Dlaczego egzaminatorzy maja zawsze jakiś problem (ze sobą)

[ks-rider]

Egzamin zostawić taki, jaki jest. Ewentualnie można go jeszcze rozbić na jazdę normalną w dzień i nocą poza terenem zabudowanym.
A uprawnienia dawać tymczasowo. Jeśli w ciągu roku, dwóch lat dostanie się określoną ilość mandatów (załóżmy, pięć), albo spowoduje się jedną/dwie kolizje, to zabierać uprawnienia na okres dwa razy dłuższy.
Podejrzewam, że by zadziałało.

Wiem, wiem, nierealne. Tak sobie tylko marzę.

Przedewszystkim egzamin powinien trwac 45 min. O trasie egzaminu decyduje egzaminator a nie mapka trasy egzaminu. nie widze sensu robienia egzaminu w warunkach nocnych.

Juz niedlugo Twoje " domagania " sie spelnia okres probny 2 lata to maly krok ku lepszemu.

:wink:

[AbuseArt]

@szerszon

Obecne egzaminy mają dobrą formę, która spełniałaby swoją rolę gdyby nie słabe ogniwo -człowiek. Denerwuje mnie okrutnie to "przepuszczanie". Biorę też pod uwagę dociąganie błędów do dania komuś wyniku negatywnego, ale jak mówiłem - nie znam takiego przypadku.

Proponuję taką zmianę w egzaminowaniu: Auta egzaminacyjne powinny być poddawane specjalnym przeglądom, aby wymusić od ośrodków egzaminacyjnych utrzymanie ich w stanie zdatnym do jazdy, wystarczy żeby to był poziom najgorszej "elki" z taniej szkoły jazdy. Na czym mamy się uczyć jeździć, skoro żaden instruktor w okolicy nie ma tak twardego sprzęgła? :D

[lith]

A co ma twardość sprzęgła do stanu technicznego?

[ella]

Nie dość że wątek odświeżony to jeszcze robi się z niego offtop.