Obudziłem się spocony.
Pewnie padnie pytanie ,kogo to obchodzi?Ta moja trauma?Ano poczytajta jak chceta.
Pewnego razu zachciało mi się prawa jazdy. No to zasięgnąłem języka ,gdzie dobrze ,gdzie taniej , w miarę szybko ,blisko i spokojnie i rozpocząłem edukację.
Na wstępie wykładowca wytłumaczył ,że chodzenie na wykłady to strata czasu ,macie tu podręczniki ,płyty jakieś z testami i że możemy przychodzić do O S K ,które ma tam ileś komputerów i sobie te testy ćwiczyć.Po wpisaniu 30 godzin odbytej (?) teorii ,zapisy na jazdę. JAKA RADOCHA! Tak szybko kontakt z upragnionym kółkiem! Mój kolega ślęczy ,nie dość ,że na droższym kursie ,to jeszcze wysłuchuje wykładów! A ja już na drogę!
Budzik sobie nastawiłem ,żeby na 15 nie zaspać ,taki byłem rozentuzjazmowany.
Instruktor+samochód+15.oo! Nareszcie "nadejszła wielkopomna chwiła"!
Wsiadam do auta.Instruktor - no to jedziemy. Jak?Gdzie?Panie instruktorze ,ja auta od środka z tego fotela nigdy nie widziałem! Instruktor -"Waldi jestem.W 21 wieku i auta nie widział? No dobra ,tutaj to a to ,tym się tak robi ,tratatata ,a reszta sama wyjdzie".I.....ruszyło. I ruszało tak przez prawie 30 godzin. Pytacie czemu prawie? No bo w czasie jazdy Waldi ,mój Cicerone ,załatwiał różne rzeczy.A ja ? Stałem.A czas nie stał. Po kilku godzinach jazdy ,mój Cicerone powiedział ,że teraz to rozpiszemy resztę godzin i wystawimy zaświadczenie ,co bym mógł się już zapisać na egzamin ,bo terminy są długie. Po co czekać na egzamin ,jak można do końca jeździć.
DOBROCZYŃCO ! A ja już miałem Ci za złe te postoje!
Egzamin.Coś mi kurcze z tym ruszaniem nie idzie! Ale poszło.Plac. Jadę ,ale coś się nie zgadza. Do tyłu jeszcze bardziej. Waldi przy słupku kazał robić jeden cały obrót ,a tu zamiast koło słupka jadę w niego. Porażka.
Dostałem od Waldiego opeer. Mówię ,obrót się nie zgadzał.Waldi- no bo ja na starym placu narysowałem nowe wymiary i się nie zmieściło.
Ale.................................3 raz udało się! Douczył mnie instruktor kolegi.No tego na początku.Gdzie było drożej.
Nareszcie! Plastik w kieszeni! Gram w totolotka.Wygram ,kupię coś tam. Jakieś urządzenie do spalania paliwa.
Sobota .O BOŻE ! Szóstka w kumulacji!
Auto kupię później. Może ten no ..........wiecie ,będzie chciał sprzedać Maybacha. A teraz podróż dookoła świata.
I nie w 80 dni jak u Verne'a. Z rok conajmniej.
I tak sobie podróżuję. Tu delfiny ,rekiny ,krokodyle ,mumie ,a czas leci. Już prawie pół roku.
PÓŁ ROKU ?! Toż to 180 dni z okładem! A ja odbierając prawko ,pod groźbą odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań (art.233 par.1 kk) podpisałem ,że będę przebywał na terytorium naszej najjaśniejszej (narazie chyba 3,5 R P) co najmniej 185 dni w każdym roku kalendarzowym (G7 wniosku o wydanie prawa jazdy).
Kapitan nie chce zawrócić. Wypożyczył mi szalupę. Wsiadam ,wiosłuję .........................i............obudziłem sie spocony.
Jak myślicie? Dlaczego? Od wiosłowania?
Ale po obudzeniu przypomniałem sobie ,że prawo jazdy mam już 34 lata ,zdobywałem je w cywilizowany sposób (bez Waldiego) i w momencie odbioru nie podpisywałem punktu G7.(punkt G jako taki lubię)
UFFFFFFFFFFFFFF.........................
Adalberthus