogóle. Pierwszy przejazd sam zrobiłem, żeby sprawdzić czy w ogóle dużym Mercedesem (sedan) da radę, i rzeczywiście dało, choć na kopertę to oczywiste że nie było co patrzeć, bo auto dłuższe. No i ona też dała radę bez problemu, choć za pierwszym razem zgarnęła przy cofaniu "pyskiem" auta zewnętrzny pachołek. Ale to był jednorazowy błąd. Po paru przejazdach nie było mowy o tym, żeby małym egzaminacyjnym hachbackiem nie dała rady na łuku.
[A][B][BE][C][CE][D][DE]
Pojazdy uprzywilejowane ABCD
Jeśli nie przeklinasz w trakcie prowadzenia samochodu, to znaczy, że prawdopodobnie należysz do tej grupy kierowców, na których my wszyscy przeklinamy.
Avatar użytkownika
Radhezz
 
Posty: 758
Dołączył(a): poniedziałek 05 marca 2012, 15:30
Lokalizacja: Opole

Re: oblałam(em) parę razy na łuku...

Postprzez Faolan » wtorek 03 kwietnia 2012, 11:50

garrik napisał(a):No właśnie sęk w tym, że większość tych magicznych sposobów opiera się na mechanicznym powtarzaniu tego samego algorytmu zupełnie oderwanego od tego co się dzieje wokół samochodu.


Nieprawda. Wszystkie (lub prawie wszystkie) sposoby uwzględniają obserwację tyczek - a te, o ile dobrze pamiętam, jednak poza samochodem się znajdują :)

I jeszcze raz chcę powtórzyć - te sposoby nie są "magiczne". "Sposób" to nic innego, jak znacznie uproszczona i świadomie stosowana wersja tego, co robi człowiek działający na wyczucie.

I takie ułatwienia stosowane są POWSZECHNIE podczas nauki różnych umiejętności. Uczyłeś się gry na flecie w szkole? Na początku zazwyczaj dzieciaki dowiadują się, która dziurka odpowiada której nucie - a potem dostają zapis nutowy do odegrania. To jest właśnie nauka "na sposób", bo ucząc się gry wyłącznie "na wyczucie" trzeba by się ograniczyć tylko do samych dźwięków. I, notabene, są ludzie, którzy to potrafią. Trochę pofiukają, czy pobrzdąkają na danym instrumencie, zapamiętają, jaki dźwięk odpowiada jakiej dziurce/strunie/klawiszowi, a potem zaczynają odgrywać melodie ze słuchu. No i szacun - ale dla tych, którzy nie są tacy zdolni, nuty są ogromnym ułatwieniem. A przecież też można narzekać, że nie mają one nic wspólnego z muzyką, bo teoretycznie dzięki nim nawet głuchy może grać...

twierdzę po prostu, że uczenie "na sposób" częściej przynosi szkodę niż pożytek bo jak coś pójdzie nie tak to taka osoba zwykle spali się przy drugim podejściu. A fakt, że na placu treningowym "sposobem" wychodzi 99 na 100 prób, nie oznacza, że w stresie egzaminacyjnym też się uda (po zdawalności widać, że nie bardzo)


Za szybko wyciągasz wnioski. Najpierw trzeba zapytać, ile z tych osób, które nie zdały, uczyło się na sposób, a ile na wyczucie? Zwróć uwagę, że według ankiety przypiętej do tego tematu, to te drugie stanowią prawie 70 % pechowców.

Ja osobiście uważam, że większość osób nie zdaje, ponieważ nie potrafi się uczyć - a instruktorzy im nie pomogli, bo wielu z nich z kolei nie bardzo potrafi nauczać. I właśnie te ataki na "sposoby" to jeden z objawów tej powszechnej nieumiejętności.

Prawda jest taka - nauka "na wyczucie" to najprostszy i najbardziej prymitywny sposób przyswajania umiejętności, ponieważ polega po prostu na "piłowaniu" aż do skutku. I w praktyce sprawdza się ona naprawdę jedynie u osób, które mają do tego talent. Jeśli jednak ktoś nie jest szczególnie uzdolniony, to POWINIEN się uczyć na sposób, bo tak jest szybciej, sprawniej i lepiej. To oczywiście nie oznacza, że każdy sposób jest dobry, ani też, że każdy się sprawdzi u tego konkretnego kursanta - ale ogólnie demonizowanie "sposobów" to szkodliwy absurd.

Moim zdaniem gdybym ten łuk robił na jakieś dziwne sposoby to, podobnie jak większość osób przede mną, skończyłbym egzamin po pierwszych 2 zadaniach


Temu nie zaprzeczę - Ty sam siebie znasz najlepiej. Popełniasz jednak powszechny błąd automatycznie odnosząc własne doświadczenia do wszystkich zdających. Ludzie są różni.

