Witam, jestem tutaj nowy :)
Szkoda tylko, że mój pierwszy post od razu z problemem. A wygląda on tak: otóż jestem dzisiaj po 2-giej w moim całym życiu godzinie siedzenia za kierownicą, i zanosi się na dość nierozwiązywalny problem. Mianowicie pedał sprzęgła chodzi jakby bardzo opornie, zupełnie przeciwnie np. do nadwrażliwego wręcz pedału gazu, który lekko muśnięty powoduje dramatyczny wzrost obrotów silnika.
Co więcej, mimo wielu usilnych prób wyregulowania wysokości, odległości siedzenia oraz oparcia, siedzi mi się na tyle niewygodnie, że po godzinie "jazdy" na placu moja noga o niemal nie drga ze zmęczenia, po prostu jakoś tak dziwnie jest to wszystko ustawione względem siebie w tym punciaku, że cały czas mam praktycznie wszystkie mięśnie w lewej nodze napięte. Dodatkowo, czubek buta co chwile klinuje mi się o sklepienie tej wnęki, w której są pedały. A staram się operować samym czubkiem stopy, żeby to nie miało miejsca. Kiedy trzeba docisnąć sprzęgło "do dechy" z kolei nie starcza mi stopy i muszę odrywać piętę. Nie wiem, czy tak powinno być, ale żeby docisnąć sprzęgło na maxa trzeba na moje oko jakichś 10-15 cm, natomiast hamulec ledwie parę centymetrów. Gazu na całe szczęście jeszcze nie miałem okazji dociskać do oporu, mogłoby być kilka trupów :]
Niestety nie mam samochodu ani dostępu do jakiegoś "zaprzyjaźnionego", w związku z czym bardzo boleję nad tym, że nie mam jak ćwiczyć "na sucho". Na placu z kolei szkoda czasu (i pieniędzy).
Z góry dzięki za pomoc.
Pozdrawiam