jaki był wasz instruktor?

Tutaj możecie zamieszczać opinie dotyczące kursów na prawo jazdy

Moderatorzy: ella, klebek

Postprzez dozoku » piątek 11 maja 2007, 17:27

[i]
moj instruktor to super facet!!! prawko robil tez u niego moj maz ale - mimo, ze dobrze meza nauczyl jezdzic (zdal za drugim razem), nie odczulam jakos w opowiesciach meza, ze darzy go jakims specjalnym sentymentem, natomiast ze mna jest troszke inaczej :wink: ; moze to dlatego, ze od poczatku podchodzilam do calej nauki bardzo emocjonalnie, na prawie kazdej lekcji byla normalnie czarna rozpacz, wiecej instruktor "machal" kierownica niz ja, po ok. 20 godzinach juz bylo wiadomo, ze te przepisowe 30 godzin to w moim ciezkim przypadku, ledwie czesc; mialam nawet okresy zwatpienia w zdolnosci pedagogiczne "mojego Pana", umowilam sie z dwoma obcymi instruktorami, jeden byl spoko i pojezdzilam z nim z 4-5 godzin, uzupelnial moja wiedze, o to, czego nie powiedzial moj wlasciwy instruktor (jakos tak sie zlozylo, ze ten dodatkowy uczyl, zeby za kazdym razem np. pieszych przepuszczac, jak stoja na pasach, a ten "moj" ze trzeba to robic z glowa, bo wiecej z tego szkody niz pozytku, a ogolnie piesi to tepaki - niejednokrotnie przyznawalam mu niestety racje); trzeci byl w ogole bez sensu (uczyl np., ze nie wolno mi NAJEZDZAC na takiego "zygzaka" oznaczajacego przystanek autobusowy) i dalam sobie z nim spokoj); niestety wszyscy mowili to samo: ze musze duzo, duzo cwiczyc... nie bylo wiec innej rady jak brac dodatkowe godziny - stwierdzilam, ze lepiej zaplacic tyle samo za 3 godziny jazdy, na ktorych sie czegos naucze, niz za 1 egzamin, na ktorym pojezdze byc moze 5 minut, bo zanim na dobre odpale silnik, juz sie bede przesiadac - i sie uczyc; wyjezdzilam wszystkich dodatkowych godzin ok. 25 (25x35 zl= :shock:), moze przez to przywiazalam sie do mojego instruktora bardziej, pewnie jakies znaczenie mial tez fakt, ze ja to babka a on facet, dziwne byloby, gdyby sie do niego przywiazal moj maz :lol: :wink: ; w aucie gadalismy o roznych <&%#$@>, o mojej pracy, o planach urlopowych, o drogowych problemach mojego meza, tez swiezego kierowcy, jednak rowniez o roznych sytuacjach na drodze - jak tylko mialam watpliwosci, wszystko mi wyjasnial, jezdzilismy razem kilka miesiecy, wiec tematow bylo sporo, zaczelam czuc auto (a on wlasnie chcial nauczyc tego "czucia", zawsze mi mowil, ze jak bym byla facetem, to powiedzialby, ze jezdze, jak facet bez jaj - niestety mial racje, nie bylo sie o co obrazac :? ); ledwie kilka godzin przed terminem egzaminu - pamietam, ze nawet dla niego to byl taki lekki szok, bo mowil, ze: "nie umie, nie umie i nagle wszystko robi tak, jak trzeba", jak jezdzilam juz tak pewniej, to o roznych miejscach mu przypominalam, jakie tam robilam babole; nauczyl mnie na tych wszystkich godzinach duzo, bo - jakims cudem (o tym, gdzie indziej) - ZDALAM ZA PIERWSZYM RAZEM!!!!! wiedzialam, ze bedzie mi brakowac Pana Marka - w koncu przez kilka miesiecy ukladalam grafik pod jazdy - ale nie myslalam, ze bede zalowac, ze zdalam od razu... gdyby tak mozna tu bylo reklame zrobic, to od razu polecilabym mojego instruktora, tylko zalowalabym, ze to niestety nie ja tam z nim sobie pomykam "L-a" po Walbrzychu...
blondynka za kierownicą
dozoku
 
