Zdawałam 1 grudnia.
Było to moje 3 albo 4 podejście (nie pamiętam bo kurs i pierwsze egzaminy robiłam w wieku 18 lat czyli 8 lat temu jeszcze w Gliwicach, zawsze oblewałam tam na łuku).
Wtedy bardzo, BARDZO stresowałam się egzaminem. Do dziś pamiętam jak mi noga latała na sprzęgle i mi gasł, zapomniałam zapiąć pasów na łuku, nie umiałam włączyć tylnych wycieraczek w ulewe przez co nie widziałam i wjechałam w tylny słupek.
Wtedy uznałam, że nie nadaję się na kierowcę i się poddałam. Z perspektywy czasu, myślę, że słusznie. Kompletnie się wtedy do tego nie nadawałam, bałam się auta.
W 2015 postanowiłam spróbować ponownie w Bytomiu.
Teorie zdałam od razu . Skończyłam studia na ciężkim kierunku, przez 6 lat sudiów miałam naprawdę DUŻO stresujących sytuacji i egzaminów w życiu w tym dyplomowych. Taki egzamin to dla mnie buła z masłem.
Znalazłam innego (sprawdzonego) instruktora (nie byłam zadowolona z instruktorów z firmy u której robiłam kurs), wykupiłam około 15-20 godzin jazd. Okazało się wystarczające. Wiedziałam, że dobrze jeżdżę, coś mi zostało po tych kilku latach, w samochodze czułam się pewnie, nie robiłam głupich błędów (raczej), nauczyłam się Bytomia, moim słabym punktem było parkowanie równoległe.
Nadszedł dzień egzaminu (8.30)
Przed egzaminem miałam 2 godziny jazd żeby zobaczyć czy nie ma jakiś utrudnień (robót itp).
Instruktorka nie dość, że zawiozła mnie na egzamin, to jeszcze czekała na mnie aż skoncze. Miałam wsparcie z jej strony (i pana z kasy, uwielbiam go:D).
Ona była pewna, że jeżdże świetnie i że zdam. Nalezy mi się to prawko bo jak nie mnie to ona nie wie komu. i ja jej UWIERZYŁAM. na tym chyba polegał
sekret mojego egzaminu. Ktoś obiektywny powiedział mi, że ja to zrobię i ja po prostu uznałam, że może faktycznie, ona ma rację, ja się do tego nadaję i ja to zdam.
Nie jem słodyczy więc przed egzaminem wciągnęłam naszykowanego wcześniej granata, to mój ulubiony owoc mocy

Tak więc z takim przekonaniem poszłam z Panem egzaminatorem na placyk, który 8 lat temu był moją katorgą.
Dodam, że ubrałam się dość elegancko (pod szary sweter ubrałam białą koszulę z kołnierzykiem żeby było widać, że szanuję jego rolę:D -polecam bo chyba potraktował mnie poważnie).
Nastąpiły formalności, pokazałam co miałam pokazać (p/mgłowe, olej) i chwilę musiałam poczekać na siedzeniu pasażera na wolne miejsce na łuku. Stresowało mnie to ale
udało im się i uznałam, że w takim razie
mi też się to uda, stres od razu zmalał

Nadeszła moja chwila. 5 min chyba sobie wszystko ustawiałam i układałam w głowie plan na ten łuk. powciskałam sprzęgło i pedały na sucho. Upewniłam się 100 razy i odpaliłam silnik. Byłam tak skupiona na czynnościach które wykonuję, że stres zniknął kompletnie. Czekałam na dobrze mi znaną padaczkę nogi ale o dziwo, nie nastąpiła. Do przodu spoko. No to jeszcze do tyłu. Na prostej dostałam zaćmienia mózgu i nie wiedziałam gdzie jest hamulec a gdzie gaz

i na pełnej k..... pojechałam do tyłu. Cudem zahamowałam przed pachołkiem. Udało się:)
Ręczny bez problemu.
Wyjazd z Worda na lewo i lewo (na Bytom). Na światłach przy wordzie ruszyłam prawie z piskiem opon

