Barabasz napisał(a):reszta tematu dla mnie jest zakończona jako dyskusja.
A wątek jest właśnie o tej reszcie tematu, więc jeżeli nie mamy o czym dyskutować w głównym temacie, to nie mamy o czym w ogóle dyskutować - jeśli chodzi o ten wątek.
Moderatorzy: dylek, ella, klebek
przez cman » czwartek 03 marca 2011, 14:49
Barabasz napisał(a):reszta tematu dla mnie jest zakończona jako dyskusja.
przez Barabasz » piątek 04 marca 2011, 18:14
cman napisał(a): więc jeżeli nie mamy o czym dyskutować w głównym temacie, to nie mamy o czym w ogóle dyskutować .
cman napisał(a):Jak duże? Ciężko odpowiedzieć na takie pytanie, popytaj coś konkretniej.
Licencję kierowcy rajdowego/wyścigowego? Nie.
W KJS'ach? Nie.
przez cman » piątek 04 marca 2011, 18:37
przez DEXiu » niedziela 06 marca 2011, 18:59
przez cman » niedziela 06 marca 2011, 20:43
DEXiu napisał(a):Myślę nawet, że przydałoby się go jakoś nie wiem... podwiesić? Albo inaczej zachować, aby nie zaginął w odmętach forum
DEXiu napisał(a):Karanie za przekroczenie "prędkości zapewniającej panowanie nad pojazdem" (dalej będę o niej pisał jako p.z.p. albo "prędkość bezpieczna") to jest właśnie karanie (czyli próba eliminacji?) za skutki a nie przyczyny wypadków. Bo to pojęcie - w przeciwieństwie do prędkości jako takiej - jest nieweryfikowalne: nie da się obiektywnie stwierdzić, że "przekroczył pan p.z.p." inaczej, jak tylko naocznie stwierdzając, że np. rzeczony kierowca rozbił się na drzewie albo wjechał w bagażnik samochodu na końcu korka. A jak można przestrzegać czegoś, co jest baaardzo subiektywne i niemierzalne?
DEXiu napisał(a):Wiedza (albo raczej umiejętność wyczucia) z jaką prędkością można przejść dany zakręt czy odcinek, aby z niego nie wypaść albo "w razie czego" zahamować na odpowiednim odcinku jest kwestią długiego doświadczenia, którego to część (doświadczenia i wyczucia znaczy się) idzie do kosza w momencie chociażby zmiany pojazdu, którym jeździmy, zmiany obciążenia albo nawet "kapci" na kołach. Sorry - zdecydowana większość kierowców na naszych drogach to laicy, którym albo brakuje właśnie tego doświadczenio-wyczucia, albo rozumu i/lub rozsądku (doświadczenie przyjdzie z czasem, te dwie ostatnie rzeczy - niekoniecznie). Oni (my, bo wcale nie uważam, aby problem mnie także nie dotyczył) nie będą potrafili ocenić, jaka to jest ta prędkość. Zresztą nie sądzę, aby ktokolwiek był w stanie w każdych warunkach to stwierdzić.
cman napisał(a):Na wstępie zwrócę tylko uwagę, ale już pominę to, że w art. 19 Prawa o ruchu drogowym ustawodawca nakłada na kierującego obowiązek jazdy z taką prędkością, czy to się komuś podoba, czy nie, jak również nie pyta kierującego czy potrafi taką prędkość ustalić. Więc w zasadzie już na tym etapie wyjaśnianie tego zagadnienia powinno się zakończyć, no ale...
Więc ponoć kierujący nie jest w stanie tak dokładnie określić prędkości zapewniającej panowanie nad pojazdem... I dobrze, bo wcale nie musi jej określać, ma jej nie przekraczać!
(...)
I tak samo jest z prędkością jazdy - nawet niedoświadczony kierujący, który nie jest w stanie określić zbyt dokładnie maksymalnej prędkości zapewniającej panowanie nad pojazdem, może jechać z odpowiednio mniejszą prędkością, taką, której jest pewny, że będzie ona poniżej granicy.
