cman napisał(a): "prędkość zapewniająca panowanie nad pojazdem" jest przeze mnie nazywana w uproszczeniu "prędkością bezpieczną".
Żeby była jasność - wiem, co rozumiesz pod pojęciem bezpiecznej prędkości. Nie rozumiem tylko twojej pokręconej logiki w uzasadnianiu, że zniesienie prędkości dopuszczalnej spowoduje jazdę z prędkością bezpieczną i - w konsekwencji - mniej wypadków.
Przytaczasz żelazny argument: "żaden wypadek nie został spowodowany bezpośrednio przekroczeniem dozwolonej prędkości".
Zgoda - to jest niepodważalny fakt. Możemy śmiało przyjąć, że wszelkie limity prędkości nie mają wpływu na liczbę wypadków.
A jeśli nie mają wpływu, to jaka różnica, czy te limity są, czy ich nie ma? I skąd pomysł, że ich zniesienie zmniejszy liczbę wypadków?
Twierdzisz, że jeżeli ludzie bedą jeździć z bezpieczną prędkością to liczba wypadków się zmniejszy - zgadzam się całkowicie.
Tylko co chcesz w ten sposób wykazać - że ludzie nie zachowują bezpiecznej prędkości, bo są ograniczenia? Że corocznie, 13k kierowców wyjeżdża z domu, myśląc: "a co mi tam, jadę ile fabryka dała, najwyżej pierdyknę w drzewo"?. Albo na widok ograniczenia - ze złośliwym chichotem wciskają pedał gazu, bo "lepiej w rowie wylądować, niż do znaków się stosować"?
Kierowcy nie przekraczają bezpiecznej prędkości - nikt nie jest kamikadze, nawet małolaty w czarnych beemkach chcą cało wrócić do domu. Problem w tym, że wielu przecenia swoje umiejętności. Na razie o tym nie wiedzą, bo nie mogą pojechać tak szybko, jak chcą (cb-radio i fotopstryki zrobiły swoje), ale zdejmij im ograniczenia - zdziwisz się , jaką "bezpieczną" prędkość można rozwinąć na naszych podobno kiepskich drogach.
To ja już wolę być piratem i zapłacić mandat, gdy mnie złapią na "limicie + Vat" niż zarobić czołowo od Kowalskiego, któremu nie wyszedł bezpieczny zakręt 160/h.