przez AniaK:) » niedziela 23 sierpnia 2009, 16:52
Witam!
Ja zdałam za drugim razem:) Przy pierwszym podejściu zjadł mnie stres, chociaż przy drugim tez nie było łatwo- równiez bardzo sie denerwowałam. Wydaje mi sie, że nad tym stresem nie da sie zapanować, trzeba być bardzo silnym psychicznie, a ja nie należę do takich osób:) Trzeba więc miec troche szczęścia i trafić na egzaminatora, ktory to wszystko zrozumie. Mnie się udało, ale dopiero za drugim razem. A teraz po kolei:
*06.08.2009- egzamin teoretyczny- oczywiście zdany, zero błedów:)
*10.08.2009- egzamin praktyczny, pierwsze podejście- oblane na mieście, chociaż wydaje mi sie, ze powinnam oblac juz na placu:)
Samochód nr 29, Toyota Yaris, wyjatkowo niesympatyczny pan egzaminator, który juz na samym wstepie wydał sie bardzo niemiły. Miałam wlączyć światła awaryjne i sprawdzic dzialanie sygnału dźwiękowego- łatwiej byc nie mogło :D Potem przygotowanie do jazdy i... przyznaje mój błąd, nie wiem jak to się stało, musiałam byc tak zestresowna, ze chyba nie wiedziałam co robię, wstyd sie przyznać, ale chcialam wlączyć silnik, który juz pracował:/ Oczywiście dostałam ochrzan. Potem juz nie wiedzialam gdzie jestem i jak się nazywam. Przy cofaniu na rękawie nie wiem co mnie podkusiło i spojrzałam na biegi:/ Wypatrzyłam, ze wsteczny jest z przodu :oops: Oczywiście wrzucilam "5" zamiast wstecznego i... zgasł:( Okazało się, ze to tylko gałka od dźwigni zmiany biegow była przekrecona, a ja głupia dałam się nabrać. WSTYD! Dostalam jednak druga szanse. Za drugim razem rekaw poszedl ok, górka też. Wyjazd na miasto. Pan egzaminator z trudem wypowiedział jedno zdanie, które brzmialo jak rozkaz wydany żolnierzowi w wojsku:- Prosze nie zdawac mi żadnych pytań. Czy to jest jasne!?!
:roll:
I tutaj mój kolejny bląd- uśmiechnelam się i przytaknelam. A pan egzaminator na to:- Z czego sie pani smieje. Ja tu nie widzę nic zabawnego....
W tym momencie nie marzyłam juz o niczym innym jak tylko wysiąść z tego samochodu. Może się to komus wydac mało istotne, ale taka atmosfera naprawde ma ogromny wplyw na człowieka, ktory i tak jest juz wystarczająco zestresowany samym faktem, ze zdaje egzamin:/
Daleko nie zajechałam. Wyjechalm z WORDu i tu kolejne zaskoczenie- pan egzaminator kazal mi na ul. Smutnej rozpędzic sie do 50km/h i hamować przy wyznaczonym samochodzie. Nie ćwiczylam tego, ale jakoś poszło. Dalej do Telefonicznej, potem w prawo, na rondzie Solidarności skręcilam w Północna i dalej w Źródłową. Tam mój egzamin został przerwany. Dwa autobusy zaraz za przejściem dla pieszych, obok podwójna ciągla. Zatrzymalam się przed przejściem- stworzyłam zagrożenie ruchu:/ Miałam jechac dalej, ale nie chcialam najechac na podwojna ciagłą i przydzwonilabym lusterkiem w tył autobusu:/ KONIEC EGZAMINU! Moja wina, przyznaje, ale nigdy nie zapomnę reakcji tego pana. Zaczął krzyczec i mówil że mi się strasznie dziwi. Ja sama się sobie dziwiłam, ze dałam się tak zestresować. Idąc na ten egzamin czulam, ze jeszcze nie powinnam tam iść. Po egzaminie miałam wrażenie, że się ośmieszylam. Wzięłam dodatkowe 6h jazd i zapisałam się na kolejny egzamin. Byłam załamana....
*20.08.2009r.- egzamin praktyczny, drugie podejście -ZDANE!!!:)
Jeszcze do tej pory nie moge w to uwierzyć! Przed tym drugim egzaminem denerwowalam sie jeszcze bardziej niż przed pierwszym. Pamietam, że czekając na egzamin myślałam ile razy jeszcze tu przyjde.
Samochód nr 10, również Toyota i przesympatyczny pan egzaminator, który stworzyl taka atmosfere, ze poczulam się jak na zwykłych jazdach z moim instruktorem. Cały stres momentalnie opadł:) Byłam w stanie skupic sie na tym co robię i nie myśleć kiedy obleję:) Mialam wskazać poziom oleju w silniku i sprawdzić światła postojowe. Rękaw i górka zaliczone za pierwszym razem:) Potem miasto i fantastyczna trasa: Smutną do Telefonicznej, potem skręt w Tamki, tam parkowanie prostopadłe i zawracanie z wykorzystaniem infrastruktury, znowu do Telefonicznej, potem w prawo do Brzezinskiej, zawracanie na rondzie przy M1 i skręcanie w lewo rowniez na rondzie, potem na Stoki- Janosika prosto, przejazd przez tory tramwajowe i w prawo znowy do ul. Telefonicznej. Znowu od Telefonicznej w prawo do Brzezińskiej, skręt w lewo w ta słynną uliczkę z ograniczeniem do 30km/h, która prowadzi do Smutnej. No i do WORDu. Jak wjeżdżalam na plac jeszcze nie wierzylam, ze zdalam. Do dzisiaj nie moge w to uwierzyc :D
Gdbyby było więcej takich egzaminatorów jak ten Pan to z pewnościa nikt nie przezywał by aż tak tego egzaminu. Czekając na egzamin zdażylam zauwazyć co WORD robi z ludzi, jak wykańcza ich psychicznie. To wlasnie tam mozna stracić wiarę w siebie, jeżeli jeszcze ja ktos ma (ja nie miałam).
Jeżeli moge coś poradzić zdającym:
* wykupcie godzine (pół godziny to za malo) jazdy na placu manewrowym WORDu. WARTO!
*pamietajcie, ze dwa pierwsze rękawy na placu egzaminacyjnym mają duzy spad, trzeba ruszać z ręcznego!
*spróbujcie jakos opanowac ten stres, mnie się nie udało, nawet gorzka czekolada nie pomogla :)
* pmietajcie, ze wiele zależy od waszych umiejetności, ale nie wszystko. Moim zdaniem najwięcej zalezy od szczęscia, dlatego nie mozna się załamywac. Trzeba walczyć do końca:)
* po każdym niezdanym egzaminie, najlepiej tuz przed nastepnym warto wziąść kilka jazd dodatkowych:)
* nie warto przychodzic wcześniej na egzamin praktyczny- i tak dłuuugo sie czeka, nigdy nie wchodzi się punktualnie, a mam wrażenie, ze ten stres udziela się od innych oczekujących:)
* najważniejsze to żeby uwierzyć w siebie, ja mialam z tym duże problemy i chyba nie do końca mi sie to udało, ale warto próbować, czasami trzeba sobie coś wmówic na siłę:)
*ćwiczcie hamowanie do zatrzymania w wyznaczonym miejscu- podobno od paru miesięcy jest to zadanie obowiązkowe na egzaminie, tak powiedzial mi egzaminator
To tyle:)