Witam. Historia wygląda tak i nie wiem co z tym zrobić. Zajechałam na parking odwieźć faceta do pracy. Chciałam cofnąć i po upewnieniu się że nikogo za mną nie ma wrzuciłam wsteczny. W tym czasie jego kolega z pracy zajechał mi drogę w poprzek i w momencie gdy puściłam sprzęgło już siedziałam na jego drzwiach od kierowcy. Wyłączyłam światła i wszystko i wysiadłam zobaczyć co się stało dokładnie. Wtedy on zaczął biadolić ze to ja jeżdżę bez swiateł...
On chyba sam do konca nie wiedział co chciał zrobić. Ja rozumiem kto cofa ten płaci, ale chyba on także powinien zachować jakiś bezpieczny odstęp stawiając się za mną, bo w w/w sytuacji nie było nawet miejsca na poprawkę tego manewru skoro on stał całkowicie za mną, nadstawiony jeszcze do tego w poprzek.
Sęk jest taki że chciałabym wiedzieć czy to on nie zachował w stosunku do mnie bezpiecznej odległości i czy mam szanse chociaż trochę wyjść z twarzą z tej głupiej sytuacji.