Przykładowo, ja poszłam na egzamin bez szczególnego stresu właśnie dlatego, że miałam w zanadrzu garść sposobów. Bo sposoby - jeśli się je stosuje inteligentnie - mają to do siebie, że dają większą kontrolę nad sytuacją. Ponieważ wyczucie działa na poziomie podświadomym, kiedy popełnisz błąd - a na etapie nauki zawsze popełniamy błędy - to nawet nie wiesz, dlaczego. Jak zaczęłam się uczyć parkowania na wyczucie, to raz robiłam to idealnie, raz kiepsko, a innym razem w ogóle mało nie stuknęłam w samochód obok... Byłam totalnie nieprzewidywalna, czułam, że nie panuję nad sytuacją, i - co najgorsze - nie byłam w stanie świadomie niczego poprawić. Gdybym w takim stanie poszła na egzamin, nerwy by mnie zżarły. Ale instruktor, u którego wzięłam jazdy doszkalające wskazał mi punkty orientacyjne - i raptem manewr stał się znacznie bardziej powtarzalny, a ponadto, jeśli popełniłam błąd, mogłam go zdefiniować (np. za bardzo wysunęłam się w przód w stosunku do punktu orientacyjnego), i - co najważniejsze - świadomie naprawić (następnym razem uważać, żeby nie pojechać za bardzo w przód.)
Faolan
 
Posty: 14
Dołączył(a): wtorek 15 lutego 2011, 15:19

Re: oblałam(em) parę razy na łuku...

Postprzez Faolan » wtorek 03 kwietnia 2012, 11:59

Radhezz napisał(a): ale na logikę, to co w tym takiego trudnego?


Trudności nie ocenia się "na logikę", tylko w praktyce, u konkretnej osoby. Co dla jednego jest bułką z masłem, dla drugiego może być dużym wyzwaniem.
A takie podejście, jak Twoje, to niestety typowy błąd, który zdarza się też i instruktorom (przyczyniając się nierzadko do niezdanych egzaminów).
Faolan
 
Posty: 14
Dołączył(a): wtorek 15 lutego 2011, 15:19

Re: oblałam(em) parę razy na łuku...

Postprzez Radhezz » wtorek 03 kwietnia 2012, 12:36

Dobra, tylko ja się zastanawiam jaki można mieć sposób na łuk?

Do przodu chyba wszyscy umieją jechać, a do tyłu się jedzie tak samo, może wolniej.Wykonuje się te same ruchy kierownicą co chwilę wcześniej, tylko w odwrotnej kolejności - chociaż to akurat nie jest dobry sposób :) Trzymać się blisko wewnętrznej linii i nie kręcić niepotrzebnie kierownicą. I choć może się to wydawać nieprawdopodobne, ale te dwie wskazówki sprawdzają się na łuku dla każdej kategorii B, C, D. Również w niewyobrażalnych chyba dla większości kursantów B, kategoriach "+E", gdzie cofa się po łuku z przyczepą, która skręca z opóźnieniem, a w dodatku żeby nią skręcić należy zespół pojazdów "złamać", co wymaga kręcenia kierownicą w odwrotnie do kierunku w który chcemy skręcić. Tyle że w "+E" właśnie dochodzi ta zabawa z zachowaniem przyczepy/naczepy przy cofaniu, więc ciekawostek jest więcej.
[A][B][BE][C][CE][D][DE]
Pojazdy uprzywilejowane ABCD
Jeśli nie przeklinasz w trakcie prowadzenia samochodu, to znaczy, że prawdopodobnie należysz do tej grupy kierowców, na których my wszyscy przeklinamy.
Avatar użytkownika
Radhezz
 
Posty: 758
Dołączył(a): poniedziałek 05 marca 2012, 15:30
Lokalizacja: Opole

Re: oblałam(em) parę razy na łuku...

Postprzez garrik » wtorek 03 kwietnia 2012, 15:30

Faolan, trenując masz jeden pas, na egzaminie często są dwa obok- już przeczytałem na tym forum kilka relacji z egzaminu, gdy kursant cofał i nagle nie wiedział/ła jak to się stało, że samochód wjechał w tyczkę. Dziękuję za taką kontrolę nad autem - zagapisz się, na sekundę zmyli cię tyczka z sąsiedniego toru i po egzaminie. Może źle się wyraziłem, że jadąc sposobem jesteś zupełnie oderwana od rzeczywistości wokół, problem tylko w tym, że tak jadąc masz 2-3 punkty odniesienia natomiast jadąc na lusterku mam ciągłą informację. Ciężko to w sumie nawet nazwać jazdą na wyczucie - po prostu jadę według lepszego moim zdaniem punktu odniesienia.

