rok temu doswiadczylam kolizji z mojej winy, skrecacaj w lewo nie ustapilam pierwszenstwa i doszlo do stluczki (sadzilam ze samochody sie zatrzymaja bo u mnie sie swiatlo zmienialo, nie wazne). nikomu nic sie nie stalo. stres przyszedl.pal licho oc, ale koszt naprawy wlasnego auta wyniosl duzo. bylo mi wstyd. przez jakis czas dochodzilam wewnetrznie do siebie czy powinnam jezdzic autem
teraz wyjezdzajac z domu planuje trase, gdzie bede skrecac, jakie sa skrzyzowania. nie wiem czy mam jakas fobie ale wole pojechac dalej, nabic kilometrow i zawrocic czy pojechac inna droga niz skrecic w lewo i przecinac droge, szczegolnie jak sa dwa pasy. jak jest duzy ruch i jeden pas to czekam tylko az sie swiatla zmienia, bo nie idzie skrecic wtedy
i dochodzi do sytuacji, ze jest takie natezenie ruchu ze jedzie grupa pojazdow, przerwa, znow grupa. 2 pasy i obserwuje jak skrecaja auta, czasami z piskiem opon , czasami przed maska samochodu. ja tak nie potrafie, bo ze stresu nie wiem jak sie zachowam i jak auto bedzie reagowac na moje ruchy.
owe pojazdy czasem jada gesiego dwoma pasami, przez chwile tylko jada na jednym pasie. nie moge juz wjechac, bo za chwile na tym drugim pasie (wewn) ktos sie pojawi i zatarasuje ruch. sa momenty ze ostatni samochod jest za blisko (dla mnie) zeby go myknac, a za nim sie ustawia kolejny tlum i jak tu skrecic? bywa ze kierowca tak wolno jedzie ze nie wiadomo czy zdaze przejechac, a on przyspieszy i bedzie ciach.
2 razy zostalam otrabiona, korek sie zrobil na 20 aut albo lepiej (remont drogi i objazd) co ignoruje, ale komus bym chetnie wtlukla, bo to nie bedzie jego wina i jego mandat jak dojdzie do stluczki, tylko ja zostane osadzona
czy mozna sie takich manewrow nauczyc jakos? czy bede taka typowa baba za kolkiem. widze ze nie ja tylko mam z tym problem