Posty: 9
Dołączył(a): piątek 11 maja 2007, 16:35
Lokalizacja: wałbrzych

Postprzez ulala » poniedziałek 14 maja 2007, 21:25

jestem tuz tuz przed egzaminem oto moje spostrzezenia kiedy patrze na mych instruktorkow z dystansu
:P jezdzialm z 5 :o
:arrow: glownym moim instruktorkiem byl mlody chlopak ,w gruncie rzeczy nie moge mu nic zarzucic, podchodzil solidnie :P do pracy ... chciaz moze ja jestem przewrazliwiona ale jakos tak czasem przydaloby sie zeby sie tak nie irytowal czy nie denerwowal bo przez niego wiele nocy przepłakałm
:arrow: drugi byl spoko facet byl wyluzowany i kupa smiechu z nim byla zdecydowanie najlepszy :lol:
:arrow: 3 to pomyłka jak dla mnie potem sie dowiedzialm jak mnie łądnie obgadał :roll: zreszta jak wszyscy chyba obgaduja swoje kursantki :roll:
:arrow: 4 z wybory na dodtakowych jazdach loooz nawet troche zabardzo
:arrow: 5 nic nie moge zarzucic rowniez dał kilka cennych porad
no to tyle zawsze mnie trafia szlag z opoźnionym zaplonem wiec pewnie dojrze ich wady za kilka miechów :wink:

teraz zmagam sie z instruktorkiem na kat.A i łon to mnei raczej nie lubi , no ale jakby nie patrzec ONI nie sa od lubienia tylko uczenia choc jedno z drugim miło polaczyc :D
Ostatnio zmieniony wtorek 22 maja 2007, 18:46 przez ulala, łącznie zmieniany 1 raz
Ktoś powiedział, że kochanie
się jest teraz nieomal tak trudne
technicznie jak pilotowanie helikoptera.
Tymczasem pilotowanie helikoptera jest
nieco łatwiejsze, bo drążki sterownicze
nie wiotczeją nagle w najmniej
spodziewanym momencie
Avatar użytkownika
ulala
 
Posty: 77
Dołączył(a): poniedziałek 14 maja 2007, 21:09

Postprzez gosiulka » wtorek 22 maja 2007, 14:09

ja mam podobnie. teraz po kursie przyłapuje się że jadąc przez miasto rozglądam się i szukam pana Zbyszka w niebieściutkim Punto :D . Egzamin jeszcze przede mną więc niedługo się z nim spotkam na dodatkowych jazdach, ale już teraz widząc jakąś eLke na mieście żałuję, że to nie ja tam sobie siedze :( . Wyjeżdziłam z nim 29 godzin, plus 2 u innego z naszej szkoły, ale tylko dlatedo, że on mi poradził żebym spróbowała sobie pojeździć autkiem ze wspomaganiem. Świetny człowiek, przywiązałam się do niego i po kursie było mi troche smutno :( Niezwykle cierpliwy, spokojny, z poczuciem humoru, nastawieniem. Potrafił wyczuć mój zły humor, doradzał kiedy jeździć po męczącym dniu. Na początku był aż nadto opiekuńczy ale sam sie do tego przyznał.Dla mnie to dobre podejście było, bo mi trzeba tłumaczyć na "chłopski rozum" :D a on tak robił. Kiedy widział że już sobie jako tako radzę nic nie mówił, jak popełniłam bład wytłumaczył co jest źle, jak mam zrobić. Wszystko na spokojnie, z uśmiechem ( czarującym oczywiście :D). Swoją drogą przystojny facet z niego :D
Avatar użytkownika
gosiulka
 
