Asilma napisał(a):Przywolany przez mnie przepis jasno określa na czyje sygnaly mamy prawo reagowć a na czyje nie. Jak egzaminator nas obleje to, to na nic zda się argument "on mnie puszczał"..To,że inny uczestnik ruchu zachowuję się niezgodnie z przepisami, lub dokonuje ich naditerpretacji nie oznacza, że mamy robić to samo. uważam po prostu, że w takiej sytuacji najwięcej zalezy od egzaminatora - jak to odbierze, albo czy chce nas oblać czy nie..Stąd napisałam,że mam wątpliwości.
Reagować mamy prawo na co chcemy i jak chcemy, bylebyśmy postępowali zgodnie z przepisami. Natomiast wiążące polecenia lub sygnały mogą dawać osoby uprawnione, których wyliczenie przedstawiłaś - pytanie tylko: po co przedstawiłaś? - skoro nie ma to żadnego związku z omawianymi sytuacjami. Co z tego, że pieszych czy kierujący kiwnął czy nie kiwnął? Ja wiem jakie mam obowiązki wobec pieszego czy kierującego i co w związku z tym mogę, a czego nie mogę zrobić. I nie musi mi nikt do tego kiwać, a jeżeli kiwnie, to po pierwsze wolno mu to zrobić, a po drugie w aspekcie moich praw i obowiązków wobec niego (i odwrotnie), niczego to nie zmienia.
Jeżeli zbliżam się do przejścia dla pieszych, dochodzi do niego również pieszy i zatrzymuje się przed nim, to ja normalnie jadę, bo mam pustą drogę. Jeżeli w międzyczasie pieszy zdecyduje się jednak wejść na przejście, a ja nie jestem jeszcze na tyle blisko, żeby jego wejście było wejściem bezpośrednio przed jadący pojazd, to może wejść i wchodzi, a ja ustępuję mu pierwszeństwa, a jeżeli jego wejście byłoby wejściem bezpośrednio przed jadący pojazd, to nie może wejść. Wszystko jasne, proste, określone przez przepisy - i, czy ktoś kiwa, czy nie, niczego formalnie nie zmienia, a jedynie może nieformalnie wzmacniać i upewniać drugą stronę o zamiarach tej pierwszej. Jaki więc sens ma przytaczanie przepisów związanych z kierowaniem ruchem, a już tym bardziej sugerowanie, że jeżeli ktoś machnął, kiwnął itp., a nie jest uprawniony do kierowania ruchem, to jego "sygnał" cokolwiek zmienia? Skoro nie jest uprawniony, to jego "sygnał" właśnie niczego nie zmienia, bo formalnie nie istnieje, prawda?
Asilma napisał(a):Co do kwestii tego włączania się do ruchu - nie odpowiedziałeś na moje pytanie... Jedzie ciąg samochodów, ja mam pierwszeństwo, ale staję i puszczam jeden samochód z owego ciągu, twoim zdaniem staje się właczającym do ruchu ( a ten jak wiadomo wjeżdża OSTATNI) więc co? Wszystkie samochody za tym wpuszczonym mają przede mną pierwszeństwo a tak sobie stoję włączając się do ruchu blokując ruch?
Tak. Przedstawiłem również przepisy, które o tym stanowią - Ty natomiast się do nich nie odniosłaś. Uważasz, że jest inaczej? Wykaż to w oparciu o przepisy.
Dla ścisłości, nie "wjeżdża ostatni", tylko ustępuje pierwszeństwa wszystkim, a to akurat wcale nie musi być tożsame z wjeżdżaniem na końcu.
Asilma napisał(a):Albo sytuacja ze schodzacym pasem. Kultura jazdy (choć przepisy tego jasno nie okreslają) nakazuje,żeby dojechac do końca pasa schodzącego i na jego końcu powinien jechać samochód raz z jednego pasa raz z drugiego, wtedy jest najpłynniej. Czy wg ciebie jak jadę tym pasem który sie nie kończy i zatrzymam się żeby wpuscić pojazd z pasa schodzacego to staję się właczającym do ruchu...?I znów wszyscy mają pierwszeństwo przede mną a ja blokuje pas pojazdom za mną....
Tak! Możesz wymienić jeszcze dziesięć i dwadzieścia tego typu sytuacji, w każdej będzie tak samo, bo w każdej zastosowanie mają te same przepisy. I nawet jeżeli Ci się one nie podobają albo nawet jeżeli są bezsensowne, to nie jest to moja wina, ani tym bardziej nie jest to powód, żeby próbować przekręcać ich interpretację do tego stopnia, że przestaje ona być prawdą.
Swoją drogą, jeżeli trzeba się w takiej sytuacji zatrzymywać, to chyba niewiele ma to wspólnego ze wspomnianą płynnością, a poza tym, dlaczego miałabyś po wpuszczeniu blokować pas ruchu, przecież zgodnie z kulturą jazdy raz jeden, raz drugi, więc następny powinien Cię wpuścić...
Asilma napisał(a):Generalizując uważam,że takie dywagacje są niepotrzebne, bo powtarzam najwiecej zalezy od egzaminatora...
A ja powtarzam, że najwięcej zależy od obowiązujących przepisów, przedstawiłem je i napisałem co z nich wynika. Odpowiedziałem już na Twoje pytania, więc mam nadzieję, że Ty w końcu odpowiesz na moje.