Pierwsze podejście 4 maja...wzięłam jednocześnie teorię i praktykę. teoria o 10 rano, napisałam w 5 minut, 0 błędów :D i podreptałam na placyk i tu się zaczął cały stres!! czekałam z 1,5 godziny zanim mnie wyczytali, ludzie mieli tak przestraszone miny, że jeszcze bardziej mnie to zdołowało. jakieś panny prowadziły zażartą dyskusję na temat świateł - aż sama zaczęłam wątpić czy je znam :roll: wylosowałam toyotę nr 7. wsiadam do auta a tam młody facet jakiś,ale taki na cwaniaka wyglądał na 1 rzut oka. początkowo to olewczy ton do mnie, pod maską mnie popędzał, śwaitła pokazywałam sama do siebie bo był bardziej zainteresowany rozmową z innym egzaminatorem. ale potem stał się milszy już trochę :lol: rękaw dostałam oczywiście pierwszy, ten zaczarowany :shock: i tu stres wziął górę, odwaliłam taką głupotę że hej, mianowicie pojechałam na ręcznym cały rękaw. egzaminator kazał mi powtórzyć a ja się dopiero skapnęłam że nie spuściłam ręcznego :oops: wiem genialna jestem, że w ogóle ten rękaw przejechałam. ale już się zdenerwowałam, i to wystarczyło, żeby pod samym WORDEM wymusić pierwszeństwo. wyjechałam raptem 100 metrów za ośrodek...w sumie to egzaminator pan Piotr P. był ok (zawsze nosi czarne okulary przeciwsłoneczne sportowe) :wink: jak zrobiła 2 raz rękaw dobrze, to spytał się rozbawionym tonem: jak mi się lepiej jedzie, na ręcznym czy bez :lol: życzył mi nawet powodzenia następnym razem :oops:
Drugie podejście 28 maja godzina 7.30...idąc na egzamin czułam jak mi się aż w żołądku gotuje. ogólnie to strasznie mnie stresowały te egzaminy. na jazdach dobrze jeździłam, a jak przychodził egzamin to ja buch zapomniałam o ręcznym :oops: wywołano mnie o 7.40, pan w okienku z uśmiechem poinformował mnie że zaraz przyjedzie moja corsa nr 28 w kolorze buraczkowym :lol: oczywiście to mnie już przeraziło, ponieważ nie znosiłam jeździć corsą, a poza tym jeździła nią ze 2 miesiące temu po raz ostatni :shock: więc ogarnęła mnie panika. dochodzę do auta, wsiadam a tam na wstępie egzaminator podarował mi uśmiech i miłe dzień dobry. normalnie aż moje rozstroje żołądkowe przeszły jak ręka odjął :P egzaminator to wysoki pan w średnim wieku Grzegorz J. sam wjechał mi w rękaw prosto w kopertę :D tak w ogóle to powiedział że jedziemy na 1 wolny rękaw, a wolny był oczywiście zaczarowany nr 1, ale on podjechał do 3. już byłam bliska uwielbienie tego egzaminatora :) maska ok, światła i rękaw też. nawet się mnie spytał czy chcę wyjechać z rękawa przodem czy też tyłem. okazało się że coś chyba jest nie tak z autem i po zrobieniu górki kazał mi się zatrzymać koło garaży i tam siedziałam ze 20 minut aż mechanik przybył. w tym czasie mój egzaminator gadał sobie z innym o meczu Barcelony z Manchesterem :lol: ale już byłam tak wyluzowana że nawet ten postój mi nie przeszkadzał. nawet ten drugi egzaminator zagadał mnie żebym zaczerpnęła sobie świeżego powietrza. koło 8.15 wreszcie wyjechaliśmy.
trasa wyglądała mniej więcej tak: smutna, w prawo w łomnicką, w prawo w brzezińską, zawracanie na rondzie pod M1, prosto brzezińską, w lewo w palki, w prawo w sporną, w lewo w wojska polskiego, następnie w 1 uliczkę w prawo za skrzyżowaniem w franciszkańską ... dalej mi się film urywa, ale było trochę skrętów i łamanych pierwszeństw...zawracanie w jakiejś ślepej uliczce, parkowanie skośne gdzieś niedaleko franciszkańskiej (zwrócił mi tylko uwagę, że za głęboko wjechałam i pieszemu mało miejsca zostawiłam)...dalej kojarzę już jak w sporna wjechałam, w lewo w wojska polskiego, w prawo w łomnicka spowrotem i do WORDU. :) praktycznie zero pieszych - no może miałam jedną dziwną sytuację - stanął dziadek na ulicy tuż przy skrzyżowaniu, ale oceniłam ze za bardzo to on schorowany nie jest i raczej dobrze wyglądał i nie miał problemów z poruszaniem się, a pasy były trochę dalej to przejechałam koło niego nie przepuszczając go, ale zwolniłam tak w razie czego. egzaminator miał zwyczaj mówić mi tuż przy skrzyżowaniu w która jedziemy ale jakoś sobie poradziłam. i o dziwo ani razu corsa mi nie zgasła!!! nawet dobrze mi się jechało, aż się sama sobie dziwiłam. na drodze parę razy przepuszczały mnie auta, egzaminator za każdym razem pozwalał mi skorzystać z uprzejmości :lol: jak powiedział na końcu że pozytywnie zaliczyłam, to myślałam że wyfrunę z auta, szłam uśmiechając się do siebie, aż mnie ludzie zaczepiali i się pytali czy zdałam
bardzo się cieszę ze zdałam w Łodzi, ale trzeba przyznać, że:
1. jechałam o bardzo dobrej porze, mało pieszych, kierowcy jeszcze spokojni i uprzejmi
2. super egzaminator, który rozładował cały stres 1 uśmiechem
3. szczęście, które zawsze jest potrzebne
Życzę wszystkim zdającym powodzenia, na pewno się przyda!!! ja tez czytałam wszystkie posty na tym forum przed egzaminami :D 8) :P