27.10.2012r. podejście #1 sobota, godz. 7 rano
Przyczłapałem się do WORDu zanim nawet został otwarty, bo chciałem zminimalizować ryzyko spóźnienia do zera (w sumie nie wiedziałem nawet za bardzo co i jak z egzaminem dlatego stwierdziłem, że nie zawadzi jak pojawię się wcześniej). W końcu Pan Ochroniarz wywołał ludzi zapisanych na moją godzinę, sprawdził dowodziki i wpuścił wszystkich na korytarz. Tam patrzyłem sobie na ludzi i ich nerwowe reakcje, samemu trochę się dziwiąc co w tym jest takiego stresującego. Trochę rozbawił mnie fakt, że gdy tylko któryś z pracowników ośrodka pojawiał się na korytarzu (a było na nim około 35-40 osób oczekujących na swój egzamin) i dosłownie mruknął coś w stylu "dzień dobry", odpowiadał mu głośny chórek niczym żołnierze na apelu. Po kilku-kilkunastu minutach pojawił się Pan B. (okulary + wąsy) - egzaminator odpowiedzialny za przeprowadzenie w mojej grupie egzaminu teoretycznego. Przy wejściu każdy okazywał dowód osobisty, a Pan B. wnikliwie porównywał twarz pretendenta na kierowcę z wizerunkiem na dowodzie. Za chwilę wszyscy rozsiedli się przy komputerach, Pan B. wytłumaczył zasady egzaminu teoretycznego i nie ma tu o czym się dalej rozpisywać - teoria zdana 17/18 punktów (do dzisiaj nie wiem gdzie zrobiłem błąd) i znowu oczekiwanie na korytarzu - tym razem na egzaminatora, który objaśni zasady przeprowadzania egzaminu praktycznego.
Teorię skończyłem jako pierwszy (niektórzy uważają, że to coś złego kończyć wszelkie egzaminy jako pierwszy, ja uważałem zawsze odwrotnie - wolałem to mieć za sobą i w przypadku ewentualnego braku zaliczenia teorii chciałem wyjść na pusty korytarz i nie narażać się na piorunujący wzrok tych, którzy czekali już na praktykę

Po 5 minutach czekałem już w poczekalni, z której zostałem wywołany jako jeden z pierwszych. Oczywiście wylosował mnie nie kto inny tylko Pan W.K. którego poznałem kilkanaście minut wcześniej. Najpierw oznajmił, że muszę chwilę poczekać, bo "ktoś zabrał mu samochód o_O ". Okazało się jednak, że to bzdura i nasze czerwone clio stało sobie gdzieś na końcu rzędu.
I wtedy się zaczęło... Kiedy Pan K. zaczął wyczytywać przed kamerą moje dane i opowiadać jakieś urzędowe formułki noga zaczęła mi latać jak przy turbulencjach samolotu. Pojechaliśmy na łuk i z tą trzęsącą nogą zaliczyłem właśnie łuk oraz wzniesienie za drugim razem (auto przy pierwszych próbach gasło - już nigdy nie powiem złego słowa o ludziach, którzy nie zaliczyli na łuku lub wzniesieniu). Wyjechaliśmy na miasto i po 20 minutach Pan K. kazał mi się zatrzymać na przystanku. Egzamin niezaliczony. Powód - najechanie na pole wyłączone z ruchu. Zasugerowałem się autem przede mną i pojechałem za nim, bo nigdy nie byłem na tym skrzyżowaniu (obok cytadeli). Była to ewidentnie moja wina i nie mam egzaminatorowi nic do zarzucenia - bardzo spokojny i sympatyczny człowiek, 2 razy zgasł mi samochód kiedy byłem pierwszy na światłach, ale w końcu pojechałem i auta za mną również. Pan K. stwierdził, że rozumie stres, ale całe szczęście, że zdążyłem na światłach i nie utrudniłem ruchu w jakiś znaczący sposób.
