Czesc. Wczroaj mialem egzamin na prawo jazdy. Najpierw testy - o bledow wyszedlem z sali jako 1 :).
Potem losowanie zestawu, losowala jedna osoba dla calej grupy - padlo na zestaw nr 4.
Na jazde czekalem ok 2,5 godz :/, na dzworze zimno to czekalem w budynku. Nagle slysze moje nazwisko ide ide i po ok 7 sec zapomnialem ze trzeba wziasc dowod to szybko sie cofnalem, egzaminator zaczal wyczytywac moje nazwisko po raz 2 gdy wsiadalem juz do samochodu ( czekal jakies 20 sec na mnie ). No i sie zaczelo pieklo. Na samym starcie juz mnie opier**** ze ile ma wkoncu razy mnie wyczytywac, moze juz nie chce jezdzic, moze juz pan wysiadzie, co pan sobie mysli, ile mam czekac na pana ( czekal ok 20 sec ).
2) jedziemy na plac, ciagle na mnie krzyczal jak do maloletniego dziecka . Bardzo mu sie spieszylo bo mnie poganial, ja sobie ustawialem siedzenie a on juz na mnie krzyczy ze czemu to tak dlugo trwa, co ja sobie mysle ( ustawialem wszystko ok 20 sec).
No i jedziemy. Bylem bardzo oburzony tym ze tak sie do mnie odnosi, 0 szacunku do mojej osoby. Ja go grzecznie przeprosilem ze sie spoznilem ( jakby to bylo spoznienie omg) a on do mnie takim tonem.
Moje bledy: Juz na samym luku nie moglem stanac te 40 cm od lini ,zawsze bylo ok 50-60 cm :/( te nerwy ). Zaczal mnie znowu opierd***. za 2 razem kazal mi wysiasc i zobaczyc jak daleko stoje. Wsiadam do samochodu i zapinam pasy a on do mnie ze pasow mam nie zapinac szkoda czasu.
Mowi do mnie dobrze teraz prostopadle przodem. Jade jade wjechalem i on mowi ze zachhaczylem prawy slupek a NIE ZACHACZYLEM !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!. ( i jak tu sie klocic.........). Znowu chce zapiac pasy a on mowi ze szkoda czasu na takich jak ja i juz i tak na miasto nie jedziemy.
Kaze mi wjechac pod gorke, to mi sie udalo ( najprostrzyu manewr).
Na koncu gdy juz dojechalem na parking ( egzamin trwal ok 5 minut) powiedzial ze jezdze dobrze , ale i tak jest duzo bledow. Zaczal sie znowu drzec i zwracac sie jak do glupego. Zachowywal sie jak bog ktory zwraca sie go gnoja !!!!!!!!!!.
Podsumowanie : Takiej przygody to jeszcze nie mialem zeby tak mnie traktowac. Nie dosyc ze stresuje sie egzaminem, to na samym starcie taki osiol zaczyna na mnie krzyczec , ciagle drze sie na mnie i ogolnie strach cokolwiek robic. Bylem wystraszony na maxa.
Zaluje ze nie wysiadlem juz na samym poczatku z samochodu i nie poszedlem z ojcem do dyrekcji, bo moim zdanie takie odnoszenie sie do mnie nie powinno miec miejsca. Moim zdaniem spalony bylem za to ze musial 2 raz mnie wyczytac ( mowie wam max to 20 sec jak na mnie czekal). Ten egzaminator o ile wiem oblal prawqie wszystkich( jak nie wszystkich)a tylko z 2 czy 3 osobami wyjechal na miasto ( pewnie niezdaly). Z drugiej strony nie bym byl w stanie prowadzic samochodu w miescie siedzac obok tego pana, nie wytrzymal bym psychicznie.
2) Jak na luku cofajac samochodem byc blizej niz 40 cm od lini !!!!!!!! ???????????????
Dzieki ( ps ale jestem zdolowany i wkurzony ze tak mozna bylo mnie potraktowac). Taka samowolka . Powinny byc kamery ( niby zachaczylem a to nie prawda) i mikrofon w samochodzie. Musze skombinowac dyktafon na 2 raz.