mk61 napisał(a):A taki "kurs" jest dla świeżego często jedyną szansą porozmawiania z kimś z zasady kompetentnym i on po prostu nie wie, że zazwyczaj OSK nie widzi w tym żadnego problemu, aby przyjść do instruktora i się podowiadywać.
Instruktor może widzieć problem, zwłaszcza gdy pracuje po 10 godzin dziennie i ma parę minut na zmianę kursantów.
Sądzisz, że każde Twoje widzimisię będzie zatwierdzane?
Hm,
sankila napisał(a):mogę Cię podać do kontroli, uzasadniając, że jeździsz lewą stroną, przejeżdżasz na czerwonym a na zielonym stoisz, i stale jeździsz pod prąd jednokierunkowymi.
To jest widzimisię? Już jak składam taki wniosek, to ma on solidne podstawy i jest rzetelnie udokumentowany.
I naucz się czytać ze zrozumieniem. Napisałam: "starosta
M O Ż E uznać wniosek za zasadny", a nie "starosta wierzy każdemu donosowi".Jak na razie, to "na gębę" zatrzymuje PJ na wniosek WKU.
Gdyby tak każde wnioski były uznawane za zasadne, to ludzie by się wręcz pozabijali z sąsiadami itp.
Jakoś się nie zabijają i to z prostego powodu. To najtrudniejsza z możliwych dróg i nie zawsze skuteczna.
W praktyce nie zawracałabym sobie d... wnioskiem do starosty, tylko załatwiłabym Cię w prostszy sposób: zgłaszając pojedyncze wykroczenia na policję. Nagranie jest wiarygodnym dowodem, a kamerkę samochodową mam, więc trzy razy wjechanie mi pod prąd na jednokierunkowej i trzy razy wjechanie mi na czerwonym świetle załatwiłoby Cię definitywnie. I odebranie prawka za punkty, i mandaty, i ryzyko, że to ja podam Cię do sądu za ustawiczne narażanie mego zdrowia i życia.
Ty byś na ten egzamin musiał tramwajem jechać i strata "cennego czasu" byłaby dla Ciebie najmniejszym problemem.
Sądzisz, że starosta zatwierdzi taki jeden wniosek, kiedy mogłaby ciążyć nad nim groźba, że będę wnioskował o zwrot kosztów mojego cennego czasu
Sądzę, że starosta spać nie może po nocach, ze strachu przed takimi groźbami
Sprecyzujmy: on ma
prawo skierować kierowcę na kontrolę a kierowca ma
obowiązek poddać się tej kontroli.
nadal nie rozumiem, na jakiej podstawie wykładowca na tym dodatkowym kursie mógłby mieć podstawy do takowego wniosku.
Np. kursant opowiada jak to kilka razy cudem uniknął kolizji z winy innych kierowców, natomiast z opisu sytuacji wychodzi, ze za każdym razem była jego wina, bo nie przepuścił, nie zatrzymał się, zajechał drogę, itp. To wystarczające podstawy, żeby zakwestionować jego umiejętności.
Oczywiście, jest mało prawdopodobne, że wykładowca będzie zawracał sobie d... jakimś kursantem, ale rozmawiamy o ewentualnej
możliwości wyłapania takich delikwentów, w trakcie kursu.
[mk61]Albo coś robimy porządnie, czyli kilkanaście/dziesiąt godzin, żeby kursant zrozumiał, albo wcale. Co dadzą te 2 godziny i co z nich kursant zapamięta?
[mk61]łatwiej przyswaja się wiedzę w luźniejszej atmosferze od kolegi, a nie od gbura w krawacie, który mówi w sposób często mało zrozumiały dla zwykłego "posiadacza" PJ.
[mk61]nie zdajesz sobie sprawy z tego, że niektóre sprawy wymagają dłuższej analizy
[mk61]podejrzewam, że wykładowca będzie miał jakiś program do omówienia, a nie tylko posłuchania i potłumaczenia ludziom, co ich boli i czego nie rozumieją.
[mk61]kursant i tak nic szczególnego się nie dowie, a jeśli się dowie czegoś nowego, to stare rzeczy wciąż mu będą sprawiały trudność.
[mk61]Linia ciągła jest dla mnie jasna i przejrzysta, ale póki jej znaczenie nie będzie dokładnie opisane w rozporządzeniu o znakach i sygnałach, to zawsze ktoś będzie wykorzystywał kruczki, dziurki, niedomówienia.
I to
J A biadolę?
Ale do rzeczy, czyli meritum wątku: dwugodzinny kurs z zakresu psychologii wypadków uważam za zasadny, powtarzanie teorii z kursu PJ - nie. Przytoczone powyżej argumenty mnie nie przekonały. Wskazują raczej, że system egzaminacyjny jest dziurawy i przepuszcza osoby, bez odpowiedniego przygotowania, więc zadziałać trzeba na wcześniejszym etapie.
Moim zdaniem, nalezy robić takie egzaminy z teorii, żeby zdali je tylko ci, którzy zrozumieli przepisy
w stopniu wystarczającym, żeby nie stanowić zagrożenia na drodze. A później, to mogą sobie założyć kółko badaczy pisma świętego PoRD i debatować nad każdą kropką i przecinkiem.
cman napisał(a):pytam nadal w kontekście rzekomego:
sankila napisał(a): Nawet policjant może zatrzymać PJ kierowcy, którego wyjaśnienia wskazują, że jest na bakier z przepisami.
A proszę (sytuacja z któregoś programu motoryzacyjnego - bodaj "Jedź bezpiecznie"):
Kierowca, włączający się do ruchu (wyjeżdżał spod bloku), uderzył w auto, jadące drogą. Policji tłumaczył, że on był blisko a oni daleko (tzn. on miał kilka metrów do pokonania, oni kilkanaście), więc miał pierwszeństwo. Zdziwił się, gdy uznano go za winnego kolizji, a jeszcze bardziej, gdy policjant zatrzymał mu PJ i uprzedził, że zostanie skierowany na weryfikację za nieznajomość przepisów.
To jest głos w dyskusji a nie: "zaśmiecanie forum, wprowadzanie bałaganu, kłótnia, prowokacja".