@daghda
Wybrałem te bardziej 'drogowe'

Wjazd na chorwacką autostradę. Koza uwzględniona w cenniku - robi się egzotycznie


Sama autostrada robi wrażenie. Masa wiaduktów, wielokilometrowych tuneli... a u nas taki problem z budową mają, gdzie trochę piachu nawieźć i asfalt położyć.

Sławna Magistrala Adriatycka... widoki całkiem, całkiem... ale sama droga całkiem normalna i szeroka.

3 kwitnące agawy w 1 miejscu o.O

Zadaszone parkingi na plażach... standard na Wielkiej Plaży. Z reszta w ogóle plaże są tam bardzo na uboczu i większość dojeżdża samochodami... nie, tak jak u nas, że budy i stragany przechodzą w plażę

To już Albania... i nie rozjedź nikogo na rondzie (4, czy 5 pasów)

Ale spoko, grupa pościgowa czuwa... oczywiście też na środku.

Przeciętny przedstawiciel architektury albańskiej po oddaleniu się 20m od głównej ulicy.

Za to L'ki merce


No ale w końcu też i znajdujemy albańką autostradę... też całkiem konkretna, a później nawet też ciągnie się przez spory kawałek Kosowa... tylko te krowy na poboczach



No i jest Kosowo. masa sie buduje, masa się wybudowała... masa do wybudowania...

O tym, ze nie jest to całkiem zwykłe państwo przypominają tylko co chwila spotykane patrole KFOR, ewentualnie posterunki czy bazy wojskowe. No i znaki dla czołgów xD





'Zakaz parkowania'

Autostrady się kiedys kończą... momentami nawet i asfalt



Zgodnie z przypuszczeniami- już chyba tylko u nas nie ma tych liczników.

Góry w Kosowie... widoki bardzo fajne... wspinamy się pierwszy raz autkiem na ponad 1800m nad poziom morza. Niestety droga na końcu rzeczywiście jest nieprzejezdna na samochodów... przynajmniej dla naszego





Kupka z sianem nieco stara się to utrudnić powrót, ale udaje się wyprzedzić


Podejście inna drogą, ta trasa już pewna... poraz drugi wdrapujemy się na 1800. Widok w dół gdzie 'przed chwilą' jescze byliśmy. Na szczycie przejscie graniczne i zdjazd z górki (ale absolutnie z gór nie wyjeżdżamy...jeszcze przez kilka dni nie wyjedziemy). Wyprzedzanym tirom chyba pół dnia to zajmuje patrząc po ich prędkości.


Teraz góry Czarnogóry...oczywiście dalej jeździmy tylko po drogach krajowych



Takie taksówki raczej tam nie dziwią

Spadło, niech leży.


Wdrapaliśmy się na górę... a tu płasko. Czyli Durmitor blisko.

Dość konkretny most- nad kanionem Tary... chociaż spodziewałem się czegoś większego skoro to drugi co do wielkości kanion na świecie... jakoś nie widać w tym miejscu tego po nim. Niestety samego kanionu przejechać nie mogliśmy, droga zamknięta- pożar od kilku dobrych dni.


W takim razie wbijamy się autkiem wgłąb Durmitoru.Widoki konkretne.





Drogi oczywiście dalej wąskie, kręte, a zamiast pobocza- ostro w dół.... w uśmiechem na twarzy wspominamy rzekomo wymagającą magistralę znad morza.



Wspinamy się kijanką jakoś konkretnie powyżej 2 tys. metrów nad poziom morza, potem stopniowo juz coraz niżej


Raczej vanów nie spotykamy po drodze...

Ciemność, ciemność.... wtf... jaka nagła zmiana krajobrazu...



... nieco zdziwieni znaleziskiem sprawdzamy, że jest to kanion Pivy... też niemały. Chociaż największe wrażenie robi kolor wody.




Jadąc spory kawałek wzdłuż docieramy do tamy... małe zdziwko... patrzymy na jedną stronę tamy, na drugą, tak kilka razy... 'eee...głęboko tu' O.O


Docieramy do Bośni i Hercegowiny... a sumie póki co do Hercegowiny... jednak zamiast wyjeżdżac z dziczy jest coraz ciekawiej



...W pewnym momencie naszą uwagę przykuwają małe czerwone tabliczki pojawiające się co jakiś czas poprzybijane do drzew. Zbliża sie powoli wieczór, ostatnia konkretniejsza wiocha mijana dobre pół dnia temu, paliwa na niecałe 200km... a tu tylko góry i pola minowe

... nic...znajdujemy stację benzynową- opuszczona, w srodku wszystko porozwalane, szyby potłuczone- od dobrych kilku lat nie działac musi, według mapy cywilizacja powinna sie najpóźniej za 100, 150 km pojawić.


Ale im dalej tym powoli lepiej, droga się poszerza, zjeżdżamy do doliny, pojawiają się wioski, coraz większy ruch, droga już w miarę normalna, ale mosty, czy wiadukty często jeszcze odbudowywane, więc są jakieś objazdy wzdłuż potoków po betonowych płytach, spotykamy druga stację, ale ta była czynna do 20tej... po 120 km w końcu w dole przed nami we mgle ukazuje się całkiem spore miasto- cywilizacja!

Zjeżdżamy na dół i pytając się ludzi na ulicy odnajdujemy wreszcie stację benzynową

Dalej już bez większych drogowych przygód

... a przynajmniej już mało co nas było w stanie zdziwić.