waw napisał(a):gumik napisał(a):To jest mocna nadinterpretacja przepisow. W ten sposob inne pasy niz prawy bylyby prawie bezużyteczne w miastach podczas godzin szczytu.
Owszem, jest obowiązek jazdy możliwie blisko prawej krawędzi. A jeśli nie ma takiej możliwości, to nie ma powodów, aby nie jechać z taką samą, maksymalną dozwoloną, prędkością na lewym pasie.
W godzinach szczytu też ktoś może jechać szybciej a ktoś wolniej. Jak jest korek to inna sprawa, ale wtedy problemu nie ma.
Jasne, ze może jechać szybciej albo wolniej. Ale jeśli pojazdy jadą jeden za drugim oboma pasami i zasadniczo nie ma możliwości zjechac na prawy pas bez zachowania bezpiecznego odstępu od pojazdów tam się znajdujących, to nic złego się nie dzieje. Nie ma żadnych podstaw do "mrugania" długimi, czy jechaniu na zderzaku. Wtedy łamie przepisy tylko i wyłącznie ten, kto próbuje wymusić na kimś bezpodstawne zjechanie na prawy pas.
LeszkoII napisał(a):Nie wiadomo kiedy i komu taka przykra sytuacja się przydarzy, dlatego korzystając z lewego pasa nie tylko nie powinniśmy używać argumentu "bo szybciej jechać to zabraniają przepisy", ale ponadto nie powinniśmy dokonywać bezprawnego samosądu ani też pomijać w rozważaniach faktyczny stan wyższej konieczności. W przeciwnym razie zachowujemy się jak samozwańczy szeryfowie ruchu drogowego (nie dotyczy tzw. ujęcia na gorącym uczynku — "szeryfowanie" szeryfowaniu nierówne).
A czy to, że ktoś mi siedzi na ogonie i mruga długimi mimo, że jadę zgodnie z przepisami z maksymalną prędkością (brak miejsca żeby zjechać na prawy pas) zobowiązuje mnie żebym też łamał przepisy i go przepuścił?
Szeryf, to osobnik, który robi coś "ekstra" żeby pokazać innym, że robią "źle" (mimo, że czasem sam jest w błędzie
). Prawidłowa jazda nigdy nie może być nazwana szeryfowaniem.
Btw. O ile mi wiadomo stan wyższej konieczności ma zastosowanie tylko wtedy, kiedy coś co próbujemy ratować (np. życie), to większa wartość niż coś co się poświęca żeby to ratować. Pytanie, czy ryzykowanie życiem i zdrowiem dziesiątek osób na drodze (ponad 100km/h w zabudowanym zdecydowanie jest takim ryzykiem obarczone) jest warte uratowania jednej osoby?