Witajcie!
Wlaśnie miałem dzisiaj pierwszą kolizję. Prawo jazdy mam od roku.
Warunki pogodowe niezbyt dobre, przypruszylo śniegiem.
Jechałem prostą drogą, za mną jechał samochód, na skrzyżowaniu skręcałem w lewo do siebie, w drogę osiedlową, wpadłem w poslizg, nie wyrobiłem się, wjechałem dość solidnie w krawężnik pod kątem do 45 stopni. Pewnie jechałem za szybko. Zatrzymałem się, sprawdziłem i pojechałem dalej.
W lusterku widziałem, że samochód który jechał za mną również prawie przyfarcolił w krawężnik pomimo, że nie miał zamiaru skręcać (nie włączył kierunkowskazu), pojechał kawałek za mną i się zatrzymał.
Dopiero pod domem gdy obejrzałem dokładnie tył samochodu (lekko pęknięty prawy reflektor, sprawdzałem dzisiaj światła, więc wiem jak wyglądał) dotarło do mnie, że poślizg mógł być był spowodowany lekkim puknięciem w tył samochodu przez pojazd jadący za mną.
Niestety, nie mam żadnego świstka, że tak mogło się zdarzyć, czy też było. W samochodzie tego nie odczułem.
Pytanie teraz jak załatwić sprawę w ubezpieczalni, czy warto się zgłaszać, czy lepiej naprawić samochód samemu?
Oprócz koła, które można zmienić na zapasowe na pewno trzeba będzie zobaczyć na układ kierowniczy, nie wiem, czy coś jeszcze.