DEXiu napisał(a):Kolejna kwestia to taka (nawiązująca zresztą do tego, o czym wspomniałem wyżej - niemierzalności p.z.p.), że aby kara (np. mandat) była skuteczna i odniosła oczekiwany skutek, karany musi być przekonany o jej słuszności (a przynajmniej wiedzieć, za co ją dostaje i w głębi duszy czuć, że faktycznie źle zrobił). Spodziewasz się, że w dobie cwaniaków i krzykaczy, którzy - przyłapani na popełnieniu szeregu wykroczeń - wypierają się wszystkiego i drą japę, że chcą dowodu (filmu), ktokolwiek da sobie wmówić, że zrobił coś, czego nie da się w sposób namacalny pokazać? (to prawie tak, jakby np. zdelegalizować promieniowanie kosmiczne i np. karać "bo przez pańskie ciało przepłynęło za dużo antycząstek")
DEXiu napisał(a):Stwierdzenie, że znajdą się idioci, którzy nie wiedzą, że ograniczenie prędkości jest górnym limitem prędkości, a nie bezwzględnym nakazem i "prędkością zawsze bezpieczną" również nie jest argumentem, bo będzie dokładnie tyle samo (albo nawet więcej) idiotów, którzy - pozbawieni ograniczeń prędkości - nie będą świadomi jaka to jest ta prędkość bezpieczna (lub co gorsza - nawet nie będą się przejmować zachowaniem czegoś takiego).
DEXiu napisał(a):Dalej - kontrprzykład dla przykładu z pieszym i samochodem na drodze bez znaków: Ktokolwiek się łudzi, że taki kierowca będzie uważał na "jakieśtam przejścia dla pieszych"? Jasne, że możemy się umówić, że piesi na nieoznakowanych miejscach nie włażą przed pojazdy niezależnie od ich prędkości. Ale umówmy się w takim razie (to jest całkowicie nierealne), że pojazdy zawsze ustąpią pieszym na oznakowanych przejściach - niezależnie od momentu wejścia pieszego. I nie obchodzi mnie (tzn. ogólnie - pieszego) jak to zrobią pędząc ile fabryka dała. No bo sorry, ale w sytuacji zniesienia ograniczeń prędkości przestaje mieć rację bytu zapis zabraniający pieszym wchodzenia bezpośrednio przed nadjeżdżający pojazd nawet na przejściach. Ewentualnie (zamiast likwidacji tego zapisu) należy precyzyjnie zdefiniować ile wynosi to "bezpośrednio". Niech to będzie np. 20 metrów (albo jakaś inna rozsądna wartość - ale bezwzględna, a NIE uzależniona od prędkości pojazdu). Oczywiście to znowu będzie martwy przepis, bo trup rozsmarowany na 100 metrach asfaltu nie powie nam za wiele i raczej się nie sprzeciwi relacji kierowcy, który oczywiście stwierdzi "przecież mi wtargnął!"Dlatego obstaję jednak, aby całkowicie to zlikwidować i CAŁĄ odpowiedzialność za uważanie na przejściach przerzucić na kierowców (mają dodatkową swobodę to niech się liczą z dodatkowym obowiązkiem). Zgadza się to zresztą z Twoją wizją "p.z.p.".
DEXiu napisał(a):To samo się tyczy przykładu ze skrzyżowaniem i wyjeżdżającym z podporządkowanej. Tu może trupa-niemowy nie będzie, ale stłuczkę można stwierdzić naocznie choćby i na długo po zdarzeniu. Pierwszy wniosek oczywisty: nieustąpienie pierwszeństwa. Dlaczego to ten z podporządkowanej ma się stresować i stawać na głowie aby udowodnić, że przy widoczności w danym miejscu i prędkości (baa - no właśnie. weź tu udowodnij, z jaką prędkością jechał "poszkodowany". powołać biegłego? śmiechu warte) to tamten nie zachował p.z.p.? Podczas gdy jadący drogą z pierwszeństwem będzie spokojnie oczekiwał (domniemanie niewinności) czy tamtemu uda się cokolwiek udowodnić, czy nie. Oczywiście w obecnym stanie prawnym jest w zasadzie tak samo - jedyna różnica to ta, że obecnie zamiast udowadniać, że przekroczono abstrakcyjną "p.z.p" ORAZ że to było przyczyną wypadku "wystarczy" udowodnić, że przekroczono dobrze zdefiniowane ograniczenie ORAZ było to przyczyną wypadku
DEXiu napisał(a):Dalej temat pokrewny: ocena prędkości. Im dalej jest pojazd, tym trudniej jest oszacować, z jaką szybkością się porusza (przy założeniu, że porusza się w naszą stronę a nie w poprzek pola widzenia). Doświadczenie nic tu nie pomoże - pewnych rzeczy nie przeskoczysz. Jeżeli widzisz "na horyzoncie" samochód, a on w rzeczywistości porusza się choćby i sto kilkadziesiąt km/h, to - choć nie jesteś w stanie stwierdzić jaka jest jego dokładna prędkość - możesz bezpiecznie przed niego się dynamicznie włączyć. Ale niech ten "punkt na horyzoncie" zmierzający w Twoją stronę zapycha niemal 300 km/h. Tobie w pierwszej chwili będzie się wydawało, że porusza się pi razy oko tak samo szybko jak tamten (odległy punkt, który się prawie nie powiększa w miarę zbliżania). Błąd! Dopiero gdy się zbliży będzie szansa się zreflektować, że jednak ten zapycha szybciej. Ale - jeżeli np. podjąłeś już decyzję o włączeniu się do ruchu i jesteś w trakcie - będzie już za późno.
