becia1234 napisał(a):Witam szukałam tego forum. Byłam dzisiaj drugi raz na egzaminie i oblałam. Łuk i wzniesienie zrobiłam dobrze wyjechalam na miasto lecz długo to nie trwało ponieważ jak skrecalam w lewo ustępowałam pierwszeństwa pojazdom i gdy po ustapieniu im pierwszeństwa chciałam jechać to pojawil sie pieszy niewiem skąd to egzaminator dał po hamulcach i wynik negatywny . Za pierwszym razem oblałam na łuku bo egzaminator stwierdził że nie bylo płynnej jazdy ( nie jechałam za szybko ani za wolno ) ale nie będę przecież kłócić sie z egzaminatorem . Zapisałam sie już na przyszły tydzień na kolejna trzecia próbę . Do 1 podchodzilam z pozytywnym myśleniem że zdam że potrafię ale nic mi to nie dało natomiast do 2 egzaminu podchodziłam już bez stresu na luzie z myślą bedzie co bedzie zdam to zdam a jak nie to 3 raz spróbuje, nie myślę na egzaminie ile wydałam pieniędzy i który to już raz staram sie też nie myśleć o egzaminie w domu bo im bardziej myślę to chce mi sie płakać i głowa mnie boli, ale już sama niewiem po tych dwóch nieudanych próbach mam ochotę rzucić te prawo jazdy w cholerę bo znów 280zł poszło w błoto plus kolejne 140zl . Dla mnie 140 zł to nie jest mało po prostu mam już dosyć . Ja tak mam że chce cos zrobić . Gdy myślę po tych dwóch nieudanych próbach i o tym że znów będę musiała przechodzić ten stres to nawet jeść mi sie nie chce , chciałabym mieć prawo jazdy , zdany egzamin i mieć spokój i nie przechodzić tego stresu . Wiem że nie jestem pierwsza ani ostatnią osoba która nie zdała za pierwszym razem , i wiem że osoby zdawaja dopiero za 3 , 4 , 5 razem itd i ich podziwiam że mieli tyle cierpliwości i nerwów i że sie nie poddali ale ja taka nie jestem , rodzina też mnie denerwuje jak sie pytają jak prawo jazdy itd . Brat i rodzice pocieszają mnie że nie mam co płakać i sie denerwować bo to nie koniec świata , i że zdam następnym razem i do egzaminów mam podchodzić bez nerwów . Znajomym i rodzinie ( oprócz bratu i rodzicom) nie mówię kiedy mam egzamin bo wiadomo że większy stres i większą presja . Mówię sama nawet do siebie że teraz płacze a przyjdzie taki dzień że będę sie śmiała że płakałam . I myślę sobie jak fajnie bedzie usłyszeć od egzaminatora wynik egzaminu pozytywny gratuluje. Ale i takie mówienie mi nie pomaga , sama już niewiem czy to że mną jest cos nie tak czy mam pecha czy poprostu prawo jazdy nie jest mi przeznaczone i krótko mówiąc nie nadaje sie do prowadzenia samochodu. A i bym zapomniała jak wykupiłam dodatkowe jazdy to sam instruktor mówił że dobrze jeżdżę że sobie poradzę i że zdam . Taka już po prostu jestem .
Przepraszam że tyle sie rozspisalam ale po prostu musiałam sie komuś wyzalic bo jestem załamana po prostu . Mam nadzieję że mi jakoś pomóżcie . I że opiszecie jak tam u Was bylo z prawo jazdy

i z góry dziękuję za wszelkie odpowiedzi

A egzamin mam na 7.15 jak myślicie czy dobrze zrobiłam wybierając ta godzine ?

Ja miałam bardzo podobną sytuację. Tylko, że mi dosyć dużo czasu zajęło zanim zaczęłam ogarniać jazdę, a co za tym idzie wykupiłam dość dużo godzin.
3 razy podchodziłam do egzaminu i nawet nie wyjechałam z placu.
Za pierwszym razem auto mi zgasło na górce, za 2 i 3 oblałam na łuku za dotknięcie pachołka (efekt uczenia się na sposób). Byłam załamana i też wstydziłam się przed rodziną i znajomymi, że tyle czasu już robię te prawo jazdy i nie mogę zdać. Naprawdę, czułam się beznadziejnie. Jednak powiedziałam sobie, że na pewno nie zrezygnuję bo za dużo czasu, nerwów i kasy w to włożyłam. Będę próbować póki się nie uda. Pierwsze co zrobiłam to wyciągnęłam taki wniosek, że pierdzielę robienie łuku na sposób bo to jest na zasadzie uda się, albo i nie i zaczęłam uczyć się na lusterka. Znalazłam jakiś opuszczony łuk na uboczu i ćwiczyłam z moim facetem.
Byłam bardzo zaskoczona bo szybko załapałam.
Wykupiłam jeszcze godziny przed egzaminem bo ponad miesiąc nie jeździłam. Postanowiłam, że nie będę sobie żałować godzin. Wcześniej nikomu nie mówiłam o egzaminach, choć rodzina się domyślała. Za tym 4 razem powiedziałam wszystkim, stwierdziłam, że nie mówienie nikomu i tak mi nie pomoże, niech tam myślą o mnie i niech trzymają kciuki.
Na jazdach przed egzaminem robiłam trochę błędów, ale i miałam też instruktora, który patrzył na wszystkie szczegóły.
Ogólnie myślałam, że i tym razem nie zdam, kiedy czekałam na swoją kolej myślałam, że umrę ze stresu. Rano na śniadanie udało mi się cudem zjeść 1 kanapkę.
Egzamin miałam na 7.30, weszłam dość szybko. Łuk i wzniesienie wyszły bez większych problemów.

Pani egzaminator była dość chłodna, ale bardzo spokojna, przez co i ja się uspokoiłam i skupiłam na drodze. Parę razy bym nie pojechała tak jak mi mówiła, ale inne manewry wyszły dobrze i zdałam! Jeszcze nie mogę w to uwierzyć i bardzo się cieszę, że już mam to za sobą.
Nie będę ściemniać, że ten egzamin to nic i jak można się stresować bo dla mnie to najbardziej stresujący egzamin w życiu, ale ten sukces jest wart tych nerwów i pracy także się nie poddawaj.
Co do godziny Twojego egzaminu to uważam, że to jest bardzo dobra pora, jeszcze nie ma takiego dużego ruchu i opóźnień w kolejce do egzaminu. Powodzenia.