przez coen » piątek 27 marca 2009, 08:58
No generalnie z tego co ja przeczytalem/robie powinno sie raczej od wejscia w zakret przyspieszac, choc to oczywiscie zalezy rowniez od zakretu. Z moich doswiadczen, jesli dobrze dociaze przod samochodu przed zakretem (czy to silnikiem czy to hamulcem zalezy z jaka predkoscia chce ow zakret pokonac, hamulec z pewnoscia dociazy lepiej bo wieksza dynamika hamowania w ten sposob niz silnikiem) to pozniej skrecajac juz, gdy dodaje gazu, odnosze wrazenie, ze samochod bardzo ladnie 'wkreca' mi sie w zakret (przednionapedowy). Dodatkowo w ten sposob automatycznie dociazasz tylnia os ktora za chwile rowniez pokona ten odcinek zakretu. Ostatni aspekt wydaje sie byc istotniejszy przy samochodach nadsterownych (czyli glownie tylno napedowe) choc u siebie tez zauwazylem na sniegu, glownie przy zakretach pochylonych czyli zjezdzam w dol, ze samochod bez gazu a juz zupelnie jesli gazu odejmiemy (zwlaszcza gwaltownie), zachowuje sie nadsterownie i wlasnie dodanie gazu stabilizuje tyl i przejezdza sie bez uslizgow.
Ogolnie zalezy to od profilu zakretu. Przy zaciesniajacych sie zakretach z reguly dohamowuje jeszcze przed momentem gdzie najbardziej 'dokrecam' zakret a juz niejako w zakrecie, glownie silnikiem, zadziej hamulcem (hamulec zbyt mocno moze 'zabrac' za duzo przyczepnosci przedniej osi i samochod wyjedzie, trzeba miec wieksza kontrole nad tym), rozpoczynajac przyspieszanie w momencie wchodzenia w ow 'dokrecony' fragment i pozniej coraz bardziej gdy juz prostuje kola.
Co zauwazylem odnosnie tej taktyki, glownie na sniegu bo na suchym to trzeba juz szybko jechac bardzo, to jesli zakret jest dluzszy czyli jakis czas trzeba jechac po okreslonym torze w zakrecie, lepiej trzymac samochod w miare neutralnie bo jesli szybko weszlismy w zakret, dodalismy gazu, samochod ladnie wpisal sie w zakret i niby jedzie ok, to ow gaz za moment spowoduje ze przod pozbawiony juz takiego docisku zacznie wyjezdzac. Jesli natomiast zostawie go w miare neutralnie (nie liczac samego wpisywania sie w zakret gdzie efekt dokrecania zdaje sie ciagle ladnie dzialac) to cala przyczepnosc opon idzie na skrecanie a nie hamowanie/przyspieszanie i samochod ladnie skreca az do momentu gdy zakret mi sie prostuje - wtedy gaz i odkrecanie kierownicy.
Poza tym wydaje mi sie, ze jesli nie jade na 'luzie' a nagle zacznie mi wyjezdzac ktorakolwiek os to samym silnikiem jestem w stanie sensownie dodac/odjac gazu dociazajac dana os. Hamulcem bylo by ciezej bo tu juz za duze ryzyko utraty przyczepnosci (choc byc moze jacys doswiadczeni kierowcy nie maja z tym problemu) jesli jedziemy juz blisko limitu, silnik za to robi to w miare delikatnie, dociaza os przednia i samochod lapie przyczepnosc. Czyli generalnie na luzie takiej opcji nie mam, co wiecej luz wydaje mi sie bez sensu troche bo ogranicza nas a w sumie silnikiem jestem w stanie osiagnac to samo.
To sa oczywiscie takie tam moje przemyslenia (czesciowo poparte lektura), w zadnym razie nie namawiam nikogo zeby tak czy inaczej jezdzil !!!
Natomiast namawiam do ew. dyskusji czy to ma sens co napisalem :) Zwlaszcza odnosnie jazdy po sliskim, bo po suchym to z tego co zauwazylem jedynie w niewielkiej ilosci przypadkow styl pokonywania zakretu ma jakies wieksze znaczenie poza przyjemnoscia z jazdy, po prostu i tak jedziemy za wolno jak na stosunek przyczepnosci i wieksze znaczenie ma to, zeby dobrac predkosc do tego co sie dzieje na/wokol drogi i dotyczy innych osob.