powiedziałam gościowi, że przepraszam, ale jeszcze nie wyczyłam sprzęgła. Na jazdach ruszłam subtelnie, ale na egzaminie bałam się, ze zgaśnie więc wolałam przygazować, w koncu gwałtowne ruszanie to nie błąd, a 2 gaśnięcia juz tak.
Na rondzie w prawo do lasu. Tam hamowanie i zawracanie na wstecznym. Jechało duzo aut, nie chciałam wymusić, to mnie ochrzanił, że "na co pani czeka??" tak więc uznałam to, za przyzwolenie i wyjechałam mimo "delikatnego" wymuszenia.
Wróciliśmy do ronda gdzie kazał mi pojechać w lewo (na Radzionków). Wjechałam na rondzie na zły pas (wewnętrzny), powiedziałam, że cholera źle wjechałam ale to poprawię więc zrobiłam 'bączka' i znowu na zły wjechałam na zły pas (?!) w efekcie czego musiałam wyjechac na zjeździe na Bytom
Wiedziałam, że nie może mnie za to oblać, krzyknął na mnie tylko "
jeśli nie będzie pani słuchac moich poleceń to też egzamin zaraz się skończy". Uznałam, że chyba się nie polubimy. Wtedy uznałam, że się na mnie wkurzył i pewnie zaraz będzie chciał mnie na czymś oblać. Więc zmieniłam skupienie ze 100% na 200% żeby tylko nie dać się na niczym złapać. Pojeżdziliśmy po Bytomiu, ku mojemu zdziwieniu nie wybierał mi trudnych uliczek. W zasadzie bardzo proste. W okolicy legionów ruszłam z ręcznego, raz mi zgasł. Tym samym do końca egzaminu ruszłam naprawdę ciężką nogą.
Pojechaliśmy koło stadionu Polonii tam stała pani przy pasach, zatrzymałam się ale nie chciała przejść to znowu na mnie naskoczył, że "
chyba widać, że pani tylko stoi przy pasach, po co się zatrzymujesz" odpowiedziałam, że wolałam się upewnić czy mi nie wyjdzie. Byłam pewna że na tej drodze czeka mnie najgorsze czyli PARKOWANIE. Uznałam, że tyle razu mu podpadłam tego dnia, że na bank mnie uwali na równoległym. Jade już tak długo i zaraz obleje. O dziwo, kazał mi zaparkować
skośnie. I w tym momencie wiedziałam, że mam egzamin w kieszeni. Że jak już niczego nie zepsuje to mam go zdany. I tak też się stało. W drodze powrotnej miałam jeszcze jedną sytuacją z panią, która chciała przejść bez pasów ale stała i powiedziałam na głos "
przechodzień chciał wstargnąć na jezdnię ale stoi na poboczu więc jadę" , egzamintor skomentował złośliwie "i
nstruktorzy każą wam tak mówić do kamer?". Dalej już prosta droga do Wordu, w tym dość ostre hamowanie na ostatnich światłach bo wkoczyło pomaranczowe (jego ostatnia zmarnowana szansa na oblanie mnie).
Pod WORDEM pan jeszcze rzucił kilka złosliwosci odnośnie mojej jazdy, stwierdził, że zaliczone ale mam zabierać rzeczy bo zaraz się rozmysli.
Tak więc nie było w tym egzaminie nic sympatycznego, zle go wspominam, nie wiem o co panu egzaminatorowi chodziło.
Z jednej ewidentnie był dla mnie niemiły i opryskliwy, a z drugiej strony mógł mi dać jakieś trudniejsze zadania i mnie uwalić.
Tak więc no

moje rady:
-jak wiesz, że potrafisz świetnie jeździć na jazdach z instruktorem to uwierz w to i nie panikuj. (a jeśli wątplisz w siebie i swoje umiejętności z kółkiem, albo faktycznie ich nie masz to kup więcej jazd i naucz się świetnie jezdzić. czasem należy zmienić instruktora)
-uśmiechnij się, zjedz coś pożywnego i smacznego przez egz
-pamiętaj, że w życiu jest dużo więcej WAŻNYCH momentów niż ten egzamin. Od tego egzaminu NIC nie zalezy, po prostu kupisz kolejny termin (w końcu na uczelni, za oblany egzamin mozna wylecieć z uczelni i to jest realny stres, a nie taki kupiony egzamin:)