W dniu dzisiejszym miałem typową pewnie sytuację na egzaminie.

L to trasa moja, P oznacza pieszą.
A więc tak -> Jechałem prawym pasem prosto, po lewej miałem wysepkę tramwajową. Około 8 m samym przed przejazdem przez przejście zauważyłem kobietę która wyraźnie swoim zachowaniem pokazała mi, że chce przejść. Była ona na wysepce z lewej strony. Jechałem dalej do momentu w którym postawiła jedną stopę na przejściu dla pieszych na pierwszy od lewej pasie ruchu. Natychmiast zahamowałem awaryjnie, nie zdążyłem już zatrzymać się przed linią, jednakże na przejście nie wjechałem. Piesza pokonała przejście dla pieszych i udała się w swoim kierunku. Ja zaś zostałem okryczany przez egzaminatora gdyż według niego stworzyłem zagrożenie w ruchu. Owszem moja reakcja była bardzo szybka i nawet nie zdążyłem się upewnić o tym czy ktoś nie jedzie z tyłu. Na kursie uczyli mnie, że jeśli pieszy postawi nogę na przejściu dla pieszych to oznacza, że znajduję się on na przejściu, a to oznacza, że ma pierwszeństwo. Poza tym uczulony jestem na sytuację gdy pieszy z lewej strony wchodzi sobie na pasy w momencie kiedy przejeżdzam, bo wiadomo, że przechodząc od lewej, gdy ja jestem na skrajnym pasie jest w pewnej odległości ode mnie. Na egzaminie zaś usłyszałem, że powinienem jechać. Tylko gdy zobaczyłem, że pani kładzie stopę na przejściu (poza tym stała na samej krawędzi) natychmiast zahamowałem. Owszem gdy widziała jak gwałtownie hamuje wycofała się, ale ja już praktycznie wtedy stałem.
Egzaminator stwierdził, że mam szczęście, że nie uznał tego jako błąd, bo gdyby ktoś jechał za mną mógłby we mnie przywalić. Poza tym jak już wspominałem nie zdążyłem spojrzeć w lusterka. Ale szczęśliwie nic nie jechało :)
Moje pytanie jest takie - czy zrobiłem dobrze? :P
Egzaminator stwierdził, że sprowokowałem pieszą do przejścia. Non stop mówił o pojazdach za mną. Miałem szczęście, że nic nie jechało, bo nie wiem czy bym nie oblał egzaminu.
Tylko jedno mnie dręczy -> Jeśli ktoś by we mnie wjechał z tyłu to by była jego wina przecież, gdyż nie zachował bezpiecznej odległości (poza tym z tyłu piszę "Uwaga, możliwe gwałtowne hamowanie, więc można wziąć to na logikę). Poza tym piesza postawiła stopę na przejściu więc na nim była, nieprawdzaż?
Widząc po jej zachowaniu jestem absolutnie pewien tego, że zaczełaby przechodzić gdybym ja był 1-2 metry przed przejściem. I co wtedy? Ja oblewam za wymuszenie pierwszeństwa, czy też nie, bo pani mi wtargnęła na jezdnię?
To jest jakoś racjonalnie uregolowane, czy zależy od interpretacji egzaminatora?
Ps. Egzamin zdany, ale nurtuje mnie ta sytuacja.