Ja autorskich sposób nie mam. Znam 2 od kolegów. Jeden podał już ktoś na forum, z tymże go nie docenił:
włączamy światła przeciwmgielne i razimy skurczybyka.
Zauważmy, że jeśli mamy tylne światła przeciwmgielne po obu stronach samochodu, to widząc zapalające się takie światła w samochodzie jadącym przed nami, odruchowo odbieramy je w pierwszej chwili jako światła STOP.
Jeden z moich kolegów podobno kiedyś nie mógł wyprzedzić TIRa, bo co ten go chciał wyprzedzić, to tamten mu zajeżdżał drogę. W końcu udał, że go wyprzedza z lewej i gdy TIR zjechał na lewo, ten go "dryblingiem" wziął z prawej. Po tym manewrze TIR w końcu dogonił tego kolegę i siadł mu na zderzaku. No i kolega włączył przeciwmgielne. TIR podobno złożył się jak scyzoryk.
Drugi sposób miał mieć kolega lubiący tuning. Chciał sobie założyć jakiś bajer, że można na chwilę z rury wydechowej puścić ogień. Ale nie wiem, czy w końcu to założył.
Najskuteczniejszym i dostępnym prawie dla każdego jest sposób pierwszy. Jest on też bezpieczny dla nas, bo gdy dla nastraszenia tyłkowisielca naciskamy lekko hamulec, to jednak możemy nie wyczyć hamulca i za bardzo przyhamować. Natomiast włączając przeciwmgielne nie hamujemy w ogóle. Niemniej myślę, że trzeba go z rozwagą stosować- powyższy przykład TIRa pokazuje, że zmuszenie tyłkowisielca do nagłego hamowania może skończyć się dla niego niebezpiecznie. Niby będzie miał za swoje, ale jak doprowadzimy do jakiejś tragedii, to chyba i tak sumienie nas dopadnie.
PS. Absolutnie nie popieram też osób, które widząc, że ktoś łamie przepis i stwarza sytuację kolizjogenną, "pomagają" w stłuczce, wiedząc, że i tak wina będzie po drugiej stronie i jeszcze dostaną odszkodowanie- czy to z OC, czy to od razu gotówkę, żeby było po sprawie(na to drugie chyba głównie liczą takie osoby).