Witam,
Jechałem ulicą osiedlową. Zjechałem z miejsca parkingowego, równoległego do jezdni i włączyłem się do ruchu, cofając na jednym z podjazdów "na trzy". Włączyłem się do ruchu we właściwym kierunku i ruszyłem. Na drodze było ciasno o tej porze. Samochodów sporo. Ustawiłem się więc w kolejce i nie poruszałem się w chwili zdarzenia z żadną prędkością. Nagle facet przede mną wrzucił bieg wsteczny - był oddalony o około 3m. Zaczął cofać. Jako, że nie zdążyłem w żaden sposób zareagować użyłem klaksonu w momencie, kiedy ruszył. Ten jednak nie zatrzymał się i przywalił we mnie na wstecznym.
Nie chciał spisać oświadczenia, od razu wykręcał się, że to nie jego wina. Wezwana policja nie stwierdziła na miejscu jednoznacznie niczyjej winy i obaj będziemy wezwani na dalsze wyjaśnienia.
Co mam zrobić w tej sytuacji? Facet idzie w zaparte i zwyczajnie kłamał. U niego szkoda jest niewielka - pęknięta ramka na rejestrację i drobne otarcia, natomiast u mnie cała ta ramka odbitajest na zderzaku + wgnieciona maska. Jego Insignia miała wyższe zawieszenie niż mój 206.
Jak udowodnić moją niewinność?