przez scorpio44 » wtorek 07 marca 2006, 00:12
Pisaliście tutaj o tym, że w kwestii używania świateł przy złej widoczności trzeba liczyć na zdrowy rozsądek kierowców. No i właśnie to jest ten problem - moje dzisiejsze obserwacje wykazały, że owego rozsądku niestety nie ma!
Dzisiaj, ok. godziny 9.00 rano. Sypie śnieg i jest ponuro. Przez dłuższy czas obserwowałem - na światłach jechało nie więcej niż 40% samochodów! Doszedłem do wniosku, że chyba więcej jest tych kierowców, którzy jeżdżą na światłach zawsze, niż tych, którzy włączają je przy złej widoczności. Dlatego że latem w dzień na światłach jeździ mniej więcej tyle samo samochodów, co dzisiaj w opisanej przeze mnie sytuacji. Najtrudniej naturalnie było spotkać jadącego na światłach taksówkarza lub kierowcę komunikacji miejskiej. ;)
A zatem ów brak zdrowego rozsądku u polskich kierowców jest moim zdaniem argumentem za tym, żeby wprowadzić obowiązek jazdy na światłach, tym bardziej że (jak już ktoś wcześniej słusznie zauważył) przepis o "zmniejszonej przejrzystości powietrza" jest bardzo nieprecyzyjny i można go dowolnie interpretować. Ale jeżeli już tak bardzo nie chcą wprowadzać tego obowiązku, to miałbym na dobry początek dwie inne propozycje:
1) Przerobiłbym przepis o obowiązku używania świateł w warunkach zmniejszonej przejrzystości powietrza i napisał w nim konkretnie, że trzeba włączać światła "podczas mgły i opadów atmosferycznych" czy coś w tym stylu. Wtedy nie byłoby dowolności interpretacji i ci oszczędzający na światłach nie zastanawialiby się, czy ten deszcz, który teraz pada, to jest wystarczający, żeby go uznać za zmniejszoną przejrzystość.
2) Wydłużyłbym okres obowiązkowego używania świateł do końca marca. To właśnie w tym miesiącu jest najwięcej sytuacji, kiedy jest brzydka pogoda (często jeszcze zima w pełni), a ludzie mimo to jeżdżą bez świateł i ich po prostu nie widać.
Ja oczywiście zawsze będę za całorocznym obowiązkiem. Ale jeżeli już się uparli, że jednak nie, to dużo dobrego zrobiłyby moim zdaniem te dwie ww. propozycje.