Chcesz powiedzieć, że milion kierujących w Poznaniu nie ma uprawnień?
Oczywiście, że na kursie tego uczą. Ale posiadanie uprawnień nie zapobiega w żaden sposób ignorowaniu przez osoby je posiadające przepisów. Brak uprawnień, sam w sobie, nie był przyczyną kolizji. Nie wierzę także, że motocyklista, nawet bez uprawnień, nie wiedział że nie jeździ się po mieście 110km/h na jednym kole, przez skrzyżowanie.
Kluczową kwestią przy ustaleniu winy za kolizję jest stan w momencie zdarzenia oraz bezpośrednio przed nim. Przed zdarzeniem, motocyklista znajduje się już na pasie dla kierunku przeciwnego i porusza się ze sporą prędkością. OK, są to wykroczenia, ale nie stawiają one jeszcze nikogo w sytuacji, w której uniknięcie kolizji jest niemożliwe. W tym momencie nie ma bezpośredniego i nieuniknionego zagrożenia kolizją. Nikt nie musi nawet wykonywać gwałtownych manewrów obronnych. Motocyklista przejeżdża, kierowca skręca sekundę później i wszyscy jadą w swoją stronę.
Sytuacja zmienia się jednak diametralnie w momencie, w którym samochód wjechał na pas, po którym poruszał się motocyklista. Teraz motocyklista nie jest już w stanie zapobiec zdarzeniu. Osobą która była w stanie i powinna zapobiec zdarzeniu był więc kierujący samochodem, który powinien upewnić się co do możliwości wykonania manewru (szczególna ostrożność).
W skrócie - przed manewrem kierowcy motocyklista nie musiał unikać kolizji (nie miał czego unikać), po manewrze - już nie mógł tego zrobić. Zastrzegam jednak - nie widziałem reportażu, nie znam szczegółów, opieram się jedynie na krótkim opisie Szerszona z pierwszego postu. Oczywiście w rzeczywistości może wystąpić szereg okoliczności które wpłyną na winę kierowcy lub motocyklisty.
EDIT:
Dość podobna sytuacja pod względem formalnym - czyja wina?
https://www.tvn24.pl/kalisz-15-latek-za ... 774,s.html
Czarny - 15-latek bez uprawnień, z pijanym ojcem na siedzeniu pasażera, przekroczenie prędkości.
Biały - osoba włączająca się do ruchu