Wczoraj miałem egzamin na prawo jazdy przy ul. Radarowej w Warszawie. Niestety samochód zgasł dwukrotnie już po podstawieniu na łuk, praktycznie bez żadnego szarpania, jakbym go wyłączył z kluczyka. Po drugiej nieudanej próbie jeszcze od razu nerwowo próbowałem ruszyć, ale również bez skutku. No i było po zawodach, przesiadka na prawy fotel i na parking.
Stąd moje pytanie, jak ruszać tymi WORDowskimi Hyundaiami i20. Mam za sobą 30h kursu na tym samochodzie (również silnik benzynowy) i metoda instruktora polegała na ruszaniu bez gazu (także na górce) -puszczenie sprzęgła i dopiero potem dodawanie gazu. Wychodziło wszystko bardzo dobrze, podczas końcowych 20h jazd zgasł mi chyba tylko raz podczas parkowania. Na egzaminie dostałem samochód, w którym nie dosyć, że dźwignia do ustawienia wysokości fotela była urwana to sprzęgło działało zupełnie inaczej. Na początku podjechałem na łuk przodem, a następnie wycofałem na kopertę bez żadnego problemu, ale za nic nie mogłem ruszyć już podczas wykonywania zadania. Pytanie czy to kwestia wyczucia sprzęgła i opanowania nerwów, czy też te samochody są tak zjeżdżone, że wymagają innej techniki ruszania (może z gazem jeszcze przed puszczeniem sprzęgła?)