Posty: 16
Dołączył(a): poniedziałek 21 maja 2007, 21:07
Lokalizacja: Gliwice

Postprzez Driver'ka » sobota 13 października 2007, 00:34

Też jeździłam z kilkoma różnymi, zwłaszcza na początku, bo od połowy kursu starałam się już "dobierać" sobie instruktorów, z którymi jeździło mi się najlepiej. Kilka razy jeździłam z instruktorką i całkiem fajnie było, ale co jak co - kobieta, to nie to samo co facet-instruktor :P
A instruktora z którym już później jeździłam najczęściej i w sumie traktowałam jako swojego instruktora prowadzącego wspominam bardzo ciepło, chociaż po pierwszej jeździe jaką z nim miałam, stwierdziłam, że to koszmar i kogo mi oni w ogóle dali?! :P Nawijał mi z boku cały czas, jak coś tłumaczył to w ogóle nie kapowałam o co chodzi, zboczonymi dowcipami rzucał jak z rękawa. Myślę sobie, że chyba świr jakiś :P Potem jakoś tak wyszło, że instruktora z którym miałam mieć jazdę nie było, to znowu jeździłam z tym "świrniętym" w zastępstwie. Okazało się jednak, że bardzo sympatyczny i wesoły z niego człowiek, do tego spokojny i cierpliwy (tylko raz na mnie wrzeszczał, jak miałam z nim pierwszą jazdę i jak nie umiałam jeszcze zsynchronizować dobrze zmiany biegów ze sprzęgłem i gazem :P , aczkolwiek nie było w tym żadnego chamskiego wrzasku czy zwracania uwagi). Z czasem przywykłam do jego zawiłego tłumaczenia i objaśniania i nie było w sumie tak źle. Wracałam do domu, przemyślałam wszystko raz jeszcze co mi danego dnia wyjaśniał, przetrawiłam to i dochodziłam do wniosku, że facet jednak gadał z sensem :P Dużo się od niego nauczyłam, naprawdę. Jako jedyny dobrze nauczył mnie łuk robić, że więcej nie miałam z nim najmniejszych problemów. Dawał sporo wskazówek, interesował się moimi postępami w jazdach, kilka razy załatwił mi wejściówkę na placyk WORDu, żebym tam mogła sobie przed egzaminem poćwiczyć łuki i ruszanie ze wzniesienia. Najwięcej mu chyba zawdzięczam, choć każdy instruktor z którym jeździłam czegoś mnie nauczył. Niesamowicie miło wspominam jazdy z tym człowiekiem. Zawsze coś ciekawego i zabawnego się działo :) Ech, to były czasy... :)
Obrazek

Obrazek
Avatar użytkownika
Driver'ka
 
Posty: 950
Dołączył(a): piątek 12 października 2007, 22:29
Lokalizacja: z domu

:)

Postprzez ewciak » środa 17 października 2007, 08:54

Moja Pani instruktor-Pani Małgosia( z Babskiej Autoszkoły)- rewelacja!!!!!!!!!!!!
Już od pierwszej godziny wiedziałam,że trafiłam na osobę kompetentną,rzeczową i z poczuciem humoru.Cierpliwie zaczynała mnie uczyć krok po kroku- hehe oporny ze mnie egzamplarz był dlatego mam dla niej wielkie uznanie :).Super mi się z nią jeździło,na luzie ,dużo rozmawiałyśmy dzięki czemu nauczyłam się podzielności uwagi za kierownicą i co najważniejsze umiała wprowadzić luźną atmosferę( bo na początku stersowałam się trochę ) i krytyka nawet nie była dla mnie załamująca ,ale dająca do myślenia i konstruktywna choć potrafiłam zaraz zowu popenić ten sam błąd.
Jazdy wspominam super- normalnie będzie mi brakować tych czasów, takiej instruktorki życzę każdemu i wiem,że miałam wielkiego farta,że znalazłam się w grupie kursantów Pani Małgosi!
Jej wysiłki nie poszły na marne bo zdałam za pierwszym razem- wiem,że wierzyła we mnie, co też dodawało mi otuchy przed egzaminem.
Pani Małgosia is the best !!!!!!!!!!! :)

