przez elizekk » czwartek 09 kwietnia 2009, 14:00
Wczoraj udało mi się zdać egzamin w Łodzi i jestem do tej pory w niesamowitym szoku. To było moje drugie podejście :lol:
Za pierwszym razem oblałam przez własną głupotę – przekroczyłam podwójną ciągłą :oops: Egzaminator był bardzo miły i wydawało mi się, że było mu naprawdę przykro, że musi mnie oblać. Powiedział, że podobała mu się moja jazda i spokojnie opowiedział o moich błędach. Raz zatrzymałam się w złym miejscu po znaku STOP i raz skręciłam w lewo na drodze jednokierunkowej z prawego pasa (Kamińskiego!). Powiedział, że te błędy mógłby mi wybaczyć, ale na przekroczenie linii ciągłej nie może przymknąć oka. Nie mam do niego żadnych pretensji, bo maja wina była ewidentna. Ogólnie egzamin wspominam miło – nie było żadnego stresu, a trasa egzaminacyjna nie była szczególnie trudna. Parkowanie dostałam prostopadłe przodem, zawracanie na rondzie przy M-1 i później przy wykorzystaniu bramy. Oblałam przez własną głupotę i tyle!
Wczoraj egzamin miałam o 7.30. Wypiłam z rana melisę na odstresowanie i powędrowałam do WORD-u. Nie byłam nastawiona optymistycznie, bo w sobotę i poniedziałek miałam dokupione jazdy, na których jeździłam jakbym pierwszy raz za kółkiem siedziała. Samochód gasł mi co chwila, nie obserwowałam znaków, nie przepuszczałam pieszych i na dodatek skasowałam pachołek na rękawie. Ogólnie masakra!
Dotarłam do ośrodka i zgłupiałam, bo przy wyjeździe z placu zobaczyłam na drodze namalowane jakieś pasy. Zdałam sobie wtedy sprawę z tego, że nie mam pojęcia co to jest, a tym samym nie wiem jak poprawnie wyjechać z WORD-u. Super!
Na placu nie czekałam długo, bo moje nazwisko zostało wyczytane w pierwszej turze. Dostałam informację, że jadę Toyotą nr 21. Oblazłam wszystkie samochody, ale żaden z nich nie miał takiego numeru. Wróciłam więc do koordynatora i jak przystało na rasową blondynkę spytałam gdzie mam szukać tego samochodu. Pan najpierw powiedział, że auto zaraz podjedzie, ale po chwili stwierdził, że nr 21 już nie jeździ i kazał iść do Toyoty nr 1. Tym razem nie miałam już problemu ze znalezieniem swojego pojazdu, bo na placu został już tylko ten :lol: . Egzaminator był dość młody i na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie dość miłego. Nie było już miejsca na rękawach, więc obsługę pojazdu zrobiliśmy na placu. W końcu zwolnił się rękaw i pojechaliśmy. Oczywiście trafiłam na rękaw nr 2 przed którym wszyscy mnie ostrzegali :evil: Nie miałam żadnego wyboru, więc postanowiłam się skupić i jakimś cudem udało mi się wykonać ten manewr prawidłowo :shock: Potem górka i wyjazd na miasto. Ze Smutnej skręcałam na światłach w prawo w Palki, później zawracałam na najbliższych światłach by po chwili utknąć na 15 minut w korkach :lol: Gdy dowlokłam się w końcu do Ronda Solidarności egzaminator kazał mi skręcić w prawo w Źródłową. Tu film mi się urywa :oops: Pamiętam, że byłam na Franciszkańskiej, gdzie z tego szerokiego pasa miałam jechać prosto by chwilę później skręcić w prawo w jakieś osiedlowe uliczki. Tu pogubiłam się totalnie i dobrze, że nie było ruchu, bo w pewnym momencie nie wiedziałam już które skrzyżowanie jest równorzędne a które nie. Gdzieś tu miałam zawracanie przy wykorzystaniu infrastruktury. Chwilę później miałam pierwszy większy problem. Facet ciężąrówką zatrzymał się na środku skrzyżowania (wąziutkie w kształcie litery T) i zaczął wypakowywać towar. Kierowca przede mną wjechał jakimś cudem dwoma kołami na wysoki krawężnik i przejechał, a ja stanęłam jak sierota i nie wiedziałam co zrobić. Nie dało się go w żaden sposób ominąc, a wjechanie na ten krawężnik wydawało mi się niewykonalne Yariską. Na dodatek za mną stał drugi samochód i nie mogłam nawet się wycofać żeby pojechać inną drogą. Z błyskotliwością blondynki spytałam: “I co teraz?”. Egzaminator kazał czekać, ale zanosiło się na dłuższy postój i po chwili lekko się wkurzył, bo przez okno ochrzanił tamtego kierowcę, na co ten łaskawie podjechał o 2 m do przodu. Kazał mi jechać, a ja ledwie się zmieściłam między tę ciężąrówkę i krawężnik i tylko czekałam kiedy skasuję lusterko i egzaminator wywali mnie za brak bezpiecznej odległości.
