Ale, sytuacja wygląda tak:

Kierowca zielony, zawraca. Piesza niebieska czeka aż będzie pusto. Kierowca czerwony jedzie przede mną jakieś 20m. Wszyscy prędkością dopuszczalną.
I teraz jak widać na obrazku, kierowca zielony, po zawróceniu postanawia przepuścić pieszą, piesza wchodzi na jezdnię, i w tej chwili kierowca czerwony już hamował, bo zagapiłem się na pieszą i mało mu w dupę nie wjechałem. Czyli hamował zanim weszła. Niestety nie zatrzymał się przed przejściem, a idealnie na, potrącając pieszą... która swoją drogą, była chyba nie przytomna, skoro dwa samochody hamują z piskiem a nawet nie spojrzała co się dzieję.
No i tak sobie myślę czyja to wina? Policja mówi, że tylko i wyłącznie wina kierowcy czerwonego. Mi się przypomina, ten program z Krakowa i podobna sytuacja, gdzie była mowa o wymuszeniu w takiej sytuacji. Bo kierowca w pojeździe zielonym zmusił do gwałtownego hamowania tego w czerwonym, głównie tym ze wyjechał z tej uliczki. Policjant mnie wyśmiewa i twierdzi, że nie można wymusić pierwszeństwa, na kimś kto jedzie innym pasem. Z racji że chciałem, aby kierowca zielony został jednak ukarany... bo moim zdaniem wykazał się głupotą, może i to nie jego wina, ale sam zachęcił pieszą do wejścia na jezdnię. Mówię że, kierowca zawracał nieprawidłowo, bo jechał pod prąd. Policja odpowiada, że to nie miało nic do rzeczy. Kierowca czerwony 500zł + chyba 10pkt, kierowca w zielony, nic. Piesza do domu poszła, pogotowie stwierdziło, że wszystko z nią ok.
Jakieś pomysły? Pewnie i czerwony jest winny, bo szczególna ostrożność itp... Ale czy aby tylko on jeden?