Nie wiem, czy swego czasu nie rozpoczęto akcji-apelu do pieszych o treści "dajcie się zauważyć". To właśnie dotyczyło pieszych słabo widocznych po zmroku. Według mnie człowiek powinien mieć jednak świadomość, że w nocy może zwyczajnie nie być widoczny i wtedy nie będzie ważne, czy on ma prawo być na jezdni czy nie. Jak go kierowca nie zauważy, to mu pierwszeństwa nie ustąpi, proste.
Falcon - nie, nie wpadłem na to, by włączyć światła drogowe. To nie jest dziura zabita dechami, to jest środek miasta i środek osiedla, tylko taki troszkę wyizolowany od budynków mieszkalnych. Sto metrów dalej latarnie działały, 50 metrów wczesniej było dobrze oświetlone skrzyżowanie, jezdnia i wszystko na niej zdawało się być dobrze widoczne - włączyłbyś światła drogowe? Pomijam fakt, że zauważyłem w sumie nieco jasniejsze spodnie i twarz faceta jak się obrócił w moją stronę, bo był ubrany całkiem na czarno. Światła drogowe nic by nie zmieniły.
Tak, pieszy powinien być widoczny jak każdy inny uczestnik ruchu - dla własnego bezpieczeństwa jak widać. Z tego samego powodu ma myśleć. Nie wiem, może jestem ostatnim idiotą, ale w dzień czy w nocy (zwłaszcza w nocy) jak docieram do przejścia i widzę, że nadjeżdża jeden samochód (albo powiedzmy, że pięć), to je przepuszczam. Zdaję sobie sprawę z tego, że kierowca nie zauważy mnie tylko dlatego, że ja widzę jego samochód. I tak przejdę pięć sekund później, jak on już przejedzie, więc bezpieczniej jest chwilę poczekać.