Witam wszystkich, to mój pierwszy post na tym forum i chciałabym podzielić się z wami opinią o szkole OES na ulicy Śląskiej. Zacznijmy od tego że w porównaniu do znajomych zaczęłam robić kurs późno, po maturze w tym roku. Szkołę za mnie wybrała praktycznie mama - jej koleżanka z pracy robiłam tam kurs i skończyła go w dwa miesiące. Okej - myślę, w sumie mi wszystko jedno, byle nie nudzić się w domu w lipcu. A okazało się, że to był strzał w dziesiątkę! Teorię zaczęłam 13 czerwca, skończyłam 10 dni później, chodziłam od poniedziałku do czwartku w godz.18-20. Wykłady prowadził pan Rysiek Ś., w sumie się starał, ale dla mnie osobiście były trochę nudne. Niby wszystko tłumaczył, rysował na tablicy, oglądaliśmy filmiki i rozwiązywaliśmy testy, ale jednak zapału w przekazywaniu wiedzy nie było widać. Później przyszła kolej na jazdy - wybrałam innego instruktora z tej szkoły, wcześniej wspomnianego przez tivolta, Jurka G. Jazdy zaplanowane na cały lipiec, terminów do wyboru mnóstwo; ponadto pani z biura zawsze była ze mną w kontakcie, jeśli zwolnił się termin u instruktora i chciałabym jeździć we wcześniejszych godzinach albo innym dniu.

Praktyczną część kursu miałam więc w dniach 30.06-11.08.2011 (jedną jazdę musiałam przesunąć na sierpień); a wspominam je baaaardzo miło, Jurek był zawsze w świetnym nastroju, cierpliwy i w miarę opanowany (zdarzało mu się na mnie krzyknąć, kiedy po raz 10 robiłam ten sam błąd, ale wtedy szybciej do mnie docierało

), wszystko dokładnie tłumaczył, nie trzymał mi sprzęgła ani kierownicy, po prostu dawał wolną rękę, żebym wiedziała, jak to jest wjechać w zakręt z nadmierną prędkością, albo ruszać z drugiego biegu - wtedy zaczęłam wreszcie pamiętać o redukcji, jak samochód gasł mi przy każdym skrzyżowaniu.

Ponadto jazdy z nim nigdy nie były nudne, zdarzało mi się nieraz płakać ze śmiechu.
Podsumowując: kierowca był ze mnie raczej mierny, ale tak jak napisałam wcześniej - nie zależało mi, dopiero po drugim niezadanym egzaminie wzięłam się w garść. Jazdy dokupiłam najpierw u Jurka, gdy po pierwszym niezdanym nie radziłam sobie z 6-biegową skrzynią, poszłam do ich filii na Czarnowiejską do Pawła H. i Dietla do Artura Ś. też wydaje mi się, że są spoko, jednak na drugim egzaminie okazało się, że nie radzę sobie z Rondem Ofiar Katynia, które otworzyli pod koniec października (podczas kursu tam nie byłam, rondo było w budowie), a na jazdach dodatkowych byłam tam raptem dwa razy, poza tym i tak na egzaminie jeździłam po trasach, które pokazał mi Jurek, a nie Paweł. Dlatego też po drugim niezdanym wróciłam do Jurka. warto też dodać, że skończył on kurs na egzaminatora, dlatego wie, gdzie jeżdżą na egzaminach i tam też jeździł ze mną - dlatego trasy na każdym z trzech egzaminów nie były dla mnie zaskoczeniem, nawet, jeśli byłam na jakiejś trasie tylko dwa razy, wiedziałam, jak jechać.

Trzeci egzamin był już więc pozytywny, co prawda Jurek był trochę zaskoczony, gdy się dowiedział (tu trzeba przyznać - częściej krytykował niż chwalił, wspieranie mnie raczej mu nie wychodziło, ale w sumie jestem mu za to wdzięczna, bo od egzaminatorów z kolei słyszałam pochwały na temat drobnych ale istotnych rzeczy, o których nie miałam pojęcia.

"
Polecam więc OES na Śląskiej, atmosfera tam jest strasznie fajna, utrzymuję z nimi kontakt do tej pory. Jeśli chciałby ktoś jednak zapisać się na jazdy do Jurka (a warto!), od przyszłego roku będzie on pracował w STACHu.
Ale się rozpisałam, mam nadzieję jednak, że ktoś to przeczyta i wybierze OES, bo naprawdę chcą nauczyć Cię jeździć i potrafią się do Ciebie dostosować.