***
[quote="Driverka"] Kilka razy jeździłam z instruktorką i całkiem fajnie było, ale co jak co - kobieta, to nie to samo co facet-instruktor[/quote]


moim zdaniem nie ma różnicy -to tylko i wyłącznie zależy od osoby, a nie od tego czy to mężczyzna czy kobieta.A mam porównanie bo jeżdziłam też z instruktorami.


edytowany przez moderatora
ewciak
 
Posty: 9
Dołączył(a): środa 17 października 2007, 07:29
Lokalizacja: Piaseczno

Postprzez Marietta » niedziela 21 października 2007, 23:21

Pan Rafał! - rewelacja!!! :spoko: Super instruktor i super człowiek!!! Aż przykro mi że to już koniec :sad2: Mam nadzieje, że nie zawiodę Go w dniu mojego egzaminu!!!
Ostatnio zmieniony wtorek 11 listopada 2008, 22:09 przez Marietta, łącznie zmieniany 2 razy
Marietta
 
Posty: 2
Dołączył(a): środa 26 września 2007, 23:02

Postprzez moniqque » sobota 03 listopada 2007, 00:42

Ja mojego instruktora tez dlugo nie zapomne i to z wzajemnoscia, bo on tez mi powiedzial, ze mnie sie nie da zapomniec ;D Hehe, oporna ze mnie byla kursantka, trzeba przyznac. Bardzo sie do niego przywiazalam, bo od czerwca do pazdziernika jezdzilismy sobie nieprzerwanie ;) Wzielam duzo dodatkowych jazd.

A jaki byl ? Na oko tak z 50 lat, kierownik OSK. Naprawde bardzo sympatyczny czlowiek, wyrozumialy i mega cierpliwy. Mysle, ze nalezy mu wystawic pomnik za to, ze nauczyl mnie jezdzic. Nigdy nie wlaczal muzyki w aucie z czego sie ciesze, bo by mnie to bardzo rozpraszalo. Nigdy tez nie trwonil czasu na moich jazdach zalatwiajac jakies swoje sprawy, czasem tylko tankowal, ale to moze z dwa razy w ciagu prawie 50 godzin. Nie palil nigdy w samochodzie, tylko na placu. Bardzo dobrze uczyl. Spokojnie, cierpliwie wszystko wyjasnial, pedagog z niego rewelacyjny. Juz od pierwszej jazdy czulam, ze trafilam w dobre rece. W pierwszej szkole w ogole luku nie potrafilam pojechac, a on mnie tak nauczyl, ze luk stal sie moim ulubionym manewrem. Nigdy tez nie mowil mi, ze nie nadaje sie na kierowce. Zdarzalo mu sie krzyknac. Raz nawet doprowadzil mnie do placzu (a to byly akurat moje urodziny), ale w sumie to rozumiem go, bo ja faktycznie jestem w stanie aniola wyprowadzic z rownowagi.
Pod koniec kursu i na jazdach doszkalajacych to bylismy juz bardzo zzyci. Gadalismy doslownie o wszystkim, nawet sie mu zwierzalam z problemow z moim chlopakiem :P No i nigdy nie zapomne tych pieciu ostatnich jazd przed drugim egzaminem, ktore byly czysta przyjemnoscia i wspominaniem moich poczatkow. Na maksa utwierdzal mnie w tym, ze potrafie jezdzic, bo z moja wiara w siebie to kiepsko bylo.
Polecam go kazdemu ;)
Obrazek
***
It's personal, myself and I...
Avatar użytkownika
moniqque
 
Posty: 19
Dołączył(a): środa 29 sierpnia 2007, 21:07
Lokalizacja: Zielona Góra

Poprzednia strona

Powrót do Szkolenie kierowców

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 9 gości