W dniu dzisiejszym o godzinie 11 zdawałam egzamin teoretyczny i praktyczny.
Bardzo byłam zestresowana po miesięcznej przerwie w jeżdżeniu miałam tylko 4h jazd (względy finansowe).
Pierwszy szok to po dojechaniu do Poznania patrze i są inne "L". Panika, bo mają inne światła.
Chłopak pojechał za jedną "L - egzamin" i pokazał mi światła.
Grupa na którą trafiłam to głównie osoby młode

bardzo fajna grupka. Było nas 19.
Najgorszy moment w egzaminie teoretycznym to chwila prawdy - przycisk koniec
W efekcie 0 błędów. Egzamin zaliczony.
Egzaminu teoretycznego na 19 osób nie zdało 7 (wszyscy płeć męska). Zadziwia mnie, że podchodzą do egzaminu osoby które na 18 pytań robią 11 odpowiedzi błędnych (czego one tam szukają? płacić 20 parę złotych za zrobieniu sobie testu? to taka frajda?)
Więc został nam jeden rodzynek i reszta bab.
Zdążyliśmy się trochę pośmiać

trochę na wzajem po stresować (największy problem był, że inaczej są ustawione słupki - baby jak to baby robią łuk na słupki).
Deszcz padał jak głupi

Zostałam wezwana na ścieńcie jako jedna z ostatnich.
Przyszła po mnie bardzo miła Pani Egzaminator

deszcz leje - ona ma parasol, ja moknę. Opis pojazdu pokazać zbiorniczek spryskiwaczy i włączyć światła cofania.
Pokazałam i powiedziałam, że ocenia się wzrokowo - pani chyba liczyła, że otworze zbiorniczek - niestety zapomniałam o tym no ale...
Przygotowanie do jazdy - JAK USTAWIĆ LUSTERKA? Panika w mojej głowie - nie ma gałeczek jest jakaś jedna kulka, a więc jak ją użyć? Pani wyjaśniła.
Wszystkie łuki zajęte, a więc czekam...
słupek bum, wyjazd po za linie, jazda wolna, zatrzymanie na łuku - no to mówię do siebie w myślach jest super. Wycieraczki na najwyższych obrotach. Czekam na wjazd..
Łuk się zwalnia...
Zaczynam robić łuk i sobie myślę - RAZ SIĘ ŻYJE - jadę, nic nie widać jestem w kopercie, wsteczny, mijam 2 słupek kręcę i jestem w kopercie

żyję, no to sobie mówię - jest dobrze.
Jedziemy na wzniesienie, patrze że moja "znajoma" zjeżdżając z wzniesienia i skręcając w lewo przewraca słupek.
Zniesienie za mną - pani egzaminator prowadzi mnie do wyjazdu z ośrodka... tłumaczy zasady itp. Wyjeżdżam i staje na wyjeździe patrze w prawo jedzie "L" ma kierunek w prawo czyli wjeżdża do wordu więc jadę nagle po heblach - "wymusiła pani pierwszeństwo".
"L" przez którą nie zdałam parkuję sobie na parkingu worda - włączyła za wcześnie kierunek - instruktor powiedział za wcześnie, że ma skręcić.
W między czasie ja zjechałam na bok (defakto, obok L przez którą nie zdałam egzaminu), byłam na prawdę wkurzona i miałam ochotę do nich iść - głupio się patrzyli jeszcze na mnie! Niestety musiałam wrócić na plac. Gdzie poczekałam za wypełnieniem karteczki wyniku NEGATYWNEGO.
Stwierdzenie Pani egzaminator - trzeba uważać na niedoświadczonych kierowców. Jest super

a ja jestem 112zł w plecy
Mój chłopak który obserwował mnie na monitorku

mówi, że pani musiała aż podbiec do mnie - tak szybko robiłam łuk. Nawet wyszedł do mnie jak wyjeżdżałam z ośrodka - teraz żałuje że nie przechodził na 2 stronę ulicy

może miałabym już dzisiaj to za sobą.
Wracam do Worda a "moi" już w kolejce do kasy

jedna dziewczyna do mnie podchodzi i tekst "współczucia" a ja z śmiechem "raz się żyje".
Z 12 osób które w ogóle zaczęły egzamin praktyczny 8 oblało na placu... ja na wyjeździe... reszta pojechała w miasto...nie znam ich losów.
Ogólnie jestem po 30h jazd + 3 na poznaniu + 4h (2h 4dni przed egzaminem, 2h dzień przed egzaminem)