Nie wiem czy kobiety mają inne mózgi niż faceci? Bo z tego co wiem, mózg faktycznie potrafi sobie radzić z fragmentaryczna informacją, ale jednak lepiej pracuje i podejmuje lepsze decyzje jeżeli ma ciągłą, stabilną informację z której może sobie odfiltrować to co ważne. Może jestem ignorantem, ale jeśli instruktor na starcie uczy kogoś wyczekiwania na daną tyczkę, w danej szybie to jest to po prostu dupa a nie instruktor. Natomiast jeśli jest to ratunek dla kogoś kto piątą godzinę trenuje i ciągle psuje co drugi przejazd - nie wiem czy chce się poruszać z taką osobą po tej samej drodze. Na flecie można grać zawodowo, amatorsko, albo nie grać w ogóle z powodu braku minimum talentu. Myślę, że z samochodem jest podobnie.
garrik
 
Posty: 165
Dołączył(a): środa 14 marca 2012, 13:37

Re: oblałam(em) parę razy na łuku...

Postprzez Agnessj » piątek 23 sierpnia 2013, 19:52

Dodam ze dzisiaj zdawałam łuk pieknie wychodził a na egzaminie minimalnie zahaczyłam lusterkiem
Nie wiem właśnie czemu bo teraz cieżko mi to zinterpretować ale fakt ze jechałam łukiem gdzie obok był zaraz drugi i nie mam pewności czy to mnie zmyliło czy tak tez kiepsko dzisiaj wyszło.
W przyszły czwartek drugie podejście, dokupiłam dwie godziny w innym ośrodku żeby poćwiczyć łuk i ręczny hamulec toyota która jest na egzaminie, uczyłam sie na toyocie 5 biegowej i dzisiaj wsiadajac do tej na egzaminie była dla mnie róznica ;/

Miałam bardzo sympatycznego egzaminatora, wiec tym bardziej żałuje ze sie nie udało
Avatar użytkownika
Agnessj
 
Posty: 10
Dołączył(a): środa 24 lipca 2013, 11:53

Re: oblałam(em) parę razy na łuku...

Postprzez bebebe » wtorek 03 września 2013, 11:41

Ja oblałem łuk na pierwszym egzaminie, wjeżdżając raz na linię wew., a drugi na zew. Wyszło jak wyszło, chyba dlatego, że zdawałem wieczorem i byłem mocno zmęczony.
Parę dni później zrobiłem 4 godziny jazd doszkalających z dużym naciskiem na łuk. Uczyłem się jazdy po łuku z patrzeniem przez prawą tylną szybę pasażera: kiedy pojawia się pierwszy słupek w jej połowie - kręcę 3/4, potem kiedy następny - dokręcam jeszcze 1/4 i zaczynam szybko patrzeć przez tylną szybę. Prostuję koła w momencie kiedy środkowy tylny słupek (ten na samym końcu) znajdzie się na linii mniej więcej pośrodku lewego zagłówka a środkowej osi auta. A potem powoli do tyłu - tak, żeby ten tylny słupek na końcu znalazł się w samym środku tylnej szyby. Dla mnie lekkim problemem było szybkie przeniesienie wzroku z prawej tylnej szyby na kierownicę podczas prostowania kół a potem odwrócenie się na tylną szybę (tę za plecami) - ale to da się wyćwiczyć.

A, no i ze stresu trzęsła mi się noga na sprzęgle. Moja metoda - pilnować, żeby pięta cały czas dotykała podłogi (oczywiście przednia część stopy zostaje na sprzęgle :)). Jeżeli pięta opiera się na podłodze, to sama noga mniej się męczy, mięśnie nie są tak spięte i nie ma tego przeklętego trzęsienia - tak przynajmniej było w moim przypadku.

Powodzenia!
bebebe
 
Posty: 1
Dołączył(a): wtorek 03 września 2013, 11:14

Re: oblałam(em) parę razy na łuku...

Postprzez Colossus » środa 04 września 2013, 19:42

Pojazd również powinien występować w wersji sedan i htb -> również do losowania. Uczy się taki kursant na Yarisie, zdaje egzamin, wsiada w swoje auto i co dalej? dalej ma się uczyć? a kto go ma uczyć? przecież ma uprawnienia... i to chciałbym zauważyć że na pojazdy do 3,5 tony a coponiektóre potrafią być naprawdę duże.


Dokładnie tak, powinni jeszcze do puli losowania dodać traktor, czołg i śmigłowiec bojowy.

wsiada w swoje auto i co dalej? dalej ma się uczyć? a kto go ma uczyć? przecież ma uprawnienia...


Rozumiem, że ty zaraz po odebraniu prawa jazdy, potrafiłeś bezbłędnie prowadzić wszystkie pojazdy do 3,5t ?

Tak jest skonstruowany egzamin w tym kraju, odbierasz prawko i... niespodzianka, uczysz się jeździć. :roll:
Colossus
 
Posty: 33
Dołączył(a): poniedziałek 25 lutego 2013, 20:59

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Egzamin na prawo jazdy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 46 gości