przez ja:) » piątek 03 listopada 2006, 16:57
3 listopada, WORD w Białymstoku, II podejście
ZDAŁAM!! ZDAŁAM!! ZDAŁAM!!
Z tej radości nie wiem od czego zacząć, chyba powinnam to wszystko za 2-3 dni opisać, "gdy emocje już opadną" :) ale postaram się teraz w miarę logicznie:)
Denerwowałam się strasznie. Egazmin miałam o 8 rano, a obudziłam się już o 4:30, bo z nerwów nie mogłam spać:P w WORDzie czekałam na swoją kolej godzinę i 20 minut, i przyszedł po mnie Pan Egzaminator:) znałam go już wcześniej z widzenia, pracował akurat w tym czasie, kiedy miałam pierwszy egzamin. Ale poprzednio trafił mi sie inny, gorszy "kat"... A ten-nie dość że wysoki (o matko, jak dla mnie idealny wzorst, bo ja też wysoka jestem:P), to jeszcze zabójczo przystojny...chyba nieżonaty nawet, bo nie widziałam obrączki na palcu:P A do tego przemiły, każdemu zdającemu życzę tak sympatycznego egzaminatora:) a, i bardzo kulturalny-piszę tak dlatego, że mam niemiłe doświadczenia z poprzednim egzaminatorem, bo tamten nawet na mnie nie poczekał, prawie za nim musiałam biec:/ a dzisiejszy był naprawdę kulturalny, mogłabym nawet określić jego zachowanie w stosunku do mnie jako dżentelmeńskie:) szkoda, że nie sptkaliśmy się w innych okolicznościach... :P:P:P
Zeszłam trochę z tematu egzaminu, ale już wracam:) Więc jak wyszliśmy na plac, to Pan Egzaminator trochę zbladł, bo miał wrażenie, że wszystkie samochody są zajęte, ale na szczęście znaleźliśmy jedna wolną Micrę (nr 12). Wsiedliśmy do samochodu, Pan Egzaminator się przedstawił, potem kazał mi to zrobić, i powiedział, ze zaczynamy od maski. Miałam problem z otwarciem, ale udało się:P pokazałam mu wszystko co i jak, potem kazał mi powiedzieć, w jaki sposób sprawdza się każdy płyn:) bezbłędnie to zrobiłam:) potem światła, wszystko też idealnie (ale się chwalę:P). i przygotowanie do jazdy-lusterka, zagłówek, pasy, ręczny, jedynka i jadę po łuku:) łuk już nie wyszedł mi tak idealnie jak to zrobiłam na pierwszym egzaminie, ale było OK. Potem górka-też dobrze, chociaż w pewnym momencie bałam się, że zgaśnie mi samochód, ale się wszystko pięknie udało. Pan Egazminator wsiadł do samochodu, i pojechaliśmy na miasto:)
Nie pamietam dokładnie całej trasy, ale po centrum miasta raczej nie jeżdziliśmy. A Pan Egzaminator troszkę mi podpowiadał, bo zdarzyło się, że zapomniałam wyłączyć kierunkowskazu po małym skręcie, a on na to: "jedziemy prosto", oczywiście miłym głosem, delikatnie...eh.... czyli zasugerował mi, że nie wyłączyłam kierukowskazu:)
Na sam koniec egzaminu musiałam jeszcze zaparkować, bo jakoś nie było okazji na mieście (znaczy okazje może i były, widziałam nawet idealne miejsce do parkowania równoległego, ale dobrze że nie musiałam go robić, bo ono raz mi wychodzi, a raz nie:P), więc zaparkowałam za WORDem (parkowanie skośne). I wróciliśmy do ośrodka.
Zatrzymaliśmy się na placu, Pan Egzaminator kazał mi wyłączyć silnik i wszystkie inne rzeczy, więc to zrobiłam. I czekałam na "wyrok"... Wyciagnął swój "kajecik" i widzę, że nie szuka tej kartki, którą dostają oblani:) wpisał piękne duże P w jakiejś tam rubryczce i powiedział: "ZDAŁA PANI, ale była pewna sytacja pod koniec egzaminu, trochę niebezpieczna, w której mogłem zahamować i przerwać Pani egzamin, ale znałem już Pani możliwości i umiejętności, więc wiedziałem, że sobie Pani poradzi. Gdyby to było na początku egzaminu, niestety, użyłbym hamulca:)" A ja szczerze mówiąc, nie wiem o co mu chodzi:P powiedział mi na jakiej to ulicy było, w którym mniej więcej momencie, ale ja nie kojarze nawet hehe
Jak już wysiedliśmy z samochodu, to jeszcze troche porozmawialismy, nawet mnie odprowadził do bramki:D podziękowałam mu za miłą jazdę, bo naprawdę był sympatyczny:) uśmiechnął się do mnie ślicznie i się pożegnaliśmy:):):)
Prawko do odbioru za mniej więcej dwa tygodnie:)
Jestem już kierowcą:D
Ależ się rozpisałam-podziwiam jeśli komuś chciało się to czytać:) hehe
Być kobietą to straszne trudne zajęcie,
bo polega ono głównie na zadawaniu się z mężczyzną :P