cman napisał(a):Ten wyjeżdżający z podporządkowanej musiałby w przybliżeniu ocenić prędkość pojazdu na drodze z pierwszeństwem, a jeżeli miałby z tym problemy, to musiałby na wszelki wypadek dla bezpieczeństwa, czekać, a nie podejmować ryzyko wjechania mimo wszystko na drogę z pierwszeństwem.
DEXiu napisał(a):Co do "zdarzeń czysto losowych" - piszesz, że nie mamy na nie wpływu. Owszem - zdarzają się one i czasem najwyższa ostrożność nas przed nimi nie uchroni. Ale nie pisz, że nie zależą one od prędkości (oczywiście nie tylko od tego, ale RÓWNIEŻ). Wiadomo, że należy się liczyć z ryzykiem i po prostu starać się je zminimalizować w granicach rozsądku. Ale każdy sam ustala sobie, gdzie ta "granica" leży. I nie uśmiecha mi się to, że ja sobie przykładowo ustalę moją granicę na 2 % w jakiejśtam skali, a mogę ponieść konsekwencje tego, że ktoś nie dba o swoje życie i ustalił sobie granicę na 10 albo 15 % w tej skali...
DEXiu napisał(a):Na koniec: o ile dobrze zrozumiałem, to według Twojej teorii, cman, postęp motoryzacyjny zmierza w kierunku maksymalizacji prędkości przemieszczania się i jest temu w zasadzie równoważny (podporządkowany?). A według mnie jest nieco inaczej: Postęp motoryzacyjny - rozumiany jako zwiększanie prędkości przemieszczania - jest (a przynajmniej powinien być!) zjawiskiem samostabilizującym się. W miarę upływu czasu prędkość przemieszczania się nie będzie zmierzać do "nieskończoności", bo właśnie kwestia bezpieczeństwa i rozsądku będzie czymś na kształt ujemnego sprzężenia zwrotnego - im większe prędkości będą osiągane przez rozwój, tym silniej będzie działać właśnie to sprzężenie hamujące.
przez Barabasz » piątek 18 marca 2011, 23:02
Barabasz napisał(a):cman napisał(a): więc jeżeli nie mamy o czym dyskutować w głównym temacie, to nie mamy o czym w ogóle dyskutować .
no przecież mamy![]()
opowiadasz się za ekstremalnymi prędkościami, ok Twoje konstytucyjne prawo
ja chcę poznać Twoje doświadczenie w takiej jeździe, a ta odpowiedźcman napisał(a):Jak duże? Ciężko odpowiedzieć na takie pytanie, popytaj coś konkretniej.
Licencję kierowcy rajdowego/wyścigowego? Nie.
W KJS'ach? Nie.
mnie nie sadysfakcjonuje.
więc skup się i spróóbuj to opisać własnymi słowami.
i nie traktuj tego jak jakąś uszczypliwość, jestem ciekaw czy teoria ma sie jakoś do praktyki
w Twoim oczywiście przypadku
-dotyczy to głównego tematu ??.....................
przez cman » piątek 18 marca 2011, 23:42
przez dylek » sobota 19 marca 2011, 18:35
Na uwagę, że to świadczy o tym, że kierowcy Formuły 1 są "trochę szaleni", zareagował mówiąc: - Nie. Szalony jest ten, kto jedzie autostradą 200 kilometrów na godzinę.
przez cman » sobota 19 marca 2011, 19:03
przez qwer0 » sobota 19 marca 2011, 20:51
przez rusel » sobota 19 marca 2011, 22:32
jazda stowka w zabudowanym to szalenstwo. W takim razie ja jestem szalencem. Codzinnie rozwijam taka (a nawet i wieksza predkosc) w zabudowanym
przez cman » sobota 19 marca 2011, 22:39
przez rusel » sobota 19 marca 2011, 22:44
przez cman » sobota 19 marca 2011, 22:57
przez rusel » sobota 19 marca 2011, 23:11