Ostatnio jade sobie trasa 120 i doganiam jakiegos starszego kolesia, ktory jedzie sobie 100-110. Dojezdzamy do zakretu, a ten gosc zaczyna zwalniac do 90, stopy mu sie nie swieca czyli hamuje silnikiem. Ja tam spokojnie ten zakret przechodze bez hamowania 120 i nawet samochod sie nie wychyli. W takiej sytuacji moge powiedziec, ze to dziwne zachowanie.
Widzisz analogie? Lepiej zeby zwolnil przed zakretem niz wylecial i zgarnal samochod z przeciwka lub zatrzymal sie na drzewie. Przynajmniej koles nie lecial na araba i wiedzial, ze jego wlasne umiejetnosci nie pozwala jeszcze na przejezdzanie bez zwalniania.
Hmmm.. czy aby na pewno umiejetnosci?
Dla mnie tez sie liczy komfort jazdy, to ze moge wleciec w zakret przy 120km/h to nie znaczy, ze od razu musze tak w niego wpadac i szeroko wychodzic, tanczac po pasie jak idiota.
Codziennie mijam taki jeden ostry zakret, w jedna i w druga strone. Jak sie spiesze to i setka wbijam, jak sie nigdzie nie spiesze to 60tka jade - bo po co mam sobie psuc przyjemnosc z jazdy?
Tak samo z zaciaganiem tego recznego. Po kiego mam pol minuty 3mac na wzniesieniu na swiatlach noge w podlodze, jak moge reczny zaciagnac?
Ja wiem ze dla niektorych komfortowa jazda = najszybciej jak potrafie. Ale jak widac nie dla wszystkich.
To ze nie kazdy piraci na drodze, tzn ze dlatego bo nie potrafi, bo brak mu umiejetnosci?
W ogole co to za wyznacznik jest - umiejetnosci mierzy sie po predkosci z jaka wchodzi sie w zakret?? :lol:
Dla mnie nic dziwnego nie ma w takim zachowaniu.
To jest blok tekstu, który może być dodawany do Twoich postów. Ma limit 255 znaków