sankila napisał(a):...I właśnie o to mam największe pretensje - że całe szkolenie odbywa się pod hasłem "dzień bez łamania przepisów" - bo do tego sprowadza się egzamin...
masz rację, ale: kiedy to na egzaminie toleruje się:
- przekraczanie prędkości,
- nie zatrzymywanie się na strzałce warunkowej,
- wjeżdżania na skrzyżowanie gdy nie można go opuścić,
- przejeżdżania na żółtym, czy wymuszania na pieszych,
- rozmawia przez telefon podczas jazdy itp.
egzamin trwa około godziny i ani instruktor, ani egzaminator nie będzie w dalszym "życiu" na drodze pilnował posiadaczy prawa jazdy.
tutaj całkowicie zgadzam się z Jakubem:
JAKUB napisał(a):Szkolenie w OSK to tzw. "szkoła podstawowa" .Dalej jest już zadanie Policji i prewencja, aby likwidować cwaniactwo.
Ja po kursie powtarzam: teraz 6 miesięcy będziesz ćwiczył samodzielnie, nie daj się zwichrować, a później to pilnuj, abyś sam nie zgłupiał, bo rutyna potrafi zabić.
my uczymy pisać, egzaminator sprawdza, ale to czy posiadający tą umiejętność napisze du..a na płocie, czy też Pana Tadeusza, żaden z nas nie ma już wpływu.
sankila napisał(a):...A ja chcę uczenia dobrej jazdy! Ja chcę, żeby instruktor uczył, jak się wpuszcza z pasa włączeniowego, kiedy się przepuszcza lewoskrętnych, żeby pasa nie blokowali, gdzie i kiedy się jeździ na "zamek błyskawiczny" i dlaczego na skrzyżowaniu jedzie się "z lewego na lewy"...
to o czym piszesz tutaj, to raczej kwestia, kultury, wychowania, a nie wiedzy jak się jeździ, bo ja jestem przekonany, że większość kierowców ma tą świadomość, ale problem widzę w chęci stosowania.
nie wiem czy przypominasz sobie, kiedy to Most Milenijny był drzwiami do lasu i kończył się na ul. Osobowickiej. przy zjeździe działy się tam dantejskie sceny. lewy pas często blokowały ciężarówki (mimo zakazu jazdy po nim pojazdów powyżej 9t DMC) już od połowy mostu, nie bacząc że takie zachowanie blokuje skrzyżowanie z Popowicką. a w większości byli to kierowcy ciężarówek mający duże doświadczenie w ruchu międzynarodowym (informacje z rozmów na CB radio).
przecież doskonale i widzą znak zakazu dla nich i wiedzą jak się jeździ na zamek, mało tego stosują to w Niemczech i innych krajach UE, ale tutaj robią inaczej.
jaka wina jest w tym czy instruktora lub egzaminatora, z którymi mieli do czynienia 20 lat temu?
czy myślisz, że kierowca, który Cię nie wpuszcza i stojąc przed Twoim autem blokując Cię, odwraca głowę żeby nie spojrzeć Ci w oczy, nie ma pojęcia jak powinno się jeździć?
wczoraj skręcaliśmy z ul. Petrusewicza w Borowską w prawo. godziny szczytu, około dwudziestu aut stawało na skrzyżowaniu blokując samo skrzyżowanie tuż przed nami i kierowcy, albo patrzyli w lewo, albo coś szukali w schowku lub też byli zajęci rozmową telefoniczną patrząc w odwrotną stronę, moim zdaniem całkowicie świadomi swojego złego postępowania.