Nie moje, tylko znalezione w necie.
Wklejam, gdyż tak naprawdę tekst ten jest dla wszystkich nas - kierowców.
Warto przeczytać do końca.
Pozdrawiam!
====================
O mordercach za kierownicą...
Jest mało rzeczy, które wyprowadzają mnie z równowagi. Jedną z nich jest bezsilność wobec nieprzewidywalnych sytuacji, które prowokują ludzie o pomieszanych zmysłach - na przykład pijacy za kierownicą. Na moim osiedlu w promieniu trzech kilometrów jest pięć sklepów monopolowych, w tym dwa całodobowe (nie licząc stacji benzynowej, gdzie też można kupić piwo). Kilka razy udało mi się uskoczyć spod kół samochodów zaopatrujących się w nich jegomościów... Może następnym razem nie zdążę, więc wolę natychmiast przelać na klawiaturę myśli, które mnie właśnie dręczą.
Wczoraj na rękach mojej przyjaciółki-wolontariuszki umarło dziecko potrącone w wypadku przez pijanego kierowcę. Umarło cichutko, bo gdy je przywieziono do szpitala, życie ledwie się w Nim tliło. Czy widzieliście kiedyś dziecko po wypadku samochodowym? Nie? Może warto zobaczyć, by później powstrzymać zbrodniarza, który siada po pijanemu do samochodu, naraża setki takich dzieci i dorosłych na ostatnie spotkanie w życiu, na ostatnią „przygodę”, ostatnią drogę, w której towarzyszyć im będzie właśnie on: cuchnący alkoholem oszołom o szklistym spojrzeniu tępo utkwionym w horyzont, o trzęsących się rączkach kurczowo zaciśniętych na kierownicy, o pustce w głowie i pustce w sercu...
Kiedy samochód uderza w dziecko słychać jakby łomot; czasem jęk, czasem krzyk rodziców, rodzeństwa lub przechodniów... A dziecko leży już na krawężniku, albo w krzakach, albo w rowie, albo gdzieś dalej, bo siła uderzenia wystrzeliła Je jak z katapulty. Na pierwszy rzut oka nie wygląda źle: trochę pobrudzone, czasem się rusza, w szoku nawet nie płacze. Tylko szeroko otwarte oczy sygnalizują, że coś nie gra, że dzieje się coś złego, bardzo złego... Pijany zbrodniarz czasem przystaje i w szoku próbuje pomóc; czasem ucieka; czasem przyłapany zasłania się immunitetem lub sutanną; czasem ludzie go stłuką w gniewie i rozpaczy; czasem wraca do domu, odeśpi i niczego nie pamięta.
Później na sygnale przyjeżdża karetka (o ile zdąży na czas); sanitariusze zakładają dziecku gorset, by nie uszkodzić kręgosłupa. Już w karetce pędzącej do szpitala lekarze dokonują szczegółowych oględzin i to właśnie wtedy ujawniają się krwotoki, złamania, przemieszczenia organów małego ciałka. Jedno z dzieci przywieźli nam kiedyś tak uderzone, że strzaskane żebro wyszło mu na zewnątrz gdzieś pod szyją... Dopiero po kilkunastu minutach ciało zaczyna puchnąć, pojawiają się wybroczyny, ból sprawia, że dziecko zaczyna wyć, nie poznaje rodziców, dostaje nerwowych drgawek... Jeśli ma szczęście, to chirurdzy uratują Mu życie i po żmudnej rehabilitacji ocenią procent uszczerbku na zdrowiu, który umożliwi wypłatę odszkodowania (zwykle mizernego i znacznie za późno, jakby na odczepnego). Od wielu lat bywam w szpitalach także u dzieci po wypadkach. Tylko raz spotkałem tam kierowcę, którego sumienie ruszyło na tyle, by przyjść i zapytać co stało się z dzieckiem, które potrącił. Czasem do takich spotkań dochodzi dopiero na sali rozpraw w sądzie.
I dlatego krew mnie zalewa, gdy słyszę, że w ubiegłym roku w Polsce zatrzymano na drogach prawie sto siedemdziesiąt tysięcy pijanych kierowców. Sto siedemdziesiąt tysięcy potencjalnych zabójców - morderców z premedytacją naszych dzieci i nas (a ilu nie zatrzymano?). Upojenie alkoholowe nie jest bowiem żadnym środkiem łagodzącym winę. Jeśli ktoś pije i jest na tyle nieodpowiedzialny, że siada następnie za kółkiem, powinien być izolowany od społeczeństwa i poddawany resocjalizacji jak każdy przestępca. Nie wierzę bowiem, że nigdy nie słyszał o wypadkach powodowanych przez pijanych kierowców; że nie ma świadomości, iż od chwili, gdy się schlał, dotyczy to także jego. Taką samą winę ponoszą jego bliscy, rodzina, przyjaciele i współbiesiadnicy, którzy widząc, że ma zamiar wsiąść do samochodu, nie odebrali mu kluczyków... To krąg morderców i osób, które maczają palce z przestępstwie. Nie ma różnicy, ile wypił i w jakich okolicznościach: wypił i zagraża życiu innych (jego własne najwyraźniej nie ma dla niego wielkiego znaczenia, więc o tych, co pozabijali się po pijanemu lub zostali kalekami na całe życie, nawet pisać nie warto - mieli wybór i najwyraźniej go dokonali).
================================