Witam!
W dniu wczorajszym podchodziłem do egzaminu praktycznego na kategorię B. Mam jednak pewne wątpliwości co do interpretacji przepisów przez egzaminatora. Cała sytuacja dotyczy ruchu pieszych. Otóż dojeżdżając do przejścia dla pieszych, dojrzałem stojącą na jego skraju starszą Panią, stała ona na jezdni, a dokładnie na przejściu(nie na chodzniku). Postanowilem więc zatrzymać się i przepuścić tą Panią gdyż jak mówi kodeks drogowy Art. 13. pkt. 1. "Pieszy, przechodząc przez jezdnię lub torowisko, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność oraz, z zastrzeżeniem ust. 2 i 3, korzystać z przejścia dla pieszych.Pieszy znajdujący się na tym przejściu ma pierwszeństwo przed pojazdem." Ponadto Art. 26. pkt 1. "Kierujący pojazdem, zbliżając się do przejścia dla pieszych, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa pieszemu znajdującemu się na przejściu."
Kwestią sporną jest tu istota ustąpienia pierwszeństwa. Wg. Art.2 pkt. 23 "ustąpienie pierwszeństwa przez kierującego pojazdem lub pieszego jest to powstrzymanie się od ruchu, jeżeli ruch mógłby zmusić kierującego innym pojazdem do zmiany kierunku lub pasa ruchu albo istotnej zmiany prędkości jazdy, a pieszego - do zatrzymania się, zwolnienia lub przyspieszenia kroku". Sytuacja ta komplikuje się, gdyż Pani ta wg. egzaminatora stała na przejściu, ocena jednak ta nie była łatwa, gdyż była to sytuacja wyjątkowa i wg. mojej oceny stanowiąca zagrożenie gdyż miało tu miejsce złamanie przepisu Art. 14 pkt. 3 " Zabrania się zwalniania kroku lub zatrzymywania się bez uzasadnionej potrzeby podczas przechodzenia przez jezdnię lub torowisko" przez pieszego. Ponadto była to starsza pani, chodząca o kuli. Wg Art 26 pkt. 7 " W razie przechodzenia przez jezdnię osoby niepełnosprawnej, używającej specjalnego znaku, lub osoby o widocznej ograniczonej sprawności ruchowej, kierujący jest obowiązany zatrzymać pojazd w celu umożliwienia jej przejścia."
Zatrzymanie moje i ustąpienie pierwszeństwa spotkało sie z bardzo agresywną i nieprzyjemną uwagą instruktora. Zaakceptowałem jego zdanie, jednak po tej bardzo nieprzyjemnej i najprawdopodobniej niesłusznej w formie uwadze bardzo się zestresowałem i dalsza jazda (całe wydarzenie miało miejsce ok 30 min po rozpoczeciu tej części egzaminu) była już utrudniona. Zaznaczam, iż wcześniejsza część egzaminu na mieście (ok. 25 min) i egzamin na placu przebiegały najzupełniej prawidłowo, bez rzadnych, nawet najmniejszych błędów. Niedługo po opisywanym wydarzeniu jednak, będąc bardzo poddenerwowanym, popełniłem drugi błąd, który był już jednak dużo poważniejszy i zgadzam się z tym, iż przy normalnych okolicznościach powinien on prowadzić do zakończenia egzaminu wynikiem negatywnym(było to przejechanie przez podwójną linię ciągłą). Ja jednak byłem bardzo zdenerwowany i zestresowany niegrzeczną i nie wiem czy do końca słuszną uwagą egzaminatora (nie była to bowiem krótka, lecz w moim przekonaniu bardzo poruszająca uwaga insynuująca moją nieznajomość przepisów).
Tak więc proszę o 2 istotne informację:
1) Czy instruktor w takich okolicznościach miał rację? I czy miał prawo do tak ostrej formy zwrócenia uwagi?
2) Czy w razie stwierdzenia, niesłuszności opinii lub też formy zwrócenia uwagi przez egzaminatora, opisywane zdarzenie może być podstawą do złożenia odwołania od wyniku egzaminu przerwanego przez późniejsze złamanie przepisów, moim jednak zdaniem będące następstwem stresującej i nie do końca uzasadnionej uwagi egzaminatora? (Zaznaczam ponownie iż, do momentu skrieowania do mnie tej uwagi jazda przebiegała bezbłędnie).
Z góry dziekuje za informacje.
Pozdrawiam
Marek