Borys_q napisał(a):Podczas manewrowania miał doskonałą widoczność na drogę prowadzącą na tył delikatesów w którą mógł się potem cofnąć
Tego nie wiesz domyślam się, że nie znasz specyfiki manewrowania dostawczakiem.
Jest taka zasada, daj dużemu wymanewrować to bedziesz spokojniejszy.
A co ma do tego "specyfika manewrowania dostawczakiem"? Najpierw, gdy wjeżdzałem jechał akurat w tył. Zatrzymałem się we wjeździe bo zastawiał drogę przez placyk i czekałem co zrobi zostawiając mu pole manewru. Zmienił kierunek, pojechał do przodu - w tym momencie JA przez jego szybę widziałem jakieś lampy na końcu pustej drogi w którą spokojnie potem mógł się cofnąć nie tylko 3 ale i 10 metrów, droga jest zresztą ślepa i nic nią nie ma prawa wyjechać - skoro Ja to widziałem to jednak zakładam, że specyfika manewrowania dostawczakiem nie polega na niepatrzeniu przez lewą szybę. Cos tam jesze pomęcił, w końcu wykręcił, ustawił się równolegle do drogi i pojechał na mnie. To było bez sensu. Na głownej jechało sporo samochodów i jemu łatwiej było się cofnąć niż mnie - musiałem dość długo poczekać na przerwę w autach. Jeśli ja z niskiego samochodu mogę widzieć te auta wjeżdząjąc potem głębiej w posesję to on siedząc metr wyżej TYM BARDZIEJ.
Moim zdaniem, większe znaczenie niż specyfka kierowania dostawczakiem miał fakt, że facet być może nawet nic nie dostarczał, bo obok na siedzeniu siedziałą taka blądlaska, że gdybym miał taką po prawej i o 30 lat mniej to pewnie też rozjeżdzałbym wszystko co się rusza z powodu nadmiaru testosteronu i adrenaliny które w naturalny sposób muszą się w takiej sytuacji wydzielić i zakłócić pracę mózgu. ;-)
Zapewniam, że manewry pomiędzy samochodami na placyku były o wiele bardziej skomplikowane niż cofnięcie się w pustą drogę. Chyba naprawdę nie rozumiem tej "SPECYFIKI" ;-)
Nawiasem, nie oznacza to, że ignoruję to co piszesz o dostawczakach "w ogóle", konotuję tu sobie jedno - widoczność do tyłu mają gorszą nawet niż ja, choć i u mnie z nią kiepsko - zatem warto pamiętać,że działają bez tylnego lusterka.
athlon napisał(a):co to jest królik?
To samo co "król", tylko mniejszy.
A poważniej - to taki dowcip wymagający erudycji, którą zdobywa się czytając dziecim bajki na dobranoc
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kr%C3%B3li ... B_Puchatek)
lith napisał(a):Sądzę jednak, że wjeżdżając z drogi publicznej miałem pierwszeństwo.
Sądzę, że skoro nie było tam miejsca dla Was dwóch to łądnie byłoby dostawczaka wypuścić, albo pojechać od razu do drugiego wjazdu. Jeżeli jednak było dużo miejsca... to nie wiem w czym problem, bo mogłeś go ominąć :P
Sądzę, że gdyby nie pojechał we mnie w ostatniej fazie manewrów MOŻE(?) nawet bym go ominął, choć chyba potrzebowałem więcej miejsca, teraz już nie pamiętam tego - w momencie gdy do mnie podjechał potrzebowałem aby cofnął się trzy metry. Tym ostatnim manwrem zastawił mi drogę na plac ostatecznie. I zresztą, całkowicie zaskoczył, bo spodziewałem się, że po ustawieniu się w "komfortowej" pozycji da mi wjechać.
lith napisał(a):/.../ Ja już wiele razy spotkałem się z sytuacją gdzie samochód mający pierwszeństwo chcący wjechać w wąska podporządkowaną puszczał samochód wyjeżdżający z tej podporządkowanej. I byłem w roli i puszczanego, i puszczającego. (po prostu takie szerokie szosy mam koło domu :P)
Och , to oczywiste, że ułatwia się innym jazdę. Niestety, nie byłem pewien czy wjazd i wyjazd nie są zorganizowane jak na niektórych stacjach benzynowych, gdzie jedna droga jest wjeżdżającą a druga wyjeżdzającą - byłem tam dotąd tylko 2 razy i wjeżdzałem i wyjeżdzałem jak wszyscy - znaków jednak nie zapamiętałem.
IMHO jednak, są tacy, których kultura innych nie uczy kultury własnej, ale jest okazją do nakręcania jeszcze większej bezczelności. Nie wszyscy zasługują na "kulturę".
pozdrawiam
vonBraun