Z ciekawszych doświadczeń pamiętam jeszcze parkowanie prostopadłe na Anstadta. Facet w ostatniej chwili powiedział, ze parkujemy, więc nie zdążyłam dobrze wykręcić i stanęłam ukośnie. Powiedziałam mu, że nie byłam przygotowana na parkowanie, bo chwilę wcześniej kazał mi jechać prosto, a on mi na to, że w Łodzi jest mało miejsc parkingowych i trzeba wykorzystywać okazje. Uprzejmie go poinformowałam, ze gdybym była świadoma, że szukam miejsca parkingowego dostosowałabym do tego prędkość. Egzaminator nic na to nie powiedział, tylko kazał mi wyprostować samochód. Zrobiłam to i ruszyliśmy. Po 10 sekundach kazał mi podjechać do prawej krawędzi jezdni i zatrzymać się Już myślałam, że skończył się mój egzamin, ale o kazał zaraz z powrotem ruszyć. Nie wiem czemu miał służyć ten manewr. Później kazał skręcić mi w prawo zdaje się w Pomorską (ale tego nie jestem pewna), a ja stałam jak ten kołek, bo na Pomorskiej stał sznur samochodów, z których ostatnia była TAXI stojąca tyłem na pasach. Uznałam , że nie mam możliwości opuszczenia skrzyżowania i stałam dalej. Po dłuższej chwili egzaminator zwrócił mi uwagę, ze to postój TAXI i żebym patrzyła na znaki :oops: W tym momencie trochę się zdenerwowałam i zgasł mi samochód. Jak w końcu już jechałam Pomorską, to na kolejnym skrzyżowaniu światło zmieniło się na żółte i tak wjechałam na skrzyżowanie. W ciągu 5 minut zaliczyłam kiepskie parkowanie, zgaśnięcie silnika, wjazd na żółtym i ten postój TAXI. Byłam bliska płaczu, ale jakoś się pozbierałam. Tu znów film mi się urywa i odnajduję się nagle na Wojska Polskiego, skąd mam jechać w kierunku M-1. Myślalam, że jedziemy na rondo, ale miałam skręcić w Łomnicką (ograniczenie do 30!) i wróciliśmy do WORD-u.
Egzaminator zaczął, że jeżdżę nerwowo i że wszystkie sytuacje sprzysięgły się przeciwko mnie. Byłam pewna, że zaraz usłyszę że oblałam, ale on dodał “ale poradziła sobie pani!” Wspomniał o tym żółtym świetle i o jakieś sytuacji na przejściu na pieszych, ale stwierdził, że podjęłam tam dobre decyzje, bo zatrzymanie się i tak by już nic nie dało, bo było na to za późno. Pogratulował i zaprosił po odbiór dokumentuza 3 tygodnie do Wydziału Komunikacji :lol:
Ogólnie muszę powiedzieć, że obaj moi egzaminatorzy byli bardzo w porządku i nie czepiali się pierdół (zwłaszcza ten ostatni :lol: ) Gdyby chciał mógłby mnie oblać kilka razy, ale nie zrobił tego za co jestem mu bardzo wdzięczna