Co nazywasz wyjazdem na farta? Danie szansy innym kierującym na zauważenie mnie i odpowiednie zareagowanie? Być może moje zdanie w tym temacie nie jest zgodne z przepisami, ale wg mnie w pełni zgodne ze zdrowym rozsądkiem: jeżeli nie mam dobrej widoczności i wyjeżdżam z bramy (np. tyłem) z prędkością 2 km/h a ktoś we mnie uderzy to znaczy, że albo jest ślepy, albo jechał jak wariat, albo zachodzą inne okoliczności, z których każda kwalifikuje go do ponownego sprawdzenia kwalifikacji.
O, tylem i z bramy, jeszcze lepiej!
Wtedy jesli ktos w Ciebie uderzy to jest w 210% Twoja wina. To Ty jako wlaczajacy sie do ruchu masz ustapic pierwszenstwa wszystkim, to Ty jako cofajacy masz ustapic pierwszenstwa wszystkim, Ty jako cofajacy masz zachowac szczegolna ostroznosc, Ty jako cofajacy jestes zobowiazany do zapewnienia sobie pomocy innej osoby (w przypadku gdy to Ty przypierniczysz komus w bok tylem, a nie ktos w Ciebie).
Blagam, nie wymyslaj dalej...
Jesli ktos w Ciebie wjedzie w takiej sytuacji, to Ty powinienes trafic na ponowne sprawdzenie kwalifikacji, bo to Ty nie stosujesz sie do wszystkich tych przepisow. Calkowite olanie wszelkich mozliwych paragrafow jakie mozna w takiej sytuacji zlamac (no chyba zeby jeszcze przy tym gadac przez komorke, byc pod wplywem, nie miec zapietych pasow i wlaczonych swiatel itditd).
OK. Napisałem dalej, że wg przepisów jest to wymuszenie. Ale nie zgadzam się z powszechnym przekonaniem, że wymuszenie pierwszeństwa = sprawstwo kolizji.
Nie, napisales, ze nie mozna tu mowic o wymuszeniu pierwszenstwa
A wymuszenie pierwszenstwa jest bezdyskusyjne.
Co do calkowitej winy/wspolwiny, nie nam o tym decydowac, ale kierowca mercedesa wymusil i to nie podlega dyskusji.
Sugerujesz, że prędkość i odległość nie ma znaczenia i że zawsze to będzie wymuszenie pierwszeństwa? Jakby (hipotetyzując już całkowicie) motocyklista zasuwał trzykrotną prędkością dźwięku a kierowca zaczął skręt w lewo kiedy byli 2 km od siebie
to TEŻ byłoby wymuszenie ze strony "puszkarza"?
Otóż nie. Prędkość ma znaczenie
i nie można mówić o wymuszeniu pierwszeństwa zawsze kiedy dochodzi do kolizji torów jazdy. Wyznaję zasadę, że jeżeli w momencie decyzji o wykonaniu manewru nie widać pojazdu X, to NIE MA mowy o wymuszeniu pierwszeństwa na X (tzn. z punktu widzenia stricte przepisów może i jest "wymuszenie". Ale wina leży wyłącznie po stronie X). Inną kwestią jest tempo wykonania manewru. I wg mnie troszkę wyolbrzymiacie ślamazarność kierowcy limuzyny. Jechał normalną prędkością, z jaką wielu kierowców pokonuje skrzyżowania tego typu. Jedynym błędem (lub uchybieniem), które popełnił było nie zareagowanie na zbliżający się motocykl zdecydowanym przyspieszeniem. I za to chcesz go obarczyć winą?
Wg przepisow nie ma zaleznosci miedzy predkoscia, odlegloscia itd. Nie ustapil pierwszenstwa i koniec kropka. Znasz w ogole defunicje? Bo piszesz, jakbys nie znal.
23) ustąpienie pierwszeństwa - powstrzymanie się od ruchu, jeżeli ruch mógłby zmusić innego kierującego do zmiany kierunku lub pasa ruchu albo istotnej zmiany prędkości,
Jest tu mowa o predkosci poruszania sie, o odleglosci? Nie! Nie ustapil pirwszenstwa i to jest oczywiste.
Nie ma mowy, czy go widzil, czy go nie widzial, nie ma zapisu, ze ma ustapic tylko jadacemu przepisowo (z dozwolona predkoscia).
Co do reszty ostatniego Twojego zdania sie zgodze. Nie przesadza to o winie, ale nieustapienie pierwszenstwa nie podlega dyskusji.
Proponuję zagłębić się jeszcze raz w definicję szczególnej ostrożności.
Ja proponuje to samo Tobie.
W definicji szczegolnej ostroznosci jest mowa o zachowaniu dostosowanym do warunkow. Smiem twierdzic, ze jazda emerycka w tym przypadku byla zlym zachowaniem przy tych warunkach. Jazda emerycka zapewnila kierujacemu mercem jedynie mozliwosc natychmiastowego zatrzymania sie. Ale po jakiego grzyba zatrzymywac sie na srodku krzyzowki, gdy stoimy w poprzek drogi, dla ktorej nadawany jest sygnal zielony?? Prawidlowym zachowaniem jest mozliwie najszybsze opuszczenie skrzyzowania, a nie zalegania na nim i czekania az ktos nam rozpierdzieli bok.
Co nazywasz wyjazdem na farta?
Wjazdem na farta nazywam cos, co Ty uwazasz za normalke. Wjazdem na farta uwazam wjazd/wlaczenie sie do ruchu/kontynuowanie jazdy w momencie gdy nie mamy dostatecznej widocznosci do upewnienia sie czy nie wymusimy/uderzymy/utrudnimy - bez watpienia sa na to paragrafy, bo jest to czynnosc, ktora stwarza zagrozenie/narusza podstawowe zasady bezpieczenstwa na drodze.
I kto tu mówi o "farcie"... Trochę to mi przypomina technikę "blondynki", która - spanikowana - zamyka oczy i wciska gaz mając nadzieję, że jakoś przejedzie przez skrzyżowanie.
Zdecydowanie nie zrozumiales. Ja uwazam, ze w takiej sytuacji kierowca merca nie powinien w ogole wjechac na skrzyzowanie. A jak juz na nie wjechal, to jak najszybciej je opuscic, a nie sie wlec.
Technike blondynki, o ktorej wspominasz, jest w niej 100% zgodnosci z Twoim sposobem wyjezdzania tylem z bramy. Nie mam widocznosci, nie wiem czy ktos tam jedzie, czy w cos uderze, musze jechac, bo przeciez nie bede stal.
To jest blok tekstu, który może być dodawany do Twoich postów. Ma limit 255 znaków