16.11.2012 Egzamin kategoria A godzina
Powtórka z rozrywki, teoria z Panem B. i znowu 17/18, potem pół godziny w poczekalni, a kiedy zobaczyłem, że w naszym kierunku idzie Pan W.K. wiedziałem kogo zaraz wywoła... Tak też się okazało, że padło na mnie, w związku z czym
wsiedliśmy do clio-> sprawdzenie dokumentów -> przegadanie formułek, czy egzamin jest jasny i czy trasy są mi znane -> wybór trasy #1 -> dobór kamizelki i kasku -> wskazanie jakichś pierdół (olej i coś tam jeszcze) -> Pan W.K. zapytał co trzeba zrobić zawsze przed jazdą (chodziło o sprawdzenie naciągu łańcucha i skojarzyłem to dopiero po 15 sekundach) -> przeprowadzenie motocykla 5 metrów -> przygotowanie do jazdy -> ósemki bez problemu -> wzniesienie bez problemu -> hamowania na placu bez problemu -> wyjazd na miasto
Na mieście za Rondem Solidarności straciliśmy na chwilę łączność o_O - musiałem zjechać i poprawić jakieś kable. Zajęło to jakieś 20 sekund i jechaliśmy dalej. Egzamin na mieście był bardzo krótki, trasa została przejechana płynnie i bez problemów. Miałem jeden błąd - kiedy skręcałem w prawo, na początku poprzecznej ulicy do wyjazdu z przystanku szykował się autobus, a ja tak bardzo skupiłem się na tym, żeby nie wymusić pierwszeństwa, że zapomniałem wyłączyć kierunkowskazu, zostałem o tym poinformowany przez słuchawkę od razu. W ośrodku dowiedziałem się, że egzamin zaliczony i do mojej jazdy nie ma zastrzeżeń. Pożegnaliśmy się i rozeszliśmy.
3.01.2013, czwartek, godz. 7 rano kat. B podejście #2
Przyszedłem do wordu o 6:30, o 6:45 po sprawdzeniu dowodów cała grupa została wywołana na omówienie egzaminu praktycznego (zdana teoria jest ważna przez pół roku) z panem, który się nie przedstawił. Później spędziłem ponad godzinę w poczekalni. W mojej grupie było dokładnie 35 osób, przede mną zdawało około 30 i z tego towarzystwa zdały maksymalnie 2 osoby (padał deszcz i było jeszcze stosunkowo ciemno, może to jakieś usprawiedliwienie). O 8:15 przyszedł Pan w kurtce z logiem ośrodka i zaprosił mnie do samochodu. Pan M.N. - młody, powściągliwy, krótko ścięty Pan, sprawdził moje dane, pogadałem chwilę do kamery, że znane i zrozumiałe są mi zasady przeprowadzania egzaminu, po czym musiałem wyczytać z kartki jakie rzeczy mam pokazać w samochodzie - był to chyba płyn hamulcowy i światła przeciwmgłowe. Po tym przejechaliśmy na łuk i tym razem - zarówno to jak i wzniesienie poszło bez problemu za pierwszym razem.
W mieście standardowo, przy tesco w prawo, a dokładną trasę dodam za chwilę w odpowiednim miejscu. Streszczając, zawracałem na Rondzie Solidarności, parkowanie prostopadłe przy Atlantisie zjeżdżając w dół Słowiańską, przejazd sławetną uliczką ze STOPami przy kościele (została mi zwrócona uwaga, że trzymam się za blisko lusterek zaparkowanych aut - oczywiście błąd), zawracanie z użyciem biegu wstecznego na ul. Cichej (zawróciłem w jakiejś bramie wjazdowej). Powrót do ośrodka - wynik pozytywny.
Pozdrawiam tych którzy dotrwali do końca - mam nadzieję, że chociaż jedna osoba uzna tę relację za w miarę pomocną.
Moje "bardzo przydatne" rady
- przed każdym z egzaminów zdarzały się mądrale, które znajdą sobie kogoś albo po prostu opowiadają wszystkim swoje super interesujące przygody związane z egzaminem, egzaminatorami, korupcją, zastraszaniem, porywaniem dla organów i generalnie całą masą bzdur i niepoważnych rzeczy. Polecam posłuchać jeśli ktoś sobie chce poprawić humor, mi osobiście chciało się śmiać z jednej (atrakcyjnej, ale najwyraźniej niezbyt inteligentnej) Pani, która to dzieliła się ze wszystkimi swoimi mądrościami co trzeba zrobić żeby zdać, a skończyła egzamin na pierwszym podejściu do łuku
- wydaje mi się, że pomogła mi tak prozaiczna rzecz jak guma do żucia - większość ludzi w stresujących sytuacjach ma jakiś tik: tupie nogą, strzela palcami i różne takie, a ja zajmowałem się żuciem gumy i nie przejmowałem się tak bardzo co ze sobą robić
- starać się "patrzeć kilka sekund do przodu" - to może wydawać się oczywiste, jednak z czasem kierowca wykonuje pewne czynności automatycznie, a my reagujemy dopiero jak zaświeci nam się lampka w głowie "przypadek taki i taki, trzeba zrobić to a to". Dlatego radzę rozglądać się, czy auta przed nami za chwilę z jakiegoś powodu nie zaczną hamować (może 100m przed nami jest już czerwone światło), czy jakiś pieszy nie szykuje się do wejścia na jezdnię na sekundy przed naszym dojazdem do niego lub czy za chwilę z zatoczki nie będzie wyjeżdżał jakiś autobus
Życzę powodzenia wszystkim, którzy czekają na swój egzamin i pozdrawiam wszystkich, którzy rozpoznali mnie po stylu pisania
