Ale to ustawa jest aktem stanowiącym prawo. Ustawa bez rozporządzeń funkcjonuje, a rozporządzenia bez ustawy - nie.mariusz79 napisał(a):Jak nie jest? Jestem aktem wykonawczym do ustawy.
Zlikwiduj rozporządzenie 170, czyli skasuj znaki drogowe, łącznie z D21-D34 (i par. 53), a obiekty przydrożne z art.17 jak jak były, tak będą, bo to nie są te same obiekty. Znaki mówią o miejscach określonej użyteczności, a ustawa mówi o miejscach obowiązywania określonych przepisów (i to właśnie próbowałam uzmysłowić temu specowi od ... kloak).
Skoro ustawa nie definiuje obiektów przydrożnych, to znaczy, że obowiązuje powszechne znaczenie: "z drogi widać, z drogi wjechać".
W uproszczeniu: jeśli na przecięciu dróg nie ma skrzyżowania, to jest wjazd - z drogi gruntowej, dojazdowej, wewnętrznej, obiektu przydrożnego, nieruchomości i h.w.c.j - wszystkie mają ten sam przepis: włączania do ruchu (więc nie wymagają oznakowania). Logiczne jest zatem, że powinny być rozpoznawalne dla kierowcy (co nie znaczy, że ma odróżniać wjazd publiczny od indywidualnego i nieruchomość od obiektu gospodarczego).
Za bezpieczeństwo dróg odpowiada ich zarządca, więc w jego interesie leży, żebyś nie miał wątpliwości, jak się zachować na drodze. Jeśli coś wygląda jak droga dojazdowa, to znaczy, że jest drogą dojazdową. Jeśli nie jest - to zarządca drogi uprzedzi Cię znakiem A6 albo D1, że to skrzyżowanie. Jeśli coś wygląda jak skrzyżowanie, a jest wjazdem - to zarządca drogi uprzedzi Cię, stawiając na nim A7, żebyś się nie zachował jak na skrzyżowaniu.
Ustawodawca nie tworzy nielogicznych przepisów, co najwyżej "myszczowie prawoznawstwa" mogą je nielogicznie interpretować.
Tak trudno wyjść z godnością, bez kloacznych klimatów? Żegnam.LeszkoII napisał(a):równia pochyła, kierunek zgodny z siłą grawitacji, na końcu czeka dół... kloaczny. Chyba nie ma sensu już sie tu produkować