Często parkuję prostopadle tyłem z prawej strony na jednej mało ruchliwej ulicy dwukierunkowej.
Sytuacja wygląda następująco:
Podjeżdżam do rzędu samochodów stojących prostopadle na parkingu po prawej i mijam wolne miejsce zostawiając je za sobą i zjeżdżając do prawej krawędzi jezdni. Zatrzymuję się, wrzucam wsteczny bieg i prawy kierunkowskaz wskazując, że będę parkował tyłem z prawej strony. Niestety czasem bywa, że w miedzy czasie podjeżdża samochód i staje ok 2 m za mną. Stoimy oboje na drodze i teraz opcje są 3:
1. Kierowca za mną pozwala dokończyć mi manewr.
2. Kierowca za mną omija mnie i mogę spokojnie dokończyć manewr.
3. Zaczynam parkować a kierowca za mną zaczyna mnie omijać i dochodzi do niebezpieczeństwa kolizji?
Z mojego punktu widzenia w takiej sytuacji powinienem poczekać aż pojazd za mną mnie ominie (ustąpić pierwszeństwa), bo to ja parkuję i powinienem upewnić się o możliwości jazdy. Niestety w życiu bywa różnie.
1. Mam miejsce do parkowania, ale czekam aż ten za mną mnie ominie. Natomiast ten za mną nie chce tego zrobić, bo:
- albo nie zauważa mojego światła cofania i nie rozumie co zamierzam
- albo boi się, że naglę ruszę i spowoduję kolizję.
2. Kierowca za mną siedzi mi na zderzaku i ja nie mogą zaparkować a on nie chce mnie ominąć
3. Stoimy już na drodze 30 sec. a potem naglę oboje ruszamy

Co Wy robicie w takich sytuacjach? Kto tak naprawdę ma pierwszeństwo? Kto byłby winny ew. kolizji.
Dzięki za odpowiedzi!
Ps. Uprzedzę ew. komentarze typu: "Nie parkuj tyłem na drodze" - uwierzcie mi mógłbym tam parkować przodem, ale późniejsze wyjeżdżanie tyłem z tego parkingu (często kiedy widok zasłania Wam jakiś dostawczak), jest 100 razy bardziej niebezpieczne.