Wracając dzisiaj z jazdy (to już XII, a ja wciąż jestem zielony :( ) ujrzałem pewną sytuację na drodze, która spowodowała, że pojawiły się u mnie kolejne wątpliwości dot. zasad bezpiecznego poruszania się po drodze. Otóż sytuacja, która miała miejsce, wyglądała tak: skrzyżowanko ulic i do tego tory tramwajowe (W-wa, Bemowo, Wyszogrodzka). Na zielonym ulicą równoległą do torów jedzie sobie Punto ze zdającym/ą(numerek chyba 10, pozdrawiam) i chce skręcić w lewo - przecinając tory tramwajowe. No to wykonuje ten manewr, ale nagle przed stojącym na przystanku trawajem robi STOP i... stoi - gdzieś 5-10 s, po czym rusza i zjeżdża ze skrzyżowanka (tramwaj wciąż stoi na przystanku).
W pierwszej chwili pomyślałem: no to po egzaminie, za takie tamowanie ruchu marzenia o prawku trzeba odłożyć na później. Ale zaraz potem naszły mnie wątpliwości: to chyba dobrze, że się zatrzymał, bo przecież skąd miał wiedzieć, czy tramwaj akurat nie ruszy? Podobnie sytuacja wygląda z autobusami - te też często mają przystanki przed światłami - jeśli z zatoczką to nie ma problemu (kiedy rusza musi włączyć kierunkowskaz), ale jeśli bez zatoczki? Skąd kierowca ma wiedzieć, czy stojący na przystanku pojazd zaraz nie ruszy albo dopiero co się zatrzymał i będzie czekał ze 30 s. ??? Jak prawidłowo zachować się w takiej sytuacji?