
Następne dwa razy były o wiele dłuższe. Jeździłam około 25/30 minut, zrobiłam wiele zadań egzaminacyjnych, wszystko bezbłędnie i nagle zaćmienie i wymuszenie. I porażka, przesiadka i powrót do wordu. Egzaminatorów naprawdę miałam fajnych, małomównych, ale bardzo rzeczowych. W tym roku chciałam znów spróbować, wzięłam jazdy doszkalające, Pani instruktor mówi, ze naprawdę niezle jeżdżę, ze nie rozumie jak ja mogłam wymuszać jak ja się tak wszędzie rozglądam.
No i dzisiaj podeszłam pierwszy raz po przerwie, oblalam na placu. Nie potracilam pachołka, nie przejechałam linii. Nie dojechałam do końca koperty. Dwa razy... dziś rano i wczoraj robiłam luk, ładnie zawsze na wyczucie się mieściłam a tu dupa. Umówiłam następny egzamin na środę. Spróbuje jeszcze. Ale nie wiem, czy to ma sens. Instruktorka mówi mi, ze ja dobrze jeżdżę i żebym się nie wygłupiala, bo w końcu mi wyjdzie i w życiu się nigdy nie wolno poddawać. Nawet dziś nie jestem bardzo załamana, bo jakoś wiem, ze to było pierwsze podejście po dwóch latach. Ale wiem, ze jak w środę zawale to będzie masakra. Siądę psychicznie. Mam czas do 14 września, żeby się w to bawić, zdążę może podejść jeszcze z dwa razy, bo szybko terminy są, ale co potem... nawet gdybym chciała to wyjeżdżam na studia... nie mam fizycznej możliwości, żeby to dalej ciągnąć.
W 2015 przestałam podchodzić, bo byłam zła po egzaminach, a najbardziej to dlatego, Ze byłam zmęczona psychicznie po instruktorze, który z jakakolwiek kultura życia i wypowiedzi miał na bakier. Cieszy mnie ten odpoczynek, bo na drodze naprawdę się czuje o wiele lepiej. Czuje się naprawdę niezłym kierowca. A daje dupy. Daje dupy, bo mam za miękki charakter. Czy warto to w ogóle ciągnąć? Jedyne co mnie trzyma przy nadziei to fakt, ze jeździłam z trzema instruktorami i każdy mnie naprawdę chwalił. Egzaminatorzy tez w tym 2015 mówili do mnie, ze fajnie jeżdżę i życzą mi powodzenia. Nie wiem już co robić, potrzebowałam sie wyżalić chyba.
Na dodatek nikomu dziś nie mówiłam o tym egzaminie, pojechałam z instruktorka bo ze mną zdawała tez druga dziewczyna, ona tez uwalila. Nie wiem czy się przyznawać czy nie. Już w ogóle nie wiem co robić. Mam półgodziny placu na wtorek, a w środę egzamin. Instruktorka tylko mówiła"co my będziemy na tym placu robić, jak ty tam wszystko super robisz" i na dodatek powiedziała, ze da mi to półgodzinki za darmo. Także tez bardzo fajnie.
Proszę o wszelkie możliwe rady, może jakieś wasze doświadczenia?
