Oj dyskusja robi się na prawdę wielowątkowa - spróbuje więc ją troszkę uporządkować - oczywiście tak jak ja to widzę :D
1. To nie prawda, że prawo broni słabych instruktorów. Błędem jest to, że prawo NIE popiera dobrych!
Dlaczego?
1. Brak motywacji finansowej. No bo po co doskonalić się w jakimkolwiek zawodzie skoro i tak wiadomo, że nawet średnia krajowa jest poza zasięgiem? I wcale nie jest tak, że właściciele szkół to krwiopijcy. Oni działają na wolnym rynku, biorą za kurs tyle ile rynek dyktuje i płacą ludziom tyle ile mogą. W tym kontekście jednym z najważniejszych kryteriów oceny pracy instruktora jest... cena za jaką pracuje. Im mniejsza tym lepsza. A jak już napisałem wcześniej nie ma niczego jednocześnie dobrego i taniego. Podsumowując ten wątek - jeśli Państwu zależy na tym aby mieć na prawdę dobrych instruktorów, powinno zadbać o ścieżkę awansu zawodowego tych ludzi (finansową również). A jak to zrobić - napisałem powyżej.
2. Brak prestiżu zawodowego. Praca instruktora ma obecnie mniej więcej tyle prestiżu co sprzedawcy pietruszki. Oczywiście nie ujmując nic sprzedawcom pietruszki (bo to przecież też ważna społecznie praca), jakoś ustawodawca nie chce pamiętać, że instruktor siadając codziennie do samochodu, z kimś kto nie posiada odpowiednich uprawnień, nie tylko ryzykuje własnym zdrowiem i życiem, to jeszcze od niego w dużym stopniu zależy zdrowie i życie innych użytkowników drogi. I to nie tylko podczas szkolenia, ale również później, kiedy kursant już zda egzamin. Bo kiedy młody człowiek już otrzyma upragniony "plastik" czy będzie mu się chciało pamiętać przestróg człowieka, którego szanuje mniej więcej tak jak sprzedawcę pietruszki? Śmiem wątpić. Moim zdaniem skoro Państwo daje komuś uprawnienia do uczenia jeździć innych, to o ten prestiż powinno zadbać. Jak? Propozycje mogą być różne - ale chociażby taka karta do darmowego parkowania wszędzie - koszty praktycznie zerowe, a efekt byłby kolosalny.
3. Brak jakichkolwiek zabezpieczeń prawnych. Toż to zwykły nauczyciel podczas lekcji ma status funkcjonariusza (mogę się mylić co do tej nazwy) państwowego, przez co jest pod specjalną ochroną prawną - a my walcząc o życie (swoje i innych) nie mamy nic.
Podsumowując - zrobiły się 3 wątki - moim zdaniem, każdy godny osobnej dyskusji - więc zmieniam, je w osobne tematy i tam zapraszam